Przygotowania ruszyły pełną parą! Szablon już zmieniony, a rozdział w połowie napisany w zeszycie. Dlatego też poczekajcie kilka dni, a będę miała dla was mały konkursik, ale nie taki, jak poprzednio :) Jeszcze obaczycie :) Nominację uzupełnię jutro, a zwiastuny przepraszam, ale pokasuję, zostawię jeden (ale wybierzecie go wy w ankiecie), dodatkowo też sama jeden utworzę. Moja nazwa uległa zmianie, od teraz nazywam się Sekret Nocy.
Mam nadzieję, że o mnie jeszcze nie zapomnieliście :)
Do napisania za kilka dni,
Sekret Nocy ஐ
poniedziałek, 16 grudnia 2013
czwartek, 8 sierpnia 2013
UWAGA! BARDZO WAŻNE! MUSISZ PRZECZYTAĆ!
Na początku chcę podziękować Anonimkowi (chodź mogłabyś się przynajmniej podpisać) za wszystko, co mi napisała. Te wszystkie negatywne Twoje opinie pomogły mi i to dużo. Ale mówię na serio. Dziękuję też za miłe słowa i przepraszam, że Cię i innych zawiodłam.
Tak samo chcę podziękować Alex Halliwell, za WIELKĄ pomoc, którą mi ofiarowała. Pomogła mi w chwilach, w których sama bym sobie nie poradziła, zawsze służyła wolną, pomocną ręką. Zawsze mogłam z nią pogadać, o czym tylko chciałam. Wyżalić się. Dziękuję Ci za to, Alex. Mimo, iż nie znam Cię osobiście, bardzo Cię szanuję i cieszę się, że jesteś.
Po drugie. Teraz odezwę się do komentarza kolejnego anonimka (cytuję):
"O żal jesteś kłamcą nie masz weny tylko wszystko zkopiowałaś dziś o 21 na polsat film leci film pt.,,KOSZMAR KOLEJNEGO LATA" przypadek? Nie sądze jest tam Amber jest seryjny morderca jest tajemnica kilku nastolatków jest to samo co tu tylko dałaś tu 1D oszukałaś NAS!!!!!!!!!" (koniec cytatu).
Czy ja was oszukałam? Czy mówiłam, że nie mam weny? Tu nie o to chodzi. Czy mówiłam, że mój blog nie powstał na podstawie horroru pt. "Koszmar minionego lata"? No właśnie. Nie. Chodź szczerze? Nie oglądałam tego horroru. Mimo, iż lubię horrory, nie oglądam ich bardzo często, bo pomimo mojego opowiadania, jestem strasznie bojaźliwą osobą, a jakikolwiek szmer w nocy, przyprawia mnie o dreszcze. Po prostu boję się. Ale czego? Właśnie to w tym najgorsze, że nie wiem. Po prostu nagle odczuwam strach, chodź nie wiem przed czym i skąd się bierze. A więc dlatego też horrory oglądam rzadko.
Dlaczego nie ogłosiłam wyników konkursów? Ponieważ nikt mi się nie zgłosił! Z resztą się nie dziwię. Jednak też mnie nie było, wróciłam dopiero 6.08. Mnie samej nie było przez ponad dwa miesiące na blogu. Dlaczego? Ponieważ przeskrobałam coś poważnego, ale w to nie wnikajmy. W każdym razie... Szczerze? Zapomniałam, o czym pisałam. Tak, wiem, głupia wymówka. Ale to prawda. Nie pamiętam nic z opowieści. Między innymi też podstrona "Bohaterowie" jest zamknięta. Mimo, iż przeczytałam wszystkie rozdziały po kilka razy, nadal nie potrafię się w tą historię wkręcić. Nic z niej nie rozumiem, a więc wiem, co czuli moi czytelnicy. Czy lubię ich tracić? Oczywiście, że nie. Z resztą nikt nie lubi. Rozdział próbuję napisać od przeszło dwóch miesięcy, ale nie mogę. Nie daję rady.
Sama wiem, że te pierwsze rozdziały były najlepsze (co sama rozpoznaję, czytając je), ale te ostatnie były po prostu okropne i trudno się z tym nie zgodzić. Wiem. Były krótkie, bez większego ładu, składu czy sensu, z mnóstwem błędów. Co się na to składało? Moje lenistwo, ale też miałam coraz mniej czasu. Potem nawet tych rozdziałów nie sprawdzałam. Przepraszam.
Dlatego też postanowiłam swoją historię rozpocząć ponownie. Takie wielkie, nowe otwarcie!
Zaczęłam już poprawiać rozdziały, chociaż na razie poprawiłam jedynie pięć. Zamierzam wykasować wszystkie rozdziały od tego momentu, gdzie uznam, że historia zaczęła się psuć. A co do bohaterów - uznałam (z resztą nie ja jedyna), że jest ich za dużo. Wszystko zaczyna się wszystkim mylić. Przepraszam te osoby, które zgłosiły się do konkursu, aby być tutaj bohaterem, ale muszę je usunąć. Usunę też kilka innych bohaterów. Ale to moja tajemnica, których. Przynajmniej na razie. No i kilka zakładek, a resztę dopracuję.
BARDZO WAS ZA WSZYSTKO PRZEPRASZAM, CO SIĘ STAŁO NA TYM BLOGU!
Mam nadzieję, że mnie zrozumiecie i wybaczycie mi moje błędy. Tak jak powiedziała kiedyś mądra osoba: "Najpierw trzeba upaść, aby potem się podnieść." Niestety ja mam bardzo dużo tych upadków, a podnieść się wciąż nie mogę. Nie pozwalają mi na to rany, które powstały, przy upadkach, a teraz nie chcą się zagoić. Mam nadzieję, że pomożecie mi je wyleczyć, a nie będziecie dosypywać do nich soli.
*Dobra, Wika, od tej chwili musisz się wziąć w garść. Nie możesz ich zawieść. Ponownie. I nie możesz się nad sobą użalać, bo każdy wie, że to właśnie Ty zawiniłaś. Teraz przestań się mazgaić i do roboty!*
Tak więc zbliżając się do końca mojej nie do końca poskładanej wypowiedzi, chciałabym was wszystkich jeszcze raz przeprosić, i powiedzieć, że teraz nastaną lepsze dni "Koszmaru minionego lata.", oczywiście o ile sami tego chcecie.
Tak więc mam do was tylko kilka słów na pożegnanie:
Przepraszam - za wszystko, dziękuję - za to, że jesteście, proszę - abyście pomogli mi wstać, ujrzeć światełko w ciemnym tunelu, którym nie będzie blask reflektorów rozpędzonego pociągu.
Z poszanowaniem i ukłonem w pas. Dla was. Kocham was.
Wika.
Tak samo chcę podziękować Alex Halliwell, za WIELKĄ pomoc, którą mi ofiarowała. Pomogła mi w chwilach, w których sama bym sobie nie poradziła, zawsze służyła wolną, pomocną ręką. Zawsze mogłam z nią pogadać, o czym tylko chciałam. Wyżalić się. Dziękuję Ci za to, Alex. Mimo, iż nie znam Cię osobiście, bardzo Cię szanuję i cieszę się, że jesteś.
Po drugie. Teraz odezwę się do komentarza kolejnego anonimka (cytuję):
"O żal jesteś kłamcą nie masz weny tylko wszystko zkopiowałaś dziś o 21 na polsat film leci film pt.,,KOSZMAR KOLEJNEGO LATA" przypadek? Nie sądze jest tam Amber jest seryjny morderca jest tajemnica kilku nastolatków jest to samo co tu tylko dałaś tu 1D oszukałaś NAS!!!!!!!!!" (koniec cytatu).
Czy ja was oszukałam? Czy mówiłam, że nie mam weny? Tu nie o to chodzi. Czy mówiłam, że mój blog nie powstał na podstawie horroru pt. "Koszmar minionego lata"? No właśnie. Nie. Chodź szczerze? Nie oglądałam tego horroru. Mimo, iż lubię horrory, nie oglądam ich bardzo często, bo pomimo mojego opowiadania, jestem strasznie bojaźliwą osobą, a jakikolwiek szmer w nocy, przyprawia mnie o dreszcze. Po prostu boję się. Ale czego? Właśnie to w tym najgorsze, że nie wiem. Po prostu nagle odczuwam strach, chodź nie wiem przed czym i skąd się bierze. A więc dlatego też horrory oglądam rzadko.
Dlaczego nie ogłosiłam wyników konkursów? Ponieważ nikt mi się nie zgłosił! Z resztą się nie dziwię. Jednak też mnie nie było, wróciłam dopiero 6.08. Mnie samej nie było przez ponad dwa miesiące na blogu. Dlaczego? Ponieważ przeskrobałam coś poważnego, ale w to nie wnikajmy. W każdym razie... Szczerze? Zapomniałam, o czym pisałam. Tak, wiem, głupia wymówka. Ale to prawda. Nie pamiętam nic z opowieści. Między innymi też podstrona "Bohaterowie" jest zamknięta. Mimo, iż przeczytałam wszystkie rozdziały po kilka razy, nadal nie potrafię się w tą historię wkręcić. Nic z niej nie rozumiem, a więc wiem, co czuli moi czytelnicy. Czy lubię ich tracić? Oczywiście, że nie. Z resztą nikt nie lubi. Rozdział próbuję napisać od przeszło dwóch miesięcy, ale nie mogę. Nie daję rady.
Sama wiem, że te pierwsze rozdziały były najlepsze (co sama rozpoznaję, czytając je), ale te ostatnie były po prostu okropne i trudno się z tym nie zgodzić. Wiem. Były krótkie, bez większego ładu, składu czy sensu, z mnóstwem błędów. Co się na to składało? Moje lenistwo, ale też miałam coraz mniej czasu. Potem nawet tych rozdziałów nie sprawdzałam. Przepraszam.
Dlatego też postanowiłam swoją historię rozpocząć ponownie. Takie wielkie, nowe otwarcie!
Zaczęłam już poprawiać rozdziały, chociaż na razie poprawiłam jedynie pięć. Zamierzam wykasować wszystkie rozdziały od tego momentu, gdzie uznam, że historia zaczęła się psuć. A co do bohaterów - uznałam (z resztą nie ja jedyna), że jest ich za dużo. Wszystko zaczyna się wszystkim mylić. Przepraszam te osoby, które zgłosiły się do konkursu, aby być tutaj bohaterem, ale muszę je usunąć. Usunę też kilka innych bohaterów. Ale to moja tajemnica, których. Przynajmniej na razie. No i kilka zakładek, a resztę dopracuję.
BARDZO WAS ZA WSZYSTKO PRZEPRASZAM, CO SIĘ STAŁO NA TYM BLOGU!
Mam nadzieję, że mnie zrozumiecie i wybaczycie mi moje błędy. Tak jak powiedziała kiedyś mądra osoba: "Najpierw trzeba upaść, aby potem się podnieść." Niestety ja mam bardzo dużo tych upadków, a podnieść się wciąż nie mogę. Nie pozwalają mi na to rany, które powstały, przy upadkach, a teraz nie chcą się zagoić. Mam nadzieję, że pomożecie mi je wyleczyć, a nie będziecie dosypywać do nich soli.
*Dobra, Wika, od tej chwili musisz się wziąć w garść. Nie możesz ich zawieść. Ponownie. I nie możesz się nad sobą użalać, bo każdy wie, że to właśnie Ty zawiniłaś. Teraz przestań się mazgaić i do roboty!*
Tak więc zbliżając się do końca mojej nie do końca poskładanej wypowiedzi, chciałabym was wszystkich jeszcze raz przeprosić, i powiedzieć, że teraz nastaną lepsze dni "Koszmaru minionego lata.", oczywiście o ile sami tego chcecie.
Tak więc mam do was tylko kilka słów na pożegnanie:
Przepraszam - za wszystko, dziękuję - za to, że jesteście, proszę - abyście pomogli mi wstać, ujrzeć światełko w ciemnym tunelu, którym nie będzie blask reflektorów rozpędzonego pociągu.
Z poszanowaniem i ukłonem w pas. Dla was. Kocham was.
Wika.
piątek, 8 marca 2013
Twenty-Two
- Victoria? Danielle?- Chłopak chodził korytarzami, szukając dziewczyn.
- Halo? Ktoś tu jest?- Rozległ się głos Dan, która po chwili się ujawniła.
- Danielle! Gdzie Tori? Jesteście całe?- Brunetka podbiegła do niego.- Uważaj, za Tobą!- Zdążył to jedynie wykrzyczeć, Peazer się odwróciła, zobaczyła kogoś w kapturze, prawie niewidocznego, bo zlewającego się z tłem, a jedynie jego srebrna broń połyskiwała, gdy towarzysz Danielle odepchnął ją, a kula trafiła w jego brzuch...
Upadł.
- O nie, Niall! Wszystko dobrze?!
- Danielle...- Powiedział cicho.
- Wiedz, że ja Cię zawsze kochałem... Ale Ty mnie nienawidziłaś, a więc to ukrywałem...- Wyszeptał, a Dan nie mogła uwierzyć własnym uszom.
- Już dobrze, Niall. Uspokój się, wszystko będzie OK. A teraz już nic nie mów, bo pleciesz bzdury...
- Ale to nie są bzdury!- Powiedział jak najgłośniej. No, na tyle głośno, na ile dał radę i miał sił. Rana po kuli nadal krwawiła, a jemu wiele czasu nie zostało. Wiedzieli o tym obydwoje, ale woleli od siebie odgonić złe myśli.
- Nie, Niall. To niemożliwe! Zastanów się, co mówisz...
- Ja wiem, co mówię...- Robił coraz większe przerwy między zdaniami.- Kocham Cię i zawsze kochałem. Taka jest prawda, przed nią nie uciekniesz.
- Och, Niall... Wybacz, że zawsze taka dla Ciebie byłam i tego nie zauważałam...- Kucnęła przy przyjacielu i go mocno uścisnęła.
- Pocałuj mnie.
- Co?- Była zdziwiona tym, co zaproponował.
- Pocałuj mnie. Proszę. Pocałuj...- Dziewczyna złączyła ich usta w pocałunku. Pewnie wydaje się wam, że to mało prawdopodobne. Czy ja wiem...? W każdym razie ona go pocałowała.
- Wow... Żałuję, że tyle na to musiałem czekać...- Dan zaśmiała się cichutko.
- Niall?
- Tak?
- A...- Chłopak zamknął oczy, Przestał oddychać.- Niall? Nial?! Niall, obudź się!- Chwyciła go za ramiona i zaczęła go trząść.- Żyj! Ty musisz żyć! Nie umieraj teraz!- Z jej oczu płynęły łzy.
- Danielle?- Ktoś wyszedł zza rogu.- Danielle? Danielle!- Vici podbiegła do niej.- O matko... Niall?! On żyje?!
- Nie!- Teraz już obydwie płakały.
- Yhym, uhym.- Ktoś odchrząknął głośno. Popatrzyły się zza siebie. Postać w kapturze. Victoria wstała i chciała do niego podejść, ale Peazer ją zatrzymała.
- Nie, Tori, nie. On nie jest tego wart...
- Możecie odejść.- Powiedział tajemniczy ktoś.
- Jak to możemy?- Zdziwiły się obydwie.
- Prosto. Na nogach. Korytarzem prosto, do końca, w prawo, po schodach, a później w lewo i tam są drzwi wyjściowe. Wystarczająco jasno?
- Dlaczego mamy ufać Tobie?!
- Bo daję wam teraz szansę, abyście uciekły! Macie 5 minut. Później ja wyruszam za wami. Ciekawe jak daleko odejdziecie. Pewnie i tak was dogonię.
- Chodź, Dan, uciekajmy!- Podniosła towarzyszkę.
- Oszalałaś?!
- Czas mija...- Wskazała na zegarek na swojej ręce, zakapturzona postać.
- To nasza jedyna szansa!
- To idź, ja nie idę!
- Nie zostawię Cię samą.- Powiedziała i mimo sprzeciwu przyjaciółki, pociągnęła ją za rękę w kierunku wyznaczonym przez tajemniczą postać. Czy to było szalone? Nieodpowiedzialne? Stanowczo tak. Ale to był jak los na loterię, albo jak karta. Zagrasz niewłaściwą - przegrasz, tu - stracisz życie. Zagrasz właściwą - wygrasz.
~*~
No, helooooooooooł. Co tam me pysiaczki porabiają? ;> Podoba się? A tam, taki tam... Dziś notka pod postem krótka :D Ale dzięki za te wszystkie komentarze pod ostatnim rozdziałem, kocham was! :D Aha, i to do Ciebie, White Robe. Nie masz się co tłumaczyć! Ja wszystko rozumiem! I się nie obrażam! Czy są wątki nieprawdopodobne? 100-procentowo! Ale to zależy od tego, jaka jest autorka... W sumie to ja, a więc takie rzeczy dziwne i nieprawdopodobne są absolutnie możliwe :D
Pa, misiaczki.
Wika, xx.
- Halo? Ktoś tu jest?- Rozległ się głos Dan, która po chwili się ujawniła.
- Danielle! Gdzie Tori? Jesteście całe?- Brunetka podbiegła do niego.- Uważaj, za Tobą!- Zdążył to jedynie wykrzyczeć, Peazer się odwróciła, zobaczyła kogoś w kapturze, prawie niewidocznego, bo zlewającego się z tłem, a jedynie jego srebrna broń połyskiwała, gdy towarzysz Danielle odepchnął ją, a kula trafiła w jego brzuch...
Upadł.
- O nie, Niall! Wszystko dobrze?!
- Danielle...- Powiedział cicho.
- Wiedz, że ja Cię zawsze kochałem... Ale Ty mnie nienawidziłaś, a więc to ukrywałem...- Wyszeptał, a Dan nie mogła uwierzyć własnym uszom.
- Już dobrze, Niall. Uspokój się, wszystko będzie OK. A teraz już nic nie mów, bo pleciesz bzdury...
- Ale to nie są bzdury!- Powiedział jak najgłośniej. No, na tyle głośno, na ile dał radę i miał sił. Rana po kuli nadal krwawiła, a jemu wiele czasu nie zostało. Wiedzieli o tym obydwoje, ale woleli od siebie odgonić złe myśli.
- Nie, Niall. To niemożliwe! Zastanów się, co mówisz...
- Ja wiem, co mówię...- Robił coraz większe przerwy między zdaniami.- Kocham Cię i zawsze kochałem. Taka jest prawda, przed nią nie uciekniesz.
- Och, Niall... Wybacz, że zawsze taka dla Ciebie byłam i tego nie zauważałam...- Kucnęła przy przyjacielu i go mocno uścisnęła.
- Pocałuj mnie.
- Co?- Była zdziwiona tym, co zaproponował.
- Pocałuj mnie. Proszę. Pocałuj...- Dziewczyna złączyła ich usta w pocałunku. Pewnie wydaje się wam, że to mało prawdopodobne. Czy ja wiem...? W każdym razie ona go pocałowała.
- Wow... Żałuję, że tyle na to musiałem czekać...- Dan zaśmiała się cichutko.
- Niall?
- Tak?
- A...- Chłopak zamknął oczy, Przestał oddychać.- Niall? Nial?! Niall, obudź się!- Chwyciła go za ramiona i zaczęła go trząść.- Żyj! Ty musisz żyć! Nie umieraj teraz!- Z jej oczu płynęły łzy.
- Danielle?- Ktoś wyszedł zza rogu.- Danielle? Danielle!- Vici podbiegła do niej.- O matko... Niall?! On żyje?!
- Nie!- Teraz już obydwie płakały.
- Yhym, uhym.- Ktoś odchrząknął głośno. Popatrzyły się zza siebie. Postać w kapturze. Victoria wstała i chciała do niego podejść, ale Peazer ją zatrzymała.
- Nie, Tori, nie. On nie jest tego wart...
- Możecie odejść.- Powiedział tajemniczy ktoś.
- Jak to możemy?- Zdziwiły się obydwie.
- Prosto. Na nogach. Korytarzem prosto, do końca, w prawo, po schodach, a później w lewo i tam są drzwi wyjściowe. Wystarczająco jasno?
- Dlaczego mamy ufać Tobie?!
- Bo daję wam teraz szansę, abyście uciekły! Macie 5 minut. Później ja wyruszam za wami. Ciekawe jak daleko odejdziecie. Pewnie i tak was dogonię.
- Chodź, Dan, uciekajmy!- Podniosła towarzyszkę.
- Oszalałaś?!
- Czas mija...- Wskazała na zegarek na swojej ręce, zakapturzona postać.
- To nasza jedyna szansa!
- To idź, ja nie idę!
- Nie zostawię Cię samą.- Powiedziała i mimo sprzeciwu przyjaciółki, pociągnęła ją za rękę w kierunku wyznaczonym przez tajemniczą postać. Czy to było szalone? Nieodpowiedzialne? Stanowczo tak. Ale to był jak los na loterię, albo jak karta. Zagrasz niewłaściwą - przegrasz, tu - stracisz życie. Zagrasz właściwą - wygrasz.
~*~
No, helooooooooooł. Co tam me pysiaczki porabiają? ;> Podoba się? A tam, taki tam... Dziś notka pod postem krótka :D Ale dzięki za te wszystkie komentarze pod ostatnim rozdziałem, kocham was! :D Aha, i to do Ciebie, White Robe. Nie masz się co tłumaczyć! Ja wszystko rozumiem! I się nie obrażam! Czy są wątki nieprawdopodobne? 100-procentowo! Ale to zależy od tego, jaka jest autorka... W sumie to ja, a więc takie rzeczy dziwne i nieprawdopodobne są absolutnie możliwe :D
Pa, misiaczki.
Wika, xx.
czwartek, 7 marca 2013
Twenty-One
*Dryń, dryń.* Nowy sms.
"Wyście myśleli, że znaleźliście się tutaj przypadkiem? Nie ma przypadków. Sam wszystko zaplanowałem. I jestem z siebie dumny! Jeszcze pożałujecie swoich czynów sprzed roku. Ja nadal to pamiętam i nie odpuszczę, dopóki nie zabiję. Mam nadzieję, że jednak pobawimy się trochę dłużej.
~XYZ."
- On jest psychiczny!- Krzyknęła wściekła Violanta. Ta, umie się opanować.
- Nam to mówisz?- El uniosła jedną brew.
- Trzeba odkryć kim on jest!
- A myślisz, że nie próbowaliśmy?- Wtrącił Louis. Dalej powiedział Hazza:
- Niestety wszystko na marne. Jeśli coś chcemy zrobić, ktoś cierpi. Ginie, albo zostanie porwany. Więc postanowiliśmy już się nie wtrącać zostawić to w spokoju.
- Ale jak wy tak możecie?!- Zapytała Ruda z niedowierzaniem.
- Nie możemy, musimy...- Powiedział chicho Liam.
- Ja tek tego nie zostawię! Odkryję jego tożsamość i w dodatku znajdę dziewczyny!- Nie ustępowała. Tym razem odezwał się Zayn:
- ŁATWO CI MÓWIĆ! NIE WIESZ, PRZEZ JAKIE PIEKŁO MY PRZECHODZIMY! NAWET SOBIE TEGO NIE WYOBRAŻASZ! A WIĘC W KOŃCU SIĄDŹ SOBIE I CHOĆ RAZ BĄDŹ CICHO!- Wybuchnął. Biedna dziewczyna tak się przestraszyła, że cofnęła się parę kroków do tyłu i skuliła się.
- Musimy się z tego miejsca jakoś wydostać!- Zaczęła Victoria, nerwowo chodząc po pokoju.
- No, ale co?- Spytała znudzona już Danielle.
- Dan, otrząśnij się!- Vici zatrzymała się przed Brunetką, swoje ręce położyła na jej ramionach i zaczęła nią trząść, tak, jakby chciała ją obudzić.- Jesteśmy tu już od dwóch tygodni!
- Ale co się czepiasz?!- Dan zrzuciła ręce towarzyszki z siebie.- Dają nam jedzenie, dostajemy picie, mamy łóżka, gdzie możemy spać, a nawet mamy łazienkę. Czego chcieć więcej?
- A nie wydaje Ci się, że coś jest nie tak? Pezz porwali i nie wiadomo, co się z nią dzieje, Ellę zabili, tak samo jak Camilę. Ich losem się jakoś ten XYZ nie przejął, a naszym tak? Coś tu śmierdzi...
- W sumie ma...- Przerwała w pół zdania. Wpadła na pewną myśl, niestety dla nich nie korzystną. Przełknęła ślinę.- A co, jeśli to my mamy być kolejnymi ofiarami? Może z Perrie też tak postępował...
-...- Zapadła głucha, krępująca cisza...
- GDZIE ONE SĄ?!- Chłopak okładał XYZ pięściami.
- Uspokój się, bo je zabiję!
- A wtedy ja zabiję Ciebie!
- No, śnij!- To zdrajcę swoich przyjaciół jeszcze bardziej zdenerwowało, ale w porę się opamiętał. Spojrzał z pogardą na twarz przeciwnika, a z jego nosa sączyła się krew, którą otarł jednym ruchem ręki, w rękaw koszulki.
- Gdzie one są?- Zapytał, już spokojniej.
- Grange Street 8. Przyjdź sam. Powiesz komuś - zabije je. Przyjdziesz sam - MOŻE- Podkreślił to słowo.- Dasz radę je uratować. Pamiętaj, pierwsza w nocy.
- Masz?- Zapytała z nadzieją w głosie Danielle. Była za piętnaście pierwsza, oczywiście w nocy, a one licząc, że ich prześladowca śpi, próbowały otworzyć dwoma wsuwkami drzwi.
- Jeszcze chwila...
- Robiłaś to już kiedyś?
- Nie, ale widziałam w telewizji... Jedną podważyć, drugą przekręcić... Chwila, jeszcze chwila... Mam!- Coś cichuteńko trzasnęło.
- Nie wierzę że Ci się udało.
- Ja też nie...
- Chyba zacznę oglądać też te Twoje seriale kryminalne. Można się z nich wiele nauczyć...
- Ciiiiii!- Uciszyła ją.- Rozdzielimy się. Ja idę w lewo, Ty w prawo. Wtedy będziemy miały większe szanse.
- Jasne.
- Victoria? Danielle?- Chłopak chodził korytarzami, szukając dziewczyn.
- Halo? Ktoś tu jest?- Rozległ się głos Dan, która po chwili się ujawniła.
- Danielle! Gdzie Tori? Jesteście całe?- Brunetka podbiegła do niego.- Uważaj, za Tobą!- Zdążył to jedynie wykrzyczeć, Peazer się odwróciła, zobaczyła kogoś w kapturze, prawie niewidocznego, bo zlewającego się z tłem, a jedynie jego srebrna broń połyskiwała, gdy towarzysz Danielle odepchnął ją, a kula trafiła w jego brzuch...
~*~
Jestem naprawdę okropna! Kończę w takim momencie! :D No, to kim jest zdrajca? Kto zginie? Obstawialiście głównie, że Harry (34%), dalej Liam (28%), Niall (20%), a Zayn i Louis na końcu (8%). A jak jest naprawdę? Dowiecie się w następnym rozdziale...
Ale mówić, na kogo głosowaliście i dlaczego :D Przyznawać się! xD
Ktoś mi napisał, że moje opowiadanie jest dziwne... Powiadam Ci, gdybyś spotkała mnie, uznałabyś, że to opowiadanie jest całkiem normalne! Heh, cała ja xD
Prawdopodobnie już za niedługo będę miała nowy szablon. Ciekawe, co z tego wyjdzie...
I dzięki wam za ponad 11 tysięcy odwiedzin! Jesteście boscy <33 A nawet blog miesiąca nie trwa :D
Ja tymczasem spadam, pa ;33
Wika, xx.
"Wyście myśleli, że znaleźliście się tutaj przypadkiem? Nie ma przypadków. Sam wszystko zaplanowałem. I jestem z siebie dumny! Jeszcze pożałujecie swoich czynów sprzed roku. Ja nadal to pamiętam i nie odpuszczę, dopóki nie zabiję. Mam nadzieję, że jednak pobawimy się trochę dłużej.
~XYZ."
- On jest psychiczny!- Krzyknęła wściekła Violanta. Ta, umie się opanować.
- Nam to mówisz?- El uniosła jedną brew.
- Trzeba odkryć kim on jest!
- A myślisz, że nie próbowaliśmy?- Wtrącił Louis. Dalej powiedział Hazza:
- Niestety wszystko na marne. Jeśli coś chcemy zrobić, ktoś cierpi. Ginie, albo zostanie porwany. Więc postanowiliśmy już się nie wtrącać zostawić to w spokoju.
- Ale jak wy tak możecie?!- Zapytała Ruda z niedowierzaniem.
- Nie możemy, musimy...- Powiedział chicho Liam.
- Ja tek tego nie zostawię! Odkryję jego tożsamość i w dodatku znajdę dziewczyny!- Nie ustępowała. Tym razem odezwał się Zayn:
- ŁATWO CI MÓWIĆ! NIE WIESZ, PRZEZ JAKIE PIEKŁO MY PRZECHODZIMY! NAWET SOBIE TEGO NIE WYOBRAŻASZ! A WIĘC W KOŃCU SIĄDŹ SOBIE I CHOĆ RAZ BĄDŹ CICHO!- Wybuchnął. Biedna dziewczyna tak się przestraszyła, że cofnęła się parę kroków do tyłu i skuliła się.
- Musimy się z tego miejsca jakoś wydostać!- Zaczęła Victoria, nerwowo chodząc po pokoju.
- No, ale co?- Spytała znudzona już Danielle.
- Dan, otrząśnij się!- Vici zatrzymała się przed Brunetką, swoje ręce położyła na jej ramionach i zaczęła nią trząść, tak, jakby chciała ją obudzić.- Jesteśmy tu już od dwóch tygodni!
- Ale co się czepiasz?!- Dan zrzuciła ręce towarzyszki z siebie.- Dają nam jedzenie, dostajemy picie, mamy łóżka, gdzie możemy spać, a nawet mamy łazienkę. Czego chcieć więcej?
- A nie wydaje Ci się, że coś jest nie tak? Pezz porwali i nie wiadomo, co się z nią dzieje, Ellę zabili, tak samo jak Camilę. Ich losem się jakoś ten XYZ nie przejął, a naszym tak? Coś tu śmierdzi...
- W sumie ma...- Przerwała w pół zdania. Wpadła na pewną myśl, niestety dla nich nie korzystną. Przełknęła ślinę.- A co, jeśli to my mamy być kolejnymi ofiarami? Może z Perrie też tak postępował...
-...- Zapadła głucha, krępująca cisza...
- GDZIE ONE SĄ?!- Chłopak okładał XYZ pięściami.
- Uspokój się, bo je zabiję!
- A wtedy ja zabiję Ciebie!
- No, śnij!- To zdrajcę swoich przyjaciół jeszcze bardziej zdenerwowało, ale w porę się opamiętał. Spojrzał z pogardą na twarz przeciwnika, a z jego nosa sączyła się krew, którą otarł jednym ruchem ręki, w rękaw koszulki.
- Gdzie one są?- Zapytał, już spokojniej.
- Grange Street 8. Przyjdź sam. Powiesz komuś - zabije je. Przyjdziesz sam - MOŻE- Podkreślił to słowo.- Dasz radę je uratować. Pamiętaj, pierwsza w nocy.
- Masz?- Zapytała z nadzieją w głosie Danielle. Była za piętnaście pierwsza, oczywiście w nocy, a one licząc, że ich prześladowca śpi, próbowały otworzyć dwoma wsuwkami drzwi.
- Jeszcze chwila...
- Robiłaś to już kiedyś?
- Nie, ale widziałam w telewizji... Jedną podważyć, drugą przekręcić... Chwila, jeszcze chwila... Mam!- Coś cichuteńko trzasnęło.
- Nie wierzę że Ci się udało.
- Ja też nie...
- Chyba zacznę oglądać też te Twoje seriale kryminalne. Można się z nich wiele nauczyć...
- Ciiiiii!- Uciszyła ją.- Rozdzielimy się. Ja idę w lewo, Ty w prawo. Wtedy będziemy miały większe szanse.
- Jasne.
- Victoria? Danielle?- Chłopak chodził korytarzami, szukając dziewczyn.
- Halo? Ktoś tu jest?- Rozległ się głos Dan, która po chwili się ujawniła.
- Danielle! Gdzie Tori? Jesteście całe?- Brunetka podbiegła do niego.- Uważaj, za Tobą!- Zdążył to jedynie wykrzyczeć, Peazer się odwróciła, zobaczyła kogoś w kapturze, prawie niewidocznego, bo zlewającego się z tłem, a jedynie jego srebrna broń połyskiwała, gdy towarzysz Danielle odepchnął ją, a kula trafiła w jego brzuch...
~*~
Jestem naprawdę okropna! Kończę w takim momencie! :D No, to kim jest zdrajca? Kto zginie? Obstawialiście głównie, że Harry (34%), dalej Liam (28%), Niall (20%), a Zayn i Louis na końcu (8%). A jak jest naprawdę? Dowiecie się w następnym rozdziale...
Ale mówić, na kogo głosowaliście i dlaczego :D Przyznawać się! xD
Ktoś mi napisał, że moje opowiadanie jest dziwne... Powiadam Ci, gdybyś spotkała mnie, uznałabyś, że to opowiadanie jest całkiem normalne! Heh, cała ja xD
Prawdopodobnie już za niedługo będę miała nowy szablon. Ciekawe, co z tego wyjdzie...
I dzięki wam za ponad 11 tysięcy odwiedzin! Jesteście boscy <33 A nawet blog miesiąca nie trwa :D
Ja tymczasem spadam, pa ;33
Wika, xx.
środa, 6 marca 2013
Twenty
Chodzili, szukali, zaglądali do szaf, ale nic. Z resztą tam było strasznie ciemno.
- Chwila... Czujecie?- Zapytał Malik.
- Co?- Spytał nie wiedzący o co Mulatowi chodzi, Harry.
- Jakby...
- O nie...- Przerwał wypowiedź Bruneta, Loueh i wskazał palcem na wannę. Znieruchomieli, gdy popatrzyli w pokazaną stronę. To "o nie..." jest już charakterystyczne dla Louisa, trzeba się przyzwyczaić...- Czy wy...- Przerwał, jakby dalsze słowa nie chciały mu przejść przez gardło.- Czy wy też to widzicie...?
- Niestety tak...- Powiedziała cichutko Abby. Z jej oczu popłynęły gorzkie łzy...
Patrzyli ze łzami w oczach na Rachel, leżącą w wannie. Wanna była wypełniona krwią.
Ich telefony ponownie zawibrowały. Nowa wiadomość.
"O, Rachel nie żyje! O nie! Trzeba było samej jej nie zostawać. Szkoda, że nie słyszeliście, jak krzyczała i błagała o przebaczenie, gdy zabierałem jej krew. Bo to chyba oczywiste, że robiłem to na żywca. Zostało jej pół litra krwi w sobie, bo tyle zawsze musi zostać. A to pech, mógłbym sobie ją zabrać... Było was dziesięciu, potem czternastu, a na końcu piętnastu. Wyeliminowałem cztery osoby, o dwóch nic nie wiecie, a więc zostało was dziewięć. Hmmm... Już nie tak dużo, nieprawdaż? A wy nadal nie wiecie co zrobiłem z Victorią i Danielle, prawda? Nie chcę wam liczyć, ale nie ma je już dwa tygodnie... A może już nie żyją? Może już je zabiłem, a ich biedne ciała poniewierają się po tym wielkim świecie, nie wiadomo gdzie, nie wiadomo jak, nie wiadomo kiedy... Ale spokojnie. Już niedługo nie zostanie nikt. Nie, ktoś zostanie. ZDRAJCA. Ale kto nim jest...? Musicie się dowiedzieć sami... Miejcie się na baczności.
~XYZ."
- Dość długa ta wiadomość.- Powiedziała Violatna.
- V!- Ofuczała ją Eleanor.
- No dobra, już dobra, chcę sojusz.- Ruda podniosła ręce w geście poddanie się.
- Co z nią robimy?- Zapytał Malik.
- Musimy coś zrobić.- Powiedział Harry, a oczu płynęły mu potoki łez. Jednakże bardziej przejmował się oczywiście Vici, a nie Rachel. Ona była mu obojętna. Victoria nie... Bolało go, że nic nie mógł zrobić. Nie mógł jej uratować...
- A może...?- Zaczął Louis.
- Nie, Lou. Nie zakopiemy jej znowu w lesie.- Przerwała mu Elka.
-....- Nie odezwał się.
- Może ktoś ma jakieś inne pomysły?- Zapytała z nadzieją wypisaną na twarzy, Eleanor.
-....- Zapadła głusza cisza.
- A może by tak...- Zastanawiał się głośno Liam.
- Co? Co może by tak? Co?!
- El, uspokój się.- Położył ręce na jej ramionach.- Już spokojnie... Ciiiiiiiiii... Już cicho... Opanuj się...- Uspokajał ją.- Pamiętacie to auto, co widzieliśmy przed domem?- Zwrócił się do wszystkich.
- Jakie auto?- Zapytała Abby. No tak, ani razu o nim nie wspomnieli.
- No to, które zamierzałyście sprzedać.
- Ale my nie sprzedawałyśmy żadnego samochodu. My nawet go nie mieliśmy...
- Co?!- Perrie nie wierzyła własnym uszom.
- No tak, nie widzieliśmy i nie mieliśmy żadnego pojazdu czterokołowego!
- Ej, ludzie... Czy to był Ford?- Wtrąciła Viola.
- Tak...- Powiedziała niepewnie El.
- Widziałam, że ktoś nim odjeżdża z waszego podwórka...
- I nam tego nie powiedziałaś?!
- Sądziłam , że to ktoś od was. Albo może właściciel...
- To źle sądziłaś.
- Wiesz może jak wyglądał?- Spytała się dziewczyny w czarnych okularach, Drea.
- Nie, miał na głowie kaptur. Był ubrany w dresy, a na górę miał za dużą bluzę. Był wysoki.
- Był sam?
- Nie wiem, nie widziałam. Może ktoś był na tylnych siedzeniach, ale okna są przyciemniane, a więc trudno powiedzieć.- Wypowiedziała się na końcu panna Blue.
*Dryń, dryń.* Nowy sms.
"Wyście myśleli, że znaleźliście się tutaj przypadkiem? Nie ma przypadków. Sam wszystko zaplanowałem. I jestem z siebie dumny! Jeszcze pożałujecie swoich czynów sprzed roku. Ja nadal to pamiętam i nie odpuszczę, dopóki nie zabiję. Mam nadzieję, że jednak pobawimy się trochę dłużej.
~XYZ."
~*~
Tak, wiem, kończę w takim momencie. ach, ja niedobra! xD Zamierzałam inaczej napisać rozdział, ale siła wyższa zadecydowała. Sorry, że dopiero dzisiaj, ale no, niestety... Wcześniej, to znaczy wczoraj nie dałam rady. Ale chyba nie wyszedł najgorzej, co? ^^ Liczę na szczere komentarze ;**
Wiecie, że blog już istnieje 3 tygodnie i 1 dzień?! OMG, jak dużo!
Mam nadzieję, że was nie zanudzam :D
Awwwwwwww *.* Dzięki, NIALLSPOTATO za nominowanie mnie znowu :D
http://wonderworld-by-skarllex.blogspot.com - nowy blog Skarllex Stylinson.
Wejdźcie, dziewczyna liczy na komentarze oraz poczytanie jej rozdziałów.
Osobiście uważam, że bohaterka jest piękna <33 Znajduje się tam jedynie prolog, a więc zapraszam.
Chcesz szablon? Potrzebujesz jakiegoś w szybkim tempie? To wpadaj tutaj i zamawiaj: http://www.the-spiral-graphic.blogspot.com Z rezultatu będziesz zadowolone!
Tyle chyba ode mnie... No to spadam, pa ;**
Wika xx
- Chwila... Czujecie?- Zapytał Malik.
- Co?- Spytał nie wiedzący o co Mulatowi chodzi, Harry.
- Jakby...
- O nie...- Przerwał wypowiedź Bruneta, Loueh i wskazał palcem na wannę. Znieruchomieli, gdy popatrzyli w pokazaną stronę. To "o nie..." jest już charakterystyczne dla Louisa, trzeba się przyzwyczaić...- Czy wy...- Przerwał, jakby dalsze słowa nie chciały mu przejść przez gardło.- Czy wy też to widzicie...?
- Niestety tak...- Powiedziała cichutko Abby. Z jej oczu popłynęły gorzkie łzy...
Patrzyli ze łzami w oczach na Rachel, leżącą w wannie. Wanna była wypełniona krwią.
Ich telefony ponownie zawibrowały. Nowa wiadomość.
"O, Rachel nie żyje! O nie! Trzeba było samej jej nie zostawać. Szkoda, że nie słyszeliście, jak krzyczała i błagała o przebaczenie, gdy zabierałem jej krew. Bo to chyba oczywiste, że robiłem to na żywca. Zostało jej pół litra krwi w sobie, bo tyle zawsze musi zostać. A to pech, mógłbym sobie ją zabrać... Było was dziesięciu, potem czternastu, a na końcu piętnastu. Wyeliminowałem cztery osoby, o dwóch nic nie wiecie, a więc zostało was dziewięć. Hmmm... Już nie tak dużo, nieprawdaż? A wy nadal nie wiecie co zrobiłem z Victorią i Danielle, prawda? Nie chcę wam liczyć, ale nie ma je już dwa tygodnie... A może już nie żyją? Może już je zabiłem, a ich biedne ciała poniewierają się po tym wielkim świecie, nie wiadomo gdzie, nie wiadomo jak, nie wiadomo kiedy... Ale spokojnie. Już niedługo nie zostanie nikt. Nie, ktoś zostanie. ZDRAJCA. Ale kto nim jest...? Musicie się dowiedzieć sami... Miejcie się na baczności.
~XYZ."
- Dość długa ta wiadomość.- Powiedziała Violatna.
- V!- Ofuczała ją Eleanor.
- No dobra, już dobra, chcę sojusz.- Ruda podniosła ręce w geście poddanie się.
- Co z nią robimy?- Zapytał Malik.
- Musimy coś zrobić.- Powiedział Harry, a oczu płynęły mu potoki łez. Jednakże bardziej przejmował się oczywiście Vici, a nie Rachel. Ona była mu obojętna. Victoria nie... Bolało go, że nic nie mógł zrobić. Nie mógł jej uratować...
- A może...?- Zaczął Louis.
- Nie, Lou. Nie zakopiemy jej znowu w lesie.- Przerwała mu Elka.
-....- Nie odezwał się.
- Może ktoś ma jakieś inne pomysły?- Zapytała z nadzieją wypisaną na twarzy, Eleanor.
-....- Zapadła głusza cisza.
- A może by tak...- Zastanawiał się głośno Liam.
- Co? Co może by tak? Co?!
- El, uspokój się.- Położył ręce na jej ramionach.- Już spokojnie... Ciiiiiiiiii... Już cicho... Opanuj się...- Uspokajał ją.- Pamiętacie to auto, co widzieliśmy przed domem?- Zwrócił się do wszystkich.
- Jakie auto?- Zapytała Abby. No tak, ani razu o nim nie wspomnieli.
- No to, które zamierzałyście sprzedać.
- Ale my nie sprzedawałyśmy żadnego samochodu. My nawet go nie mieliśmy...
- Co?!- Perrie nie wierzyła własnym uszom.
- No tak, nie widzieliśmy i nie mieliśmy żadnego pojazdu czterokołowego!
- Ej, ludzie... Czy to był Ford?- Wtrąciła Viola.
- Tak...- Powiedziała niepewnie El.
- Widziałam, że ktoś nim odjeżdża z waszego podwórka...
- I nam tego nie powiedziałaś?!
- Sądziłam , że to ktoś od was. Albo może właściciel...
- To źle sądziłaś.
- Wiesz może jak wyglądał?- Spytała się dziewczyny w czarnych okularach, Drea.
- Nie, miał na głowie kaptur. Był ubrany w dresy, a na górę miał za dużą bluzę. Był wysoki.
- Był sam?
- Nie wiem, nie widziałam. Może ktoś był na tylnych siedzeniach, ale okna są przyciemniane, a więc trudno powiedzieć.- Wypowiedziała się na końcu panna Blue.
*Dryń, dryń.* Nowy sms.
"Wyście myśleli, że znaleźliście się tutaj przypadkiem? Nie ma przypadków. Sam wszystko zaplanowałem. I jestem z siebie dumny! Jeszcze pożałujecie swoich czynów sprzed roku. Ja nadal to pamiętam i nie odpuszczę, dopóki nie zabiję. Mam nadzieję, że jednak pobawimy się trochę dłużej.
~XYZ."
~*~
Tak, wiem, kończę w takim momencie. ach, ja niedobra! xD Zamierzałam inaczej napisać rozdział, ale siła wyższa zadecydowała. Sorry, że dopiero dzisiaj, ale no, niestety... Wcześniej, to znaczy wczoraj nie dałam rady. Ale chyba nie wyszedł najgorzej, co? ^^ Liczę na szczere komentarze ;**
Wiecie, że blog już istnieje 3 tygodnie i 1 dzień?! OMG, jak dużo!
Mam nadzieję, że was nie zanudzam :D
Awwwwwwww *.* Dzięki, NIALLSPOTATO za nominowanie mnie znowu :D
http://wonderworld-by-skarllex.blogspot.com - nowy blog Skarllex Stylinson.
Wejdźcie, dziewczyna liczy na komentarze oraz poczytanie jej rozdziałów.
Osobiście uważam, że bohaterka jest piękna <33 Znajduje się tam jedynie prolog, a więc zapraszam.
Chcesz szablon? Potrzebujesz jakiegoś w szybkim tempie? To wpadaj tutaj i zamawiaj: http://www.the-spiral-graphic.blogspot.com Z rezultatu będziesz zadowolone!
Tyle chyba ode mnie... No to spadam, pa ;**
Wika xx
wtorek, 5 marca 2013
Nineteen
- Czy na pewno możemy Cię zostawić samą w domu na ten weekend?- Zapytała chyba po raz setny Rachel, Eleanor. Rach była chora, a w tym tygodniu mieli wyjechać na tydzień nad morze.... Tsaaa... Ciekawą porę sobie wybrali. Jest wiosna...No, ale jechali tam w jakimś celu. Mieli się z kimś spotkać. A dokładniej z siostrą Rach... Jednak ona miała inną sytuację, ale nadal straszną. Miała przeszczepianą rogówkę. Przez to widziała duchy jakiś ludzi... One też ją nawiedzały. Wiem, to brzmi jak z jakiegoś tandetnego horroru. I właśnie ona się tak czuła. Bała się otwierać oczy rano, by nikogo nie zobaczyć. Nie wychodziła z domu, zamknęła się w swoim pokoju i wychodziła z niego tylko przy wyjątkowych sytuacjach. Jej mama była naprawdę przerażona. Czasami Allie, bo tak dziewczyna miała na imię, budziła się z krzykiem w nocy. Podczas snu pawie co noc płakała. Nikt nie wiedział, jak pomóc dziewczynie. Nawet odprawiane egzorcyzmy kończyły się niepowodzeniem. Biedna All, naprawdę biedna... Ale niespodziewanie to nagle ustało. Nie wiedziała jak, nie wiedziała gdzie... Po prostu przestała widzieć duchy... Ale ona nie wie, że to nie zniknęło i się jeszcze pojawi...
- Jejku, jestem już dorosła. Spokojnie, dam sobie radę!- Przekonywała ich Bilson.
- Nie wątpię. Ale może jednak trzeba by było, aby ktoś z Tobą został?
- Nie,nie potrzeba. A teraz już jedźcie, bo się spóźnicie na samolot.
- Pa, Rach.- Pomachała na pożegnanie Perrie. To właściwie jej wypoczynek był najbardziej potrzebny. W końcu tyle się nacierpiała.
- No, jedźcie już, pa.- Pospieszyła towarzystwo 32-latka, gdy już się z nią pożegnali. Co prawda nie było o nich wieści. Cierpieli przez to, ale próbowali tego nie okazywać, głownie ze względu na Pezz. Tyle biedna przecierpiała... Ale w szczególności Harry najbardziej cierpiał. Całe nocy wypłakiwał łzy do poduszki. Z resztą nie tylko on...
- Wróciliśmy!- Krzyknął Zayn już w progu drzwi, po powrocie z tygodniowej wycieczki i ucieczki od świata, w którym cały czas żyli w strachu.
- Tęskniłaś?- Zaśmiał się Niall.
- Rach? Rachel?- Liam zaczął rozglądać się po pokojach. Nie ma jej. Nie ma nikogo.- Ej, ludzie...- Zaczął.- Mamy problem. Rachel nigdzie nie ma...
- Jak to nie ma?!- Wkurzyła się El.- Co?! Nie, ona musi gdzieś tu być!- Zaczęła gorączkowo biegać po mieszkaniu.- Rachel?! Rach, jesteś?! No wyłaź już, wiemy, że tutaj jesteś! Rachel!- Cały czas wrzeszczała na cały głos. Ale nie. Nie ma jej. Nie ma...
- Został tylko strych.- Powiedział Niall.
- Chcesz tam...- Drea wskazała palcem na sufit, ale wiadomo, że chodziło jej o ostatnie piętro, jakim jest strych. Przełknęła ślinę.- Chcesz tam iść?
- A dlaczego nie?
- ....- Nie odpowiedział nikt. Zapadła krępująca cisza.
- Widzicie? Brak argumentów. Idziemy.- Stanowczo oznajmił Blondyn i wraz z resztą udał się w wyznaczone miejsce.
Chodzili, szukali, zaglądali do szaf, ale nic. Z resztą tam było strasznie ciemno.
- Chwila... Czujecie?- Zapytał Malik.
- Co?- Spytał nie wiedzący o co Mulatowi chodzi, Harry.
- Jakby...
- O nie...- Przerwał wypowiedź Bruneta, Loueh i wskazał palcem na wannę. Znieruchomieli, gdy popatrzyli w pokazaną stronę. To "o nie..." jest już charakterystyczne dla Louisa, trzeba się przyzwyczaić...- Czy wy...- Przerwał, jakby dalsze słowa nie chciały mu przejść przez gardło.- Czy wy też to widzicie...?
- Niestety tak...- Powiedziała cichutko Abby. Z jej oczu popłynęły gorzkie łzy...
~*~
Wybaczcie, że taki krótki, ale weny dzisiaj nie miałam. Mam nadzieję, że się poprawię <33
Droga Niall ate me. ale mi odwalasz komentarze :D Później tylko z nich leję ;P Czasem to się wydaje, jakbyś z kimś rozmawiała xD
Dzięki za wszystkie słowa o moich rozdziałach ;33
Drogi anonimie to, co napisałam, nie oznaczało, że się obraziłam czy coś. Nie, nawet odwrotnie :D Po prostu źle to zinterpretowałeś, chodziło mi o to, iż jeszcze was czymś zaskoczę ^^ I nie masz się czego bać, spokojnie xD I tak, masz rację. Właśnie chcę, abyście pisały, co odczuwacie podczas czytania tego xD A co do tego, że niby nie mogę znieść słów krytyki - tyle, co ja umiem znieść, a szczególnie krytykę, to Ci się pewnie w głowie nie mieści, a więc przy tym racji nie masz.
Dodałam ankietę:
"Kto wg Ciebie zna XYZ i jest zdrajcą?"
Głosujcie, ciekawa jestem, kogo wybierzecie :D
Daję wam na to dwa dni, później się dowiecie, kto nim jest ;P Kto dobrze obstawi? ^^
Dodałam dwie nowe rzeczy, znajduję się one nad rybkami:
dokładniejsza statystyka oraz... ilość dni do wakacji!!! :D
No to chyba tyle ode mnie,
Całuski,
Wika xx
- Jejku, jestem już dorosła. Spokojnie, dam sobie radę!- Przekonywała ich Bilson.
- Nie wątpię. Ale może jednak trzeba by było, aby ktoś z Tobą został?
- Nie,nie potrzeba. A teraz już jedźcie, bo się spóźnicie na samolot.
- Pa, Rach.- Pomachała na pożegnanie Perrie. To właściwie jej wypoczynek był najbardziej potrzebny. W końcu tyle się nacierpiała.
- No, jedźcie już, pa.- Pospieszyła towarzystwo 32-latka, gdy już się z nią pożegnali. Co prawda nie było o nich wieści. Cierpieli przez to, ale próbowali tego nie okazywać, głownie ze względu na Pezz. Tyle biedna przecierpiała... Ale w szczególności Harry najbardziej cierpiał. Całe nocy wypłakiwał łzy do poduszki. Z resztą nie tylko on...
- Wróciliśmy!- Krzyknął Zayn już w progu drzwi, po powrocie z tygodniowej wycieczki i ucieczki od świata, w którym cały czas żyli w strachu.
- Tęskniłaś?- Zaśmiał się Niall.
- Rach? Rachel?- Liam zaczął rozglądać się po pokojach. Nie ma jej. Nie ma nikogo.- Ej, ludzie...- Zaczął.- Mamy problem. Rachel nigdzie nie ma...
- Jak to nie ma?!- Wkurzyła się El.- Co?! Nie, ona musi gdzieś tu być!- Zaczęła gorączkowo biegać po mieszkaniu.- Rachel?! Rach, jesteś?! No wyłaź już, wiemy, że tutaj jesteś! Rachel!- Cały czas wrzeszczała na cały głos. Ale nie. Nie ma jej. Nie ma...
- Został tylko strych.- Powiedział Niall.
- Chcesz tam...- Drea wskazała palcem na sufit, ale wiadomo, że chodziło jej o ostatnie piętro, jakim jest strych. Przełknęła ślinę.- Chcesz tam iść?
- A dlaczego nie?
- ....- Nie odpowiedział nikt. Zapadła krępująca cisza.
- Widzicie? Brak argumentów. Idziemy.- Stanowczo oznajmił Blondyn i wraz z resztą udał się w wyznaczone miejsce.
Chodzili, szukali, zaglądali do szaf, ale nic. Z resztą tam było strasznie ciemno.
- Chwila... Czujecie?- Zapytał Malik.
- Co?- Spytał nie wiedzący o co Mulatowi chodzi, Harry.
- Jakby...
- O nie...- Przerwał wypowiedź Bruneta, Loueh i wskazał palcem na wannę. Znieruchomieli, gdy popatrzyli w pokazaną stronę. To "o nie..." jest już charakterystyczne dla Louisa, trzeba się przyzwyczaić...- Czy wy...- Przerwał, jakby dalsze słowa nie chciały mu przejść przez gardło.- Czy wy też to widzicie...?
- Niestety tak...- Powiedziała cichutko Abby. Z jej oczu popłynęły gorzkie łzy...
~*~
Wybaczcie, że taki krótki, ale weny dzisiaj nie miałam. Mam nadzieję, że się poprawię <33
Droga Niall ate me. ale mi odwalasz komentarze :D Później tylko z nich leję ;P Czasem to się wydaje, jakbyś z kimś rozmawiała xD
Dzięki za wszystkie słowa o moich rozdziałach ;33
Drogi anonimie to, co napisałam, nie oznaczało, że się obraziłam czy coś. Nie, nawet odwrotnie :D Po prostu źle to zinterpretowałeś, chodziło mi o to, iż jeszcze was czymś zaskoczę ^^ I nie masz się czego bać, spokojnie xD I tak, masz rację. Właśnie chcę, abyście pisały, co odczuwacie podczas czytania tego xD A co do tego, że niby nie mogę znieść słów krytyki - tyle, co ja umiem znieść, a szczególnie krytykę, to Ci się pewnie w głowie nie mieści, a więc przy tym racji nie masz.
Dodałam ankietę:
"Kto wg Ciebie zna XYZ i jest zdrajcą?"
Głosujcie, ciekawa jestem, kogo wybierzecie :D
Daję wam na to dwa dni, później się dowiecie, kto nim jest ;P Kto dobrze obstawi? ^^
Dodałam dwie nowe rzeczy, znajduję się one nad rybkami:
dokładniejsza statystyka oraz... ilość dni do wakacji!!! :D
No to chyba tyle ode mnie,
Całuski,
Wika xx
poniedziałek, 4 marca 2013
Eighteen
- Co?!- Vici nie mogła uwierzyć swoim uszom.
- Noooo...- Powiedziała cichutko Danielle, cała we łzach.
- Dlaczego tego nikomu nie powiedziałaś?! Powinnaś z tym pójść na policje!- Tori była na swoją przyjaciółkę naprawdę wściekła, ale też jej współczuła.
- Ale ja się wstydziła...- Wyszeptała.
- No nie... Ale jestem Twoją przyjaciółką! Pomogłabym Ci!
- Wybacz, ja nie chciałam!- Ponownie wybuchnęła płaczem.
- Już dobrze, nie przejmuj się...- Pariss podeszła do niej i ją przytuliła.
- Ale możesz nikomu nie mówić?- Spojrzała na nią z nadzieją.
- To są nasi przyjaciele, Dan. Uważam, że powinni to wiedzieć...
- Ja nie chce. Nie powiesz?
- Nie zachowuj się jak dziecko!
- Nie powiesz?
- No dobra.- Victoria westchnęła z rezygnacją.- Nie powiem.- Nowa wiadomość do Danielle.
"Każda tajemnica w końcu wyjdzie na jaw. Pamiętajcie...
A więc nie chcesz, aby ktokolwiek się o tym dowiedział... Prawda, Danielle? Daję Ci wybór. Albo ja im to powiem, albo Ty. A wiesz, że jestem do tego zdolny. Co wybierasz?
~XYZ."
- Muszę im mówić?- Peazer spojrzała na swoją towarzyszkę.
- Wiesz, co sądzę...
- Dobrze!- Prychnęła.- POWIEM IM SAMA! SŁYSZYSZ?! POWIEM IM SAMA!- Zaczęła się drzeć. Kolejna wiadomość.
"Dobry wybór, Danielle. Ale jest za to mały haczyk... Wkrótce dowiesz się, o co chodzi...
~XYZ."
- Haczyk? Jaki?- Telefon Brunetki po raz trzeci zawibrował.
"Myślisz, że Ci powiem? Hahaha. Głupiutka Dan...
~XYZ."
- Musimy się dowiedzieć, gdzie jesteśmy!- Zaczęła Tori.
- Ale jak?! Tu nawet okien nie ma!
- Chwila...- Zaczęła skakać.
- Co Ci odwala?- Dan patrzyła na nią z boku jak na wariatkę.
- Słyszysz? Jest echo... A to dowodzi, że nie jesteśmy w piwnicy...
- Ale nie słychać nic na zewnątrz... To do Londynu nie pasuje.
- Są tylko dwa wyjaśnienia.-Tori się przeraziła.- Albo jesteśmy w dźwiękoszczelnym pokoju albo...- Przełknęła ślinę.- Albo...- Głos jej drżał.- Albo zostałyśmy wywiezione poza Londynem...
- Co?!- Nowy sms. Tym razem przyszedł na telefon Pariss.
"Nie sądziłem, że jesteś taka mądra, Tori. Muszę zacząć Cię doceniać. Chyba też muszę zacząć na Ciebie uważać, możesz stać się dla mnie niebezpieczna...
~XYZ."
- A co z tymi drzwiami? Zaglądamy tam...?- Wskazała palcem na parę drzwi, które znajdowały się po prawej i lewej stronie.
- A chcesz...?
- Musimy się, dowiedzieć, co tam jest...
- A więc zaglądamy za nie. Ciekawe, czy da się je otworzyć...- Niepewnym krokiem podeszły najpierw do jednych. Victoria lekko nacisnęła na klamkę. Zaskrzypiały. Otwarła je szerzej. Ale ujrzały... Łazienkę. Tak, łazienkę. Umywalka, prysznic, toaleta, szafka z jakimiś ręcznikami, otwarta. Znajdują się też tam ubrania... Wyszły i podeszły na drugą stronę pomieszczenia. Nacisnęły na klamkę, tym razem bardziej pewnie. Gdy otworzyły się, zobaczyły dwa łóżka. To dziwne...
- On nie chce, abyśmy tu zginęły. On chce, abyśmy żyły...- Powiedziała Vici z przerażeniem w oczach. Czego się bała? Tego, że w końcu ten cały XYZ musi mieć jakiś powód, że chce je trzymać przy życiu, a nie zagłodzić.
- OBIECAŁEŚ, ŻE NIC JEJ NIE ZROBISZ! MIAŁEŚ JĄ ZOSTAWIĆ W SPOKOJU!- Chłopak uderzył XYZ. Tak, uderzył właśnie jego. Wiedział, kim on jest.
- Zamknij się i słuchaj! Nic nie obiecałem! Powiedziałem MOŻE! A to jest różnica. Zrobię z nią co będę chciał, a Ty nic na to nie zaradzisz!
- JEŚLI TYLKO JĄ TKNIESZ TO...
- To co? Zerwiesz umowę? Wtedy ONA o wszystkim się dowie. Nie jestem pewien, aby wtedy chciała jeszcze z Tobą być...
- A NIECH CIĘ...! MASZ JEJ NIE SKRZYWDZIĆ! KOCHAM JĄ, ALE NIE CHCĘ, ABY PRZEZE MNIE CIERPIAŁA!
- Dostaniesz ją. Dostaniesz wkrótce... Jeśli ich nie pozabijam... Ta jedna jest strasznie przenikliwa, staje się niebezpieczna...
- KTÓRA?!
- A, nie powiem...
- WAL SIĘ!- Powiedział chłopak i odwrócił się plecami to towarzysza, po czym odszedł. Usłyszał za sobą jedynie donośny śmiech...
~*~
Heh, moje opowiadanie ma już osiemnaście rozdziałów... Można by było rzec, iż jest już pełnoletnie! :D Mam nadzieję, że jest ciekawe. I mam taki mały komunikat do Forever Me. Napisałaś
"super!!!!!!
przepraszam za spam
Zapraszam do siebie Opowiadanie o Julii i Niallu: [...]"
Ups... Wpadka. Dokładnie w tym rozdziale, pod którym dodałaś komentarz napisałam, abyście czegoś takiego nie pisali! Widać, że czytasz moje opowiadanie, wiesz? -,- I dla tych, którzy piszą "Sorry, za spam, ale muszę... [...]" NIC NIE MUSICIE! Żyjecie w wolnym kraju, jesteście wolnymi ludźmi, a więc nic nie musicie. Proszę was, to już się staje męczące, gdy tak piszecie. I do tych, którzy zastosują się do mych próśb i piszą w zakładce "Spam" adresy do swoich blogów. NIE MUSICIE PISAĆ "Spam - sorry. [...]" OD TEGO TA ZAKŁADKA JEST!
Anonim mi ostanio napisał, że jestem można mnie łatwo przewidzieć...
1) Czy tak trudno sobie założyć konto Google i z niego pisać? A może się boisz, hę?
2) Jeszcze się zdziwisz, co ja mam w zanadrzu do napisania :D
3)
No i jeszcze jeden polecony blog;
http://illtakeyoutoanotherworldimaginy.blogspot.com
Imaginy super autorek:
Zachaczają one chyba o wszystkie kategorie :D Gorąco polecam, sama jestem w obserwujących :D
Słuchaliście kiedykolwiek piosenek Letniego, Chamskiego Podrywu? Ja się chyba uzależniłam xD Więc nie dziwnie się, jak coś się pojawi związanego np. z ich tekstami :D "Gwizdek" jest zajefajny xD Albo "Hit tylko na lata" - jebłam, gdy obejrzałam to z tym podkładem xD - http://www.youtube.com/watch?v=HlLzmjDeYvc :D Jakbyście się dziwiły - mam chyba całkowicie zrypany mózg :D xD Ale można wywnioskować po opowiadaniu :D
No to chyba tyle ode mnie...
Buziaki,
Wika xx
- Noooo...- Powiedziała cichutko Danielle, cała we łzach.
- Dlaczego tego nikomu nie powiedziałaś?! Powinnaś z tym pójść na policje!- Tori była na swoją przyjaciółkę naprawdę wściekła, ale też jej współczuła.
- Ale ja się wstydziła...- Wyszeptała.
- No nie... Ale jestem Twoją przyjaciółką! Pomogłabym Ci!
- Wybacz, ja nie chciałam!- Ponownie wybuchnęła płaczem.
- Już dobrze, nie przejmuj się...- Pariss podeszła do niej i ją przytuliła.
- Ale możesz nikomu nie mówić?- Spojrzała na nią z nadzieją.
- To są nasi przyjaciele, Dan. Uważam, że powinni to wiedzieć...
- Ja nie chce. Nie powiesz?
- Nie zachowuj się jak dziecko!
- Nie powiesz?
- No dobra.- Victoria westchnęła z rezygnacją.- Nie powiem.- Nowa wiadomość do Danielle.
"Każda tajemnica w końcu wyjdzie na jaw. Pamiętajcie...
A więc nie chcesz, aby ktokolwiek się o tym dowiedział... Prawda, Danielle? Daję Ci wybór. Albo ja im to powiem, albo Ty. A wiesz, że jestem do tego zdolny. Co wybierasz?
~XYZ."
- Muszę im mówić?- Peazer spojrzała na swoją towarzyszkę.
- Wiesz, co sądzę...
- Dobrze!- Prychnęła.- POWIEM IM SAMA! SŁYSZYSZ?! POWIEM IM SAMA!- Zaczęła się drzeć. Kolejna wiadomość.
"Dobry wybór, Danielle. Ale jest za to mały haczyk... Wkrótce dowiesz się, o co chodzi...
~XYZ."
- Haczyk? Jaki?- Telefon Brunetki po raz trzeci zawibrował.
"Myślisz, że Ci powiem? Hahaha. Głupiutka Dan...
~XYZ."
- Musimy się dowiedzieć, gdzie jesteśmy!- Zaczęła Tori.
- Ale jak?! Tu nawet okien nie ma!
- Chwila...- Zaczęła skakać.
- Co Ci odwala?- Dan patrzyła na nią z boku jak na wariatkę.
- Słyszysz? Jest echo... A to dowodzi, że nie jesteśmy w piwnicy...
- Ale nie słychać nic na zewnątrz... To do Londynu nie pasuje.
- Są tylko dwa wyjaśnienia.-Tori się przeraziła.- Albo jesteśmy w dźwiękoszczelnym pokoju albo...- Przełknęła ślinę.- Albo...- Głos jej drżał.- Albo zostałyśmy wywiezione poza Londynem...
- Co?!- Nowy sms. Tym razem przyszedł na telefon Pariss.
"Nie sądziłem, że jesteś taka mądra, Tori. Muszę zacząć Cię doceniać. Chyba też muszę zacząć na Ciebie uważać, możesz stać się dla mnie niebezpieczna...
~XYZ."
- A co z tymi drzwiami? Zaglądamy tam...?- Wskazała palcem na parę drzwi, które znajdowały się po prawej i lewej stronie.
- A chcesz...?
- Musimy się, dowiedzieć, co tam jest...
- A więc zaglądamy za nie. Ciekawe, czy da się je otworzyć...- Niepewnym krokiem podeszły najpierw do jednych. Victoria lekko nacisnęła na klamkę. Zaskrzypiały. Otwarła je szerzej. Ale ujrzały... Łazienkę. Tak, łazienkę. Umywalka, prysznic, toaleta, szafka z jakimiś ręcznikami, otwarta. Znajdują się też tam ubrania... Wyszły i podeszły na drugą stronę pomieszczenia. Nacisnęły na klamkę, tym razem bardziej pewnie. Gdy otworzyły się, zobaczyły dwa łóżka. To dziwne...
- On nie chce, abyśmy tu zginęły. On chce, abyśmy żyły...- Powiedziała Vici z przerażeniem w oczach. Czego się bała? Tego, że w końcu ten cały XYZ musi mieć jakiś powód, że chce je trzymać przy życiu, a nie zagłodzić.
- OBIECAŁEŚ, ŻE NIC JEJ NIE ZROBISZ! MIAŁEŚ JĄ ZOSTAWIĆ W SPOKOJU!- Chłopak uderzył XYZ. Tak, uderzył właśnie jego. Wiedział, kim on jest.
- Zamknij się i słuchaj! Nic nie obiecałem! Powiedziałem MOŻE! A to jest różnica. Zrobię z nią co będę chciał, a Ty nic na to nie zaradzisz!
- JEŚLI TYLKO JĄ TKNIESZ TO...
- To co? Zerwiesz umowę? Wtedy ONA o wszystkim się dowie. Nie jestem pewien, aby wtedy chciała jeszcze z Tobą być...
- A NIECH CIĘ...! MASZ JEJ NIE SKRZYWDZIĆ! KOCHAM JĄ, ALE NIE CHCĘ, ABY PRZEZE MNIE CIERPIAŁA!
- Dostaniesz ją. Dostaniesz wkrótce... Jeśli ich nie pozabijam... Ta jedna jest strasznie przenikliwa, staje się niebezpieczna...
- KTÓRA?!
- A, nie powiem...
- WAL SIĘ!- Powiedział chłopak i odwrócił się plecami to towarzysza, po czym odszedł. Usłyszał za sobą jedynie donośny śmiech...
~*~
Heh, moje opowiadanie ma już osiemnaście rozdziałów... Można by było rzec, iż jest już pełnoletnie! :D Mam nadzieję, że jest ciekawe. I mam taki mały komunikat do Forever Me. Napisałaś
"super!!!!!!
przepraszam za spam
Zapraszam do siebie Opowiadanie o Julii i Niallu: [...]"
Ups... Wpadka. Dokładnie w tym rozdziale, pod którym dodałaś komentarz napisałam, abyście czegoś takiego nie pisali! Widać, że czytasz moje opowiadanie, wiesz? -,- I dla tych, którzy piszą "Sorry, za spam, ale muszę... [...]" NIC NIE MUSICIE! Żyjecie w wolnym kraju, jesteście wolnymi ludźmi, a więc nic nie musicie. Proszę was, to już się staje męczące, gdy tak piszecie. I do tych, którzy zastosują się do mych próśb i piszą w zakładce "Spam" adresy do swoich blogów. NIE MUSICIE PISAĆ "Spam - sorry. [...]" OD TEGO TA ZAKŁADKA JEST!
Anonim mi ostanio napisał, że jestem można mnie łatwo przewidzieć...
1) Czy tak trudno sobie założyć konto Google i z niego pisać? A może się boisz, hę?
2) Jeszcze się zdziwisz, co ja mam w zanadrzu do napisania :D
3)
No i jeszcze jeden polecony blog;
http://illtakeyoutoanotherworldimaginy.blogspot.com
Imaginy super autorek:
Zachaczają one chyba o wszystkie kategorie :D Gorąco polecam, sama jestem w obserwujących :D
Słuchaliście kiedykolwiek piosenek Letniego, Chamskiego Podrywu? Ja się chyba uzależniłam xD Więc nie dziwnie się, jak coś się pojawi związanego np. z ich tekstami :D "Gwizdek" jest zajefajny xD Albo "Hit tylko na lata" - jebłam, gdy obejrzałam to z tym podkładem xD - http://www.youtube.com/watch?v=HlLzmjDeYvc :D Jakbyście się dziwiły - mam chyba całkowicie zrypany mózg :D xD Ale można wywnioskować po opowiadaniu :D
No to chyba tyle ode mnie...
Buziaki,
Wika xx
sobota, 2 marca 2013
Seventeen
- Auuu...- Zawyła z bólu Victoria łapiąc się za głowę. Podniosła się do pozycji siedzącej. Rozglądnęła i...- O Matko, Danielle! Żyjesz?!- Szybko podbiegła do niedaleko niej leżącej dziewczyny. Zapomniała już, że się pokłóciły. Zapomniała, że są na siebie złe. Ważne było jedynie to, czy Brunetce nic się nie stało.- Dan, Dan! Słyszysz mnie?! Powiedz coś! No powiedz!- Złapałam ją za ramiona i zaczęła trząść.
- Co... Co się stało?- Panna Peazer w końcu otwarła oczy.
- O Matko, Danielle, nawet nie wiesz, jak się cieszę, że żyjesz!-Tori rzuciła się na przyjaciółkę, mocno ją tuląc.
- Ale... Ale gdzie jesteśmy? Co się stało?
- Nie wiem. Nie, chwila... Coś sobie przypomniałam... Przyszła do nas naszego domu taka ruda dziewczyna... I chciała zobaczyć ciało Camilli, a Ty się wtedy na nią wkurzyłaś. Ja stanęłam w jej obronie... Pokłóciłyśmy się, a Ty pobiegłaś do swojego pokoju. Później poleciałam Cię przeprosić, ale Ciebie już tam nie było. Jedynie zapamiętałam otwarte okno, przez które firanka z Twojego pokoju 'wylatywała' na zewnątrz, a później ból przeszywający me ciało... Dalej obudziłam się tutaj...
- Kto nam to zrobił?
- Nie wiem... Ale muszę się dowiedzieć. Muszę!- *Dryń, dryń.*- O, nowa wiadomość. Ciekawe od kogo...- Powiedziała Tori i wyciągnęła telefon. Przeczytała wiadomość, a później pokazała ją swojej towarzyszce, która przy niej była. Jednak nie była to wiadomość jakoś bardzo straszna, ale w oczach Brunetek malowało się przerażenie...
"Ciekawość to pierwszy stopień do piekła, Victorio. Uważaj, bo wyjdzie na to, że tam zgnijesz...
~XYZ."
- O, oł...- Pokręciła głową Vici. Jednak przerażenie z jej oczu zniknęło. Ale drugiej nadal nie minęło.
- Nie przejmujesz się tym?- Zapytała z niedowierzaniem Brunetka.
- Nic, a nic.
- Dlaczego?!
- Po pierwsze: Nie wierzę w piekło i niebo. Wierzę jedynie w Ziemię, a po śmierci zostajemy zakopani i na tym się to wszystko kończy. Po drugie: Nawet jeśli piekło istnieje, ja i tak bym do niego nie poszła.- Kolejna nowa wiadomość.
"Nie bądź taka pewna, Pariss. Jesteś na celowniku.
~XYZ."
- Wal się! Słyszysz?! WAL SIĘ!- Krzyczała na cały głos.- No i znowu jej komórka zawibrowała.
"Stul pysk, zdziro. Czy nie jesteś za odważna, co? Ale jesteś uparta - lubię takie. Może na razie Cię nie zabiję... Hahaha, żart. Zabiję was wszystkich! Ale Ty może pocierpisz jeszcze bardziej niż Perrie... Ach, jak ona krzyczała i błagała, abym dał jej spokój! Mam nadzieję, że Ty też taka jesteś. To muzyka dla moich uszu!
~Już niedługo po Ciebie przyjdę... Strzeż się! XYZ."
- COŚ TY JEJ ZROBIŁ?!- Nie przestawała krzyczeć.- ZABIJE CIĘ! JAK TYLKO CIĘ DOPADNĘ, BĘDĘ TORTUROWAĆ, NAWET JEŚLI SAMA MIAŁABYM RÓWNIE BRUTALNIE ZGINĄĆ! ZABIJĘ CIĘ! ZABIJĘ CIĘ, JEŚLI TYLKO JĄ TKNĄŁEŚ! NIE MAŁO CI OFIAR?! NIE MAŁO?! NIE WYSTARCZYŁA CI ELLA?! NIE WYSTARCZYŁA CI?! A CAMILA?! ZAPOMNIAŁEŚ O NIEJ?! POTRZEBUJESZ WIĘCEJ OFIAR?! PERRIE TEŻ MUSIAŁEŚ ZABIJAĆ?! JEŚLI JEJ SIĘ COŚ STAŁO, POŻAŁUJESZ! POPAMIĘTASZ MNIE DO KOŃCA SWOJEGO ŻYCIA, KTÓRE, JAK CIĘ DOPADNĘ, STANIE SIĘ BARDZO KRÓTKIE, ALE TEŻ BARDZO BOLESNE! ZABIJĘ CIĘ! ZABIJĘ!- Nie mogła się opanować. *Dryń*- CO ZNOWU?!
"Po co te nerwy? Co, nie potrafisz się opanować? Może potrzebny Ci lekarz? Ja już go załatwię... I Ciebie razem z nim...
~XYZ."
- Victoria...?- Danielle podeszła kilka kroków do swojej przyjaciółki. Ona przedtem była najspokojniejsza ze wszystkich, łącznie z Niallem Może najspokojniejsza to nie jest najlepsze jej określene... W każdym razie była odważna i opanowana. Nie wybuchała tak, jak teraz. Nigdy.
- Czego?!- Nadal była wściekła. Próbowała wyrównać oddech, ale jej to nie wychodziło.
- Już dobrze, już dobrze...- Dan starała się ją uspokoić.
- Ja już nie wyrabiam. Czego on od nas chce?!
- Nowa wiadomość. Nowa wiadomość.- Rozbrzmiał głos z telefonu Vici.
- Znowu?- Jęknęła.- To już chyba piąta!
"Chcę zemsty. Zemsty na was. I ona się dokona. Każdy, kto zawinił musi być ukarany.
~XYZ."
- To za co zabiłeś Camilę?! Wiem, była wredna, ale nie miała ze śmiercią Amber nic wspólnego!
"...KAŻDY kto choćby o tym wie...
~XYZ."
- Przestań, on jedynie próbuje Cię zdenerwować i
- To już koniec... Nie wygramy...- Tori siadła sobie w rogu pomieszczenia i zaczęła płakać. Kolejny raz spojrzała na wyświetlacz. Nowy sms.
"W rzeczy samej, nie wygracie już... To już koniec. Lepiej od razu się poddać, niż cały czas uciekać, nawet przed swoim cieniem. Dobrze mówię, Dan? Ty chyba coś o tym wiesz...
~XYZ."
- Dan? Wiesz o czym on mówi...?- Uniosła wzrok znad telefonu, skupiając go na dziewczynie.
- No, w zasadzie...
~*~
Siedemnaście za nami. Podoba się? Od razu mówię, że akcja rozgrywa się dzień po porwaniu dziewczyn. XYZ czycha...
A teraz krótkie polecenie blogów na waszą prośbę :D
1. http://for-allthepain.blogspot.com - pain,moaning,suffering,love
Siedziałyśmy właśnie w poczekalni,wyczekując swojej kolejki .Tak,siedziałyśmy na przesłuchaniu do serialu.Tak bardzo chciałyśmy w czymś zagrać . Pomimo , iż to piąty raz w tygodniu nie jesteśmy zawiedzione .Wręcz przeciwnie,jesteśmy zdeterminowane jak nigdy .Wierzymy w siebie , a to przecież jest najważniejsze.
Po dwóch godzinach wyczekiwania przyszła kolej na nas . Musiałyśmy dać z siebie wszystko , aby każda z nas mogła przejść .W przeciwnym razem żadna z nas nie przyjmie roli . Nie chcę , aby Alice i Amy były na mnie złe jeśli mi się uda .
Godzina , dwie , trzy ...Te czekanie nas dobijało . Chciałyśmy wiedzieć czy nam się udało...
2. http://love-1d-story.blogspot.com - 30 seconds to fall in love.
- Co... Co się stało?- Panna Peazer w końcu otwarła oczy.
- O Matko, Danielle, nawet nie wiesz, jak się cieszę, że żyjesz!-Tori rzuciła się na przyjaciółkę, mocno ją tuląc.
- Ale... Ale gdzie jesteśmy? Co się stało?
- Nie wiem. Nie, chwila... Coś sobie przypomniałam... Przyszła do nas naszego domu taka ruda dziewczyna... I chciała zobaczyć ciało Camilli, a Ty się wtedy na nią wkurzyłaś. Ja stanęłam w jej obronie... Pokłóciłyśmy się, a Ty pobiegłaś do swojego pokoju. Później poleciałam Cię przeprosić, ale Ciebie już tam nie było. Jedynie zapamiętałam otwarte okno, przez które firanka z Twojego pokoju 'wylatywała' na zewnątrz, a później ból przeszywający me ciało... Dalej obudziłam się tutaj...
- Kto nam to zrobił?
- Nie wiem... Ale muszę się dowiedzieć. Muszę!- *Dryń, dryń.*- O, nowa wiadomość. Ciekawe od kogo...- Powiedziała Tori i wyciągnęła telefon. Przeczytała wiadomość, a później pokazała ją swojej towarzyszce, która przy niej była. Jednak nie była to wiadomość jakoś bardzo straszna, ale w oczach Brunetek malowało się przerażenie...
"Ciekawość to pierwszy stopień do piekła, Victorio. Uważaj, bo wyjdzie na to, że tam zgnijesz...
~XYZ."
- O, oł...- Pokręciła głową Vici. Jednak przerażenie z jej oczu zniknęło. Ale drugiej nadal nie minęło.
- Nie przejmujesz się tym?- Zapytała z niedowierzaniem Brunetka.
- Nic, a nic.
- Dlaczego?!
- Po pierwsze: Nie wierzę w piekło i niebo. Wierzę jedynie w Ziemię, a po śmierci zostajemy zakopani i na tym się to wszystko kończy. Po drugie: Nawet jeśli piekło istnieje, ja i tak bym do niego nie poszła.- Kolejna nowa wiadomość.
"Nie bądź taka pewna, Pariss. Jesteś na celowniku.
~XYZ."
- Wal się! Słyszysz?! WAL SIĘ!- Krzyczała na cały głos.- No i znowu jej komórka zawibrowała.
"Stul pysk, zdziro. Czy nie jesteś za odważna, co? Ale jesteś uparta - lubię takie. Może na razie Cię nie zabiję... Hahaha, żart. Zabiję was wszystkich! Ale Ty może pocierpisz jeszcze bardziej niż Perrie... Ach, jak ona krzyczała i błagała, abym dał jej spokój! Mam nadzieję, że Ty też taka jesteś. To muzyka dla moich uszu!
~Już niedługo po Ciebie przyjdę... Strzeż się! XYZ."
- COŚ TY JEJ ZROBIŁ?!- Nie przestawała krzyczeć.- ZABIJE CIĘ! JAK TYLKO CIĘ DOPADNĘ, BĘDĘ TORTUROWAĆ, NAWET JEŚLI SAMA MIAŁABYM RÓWNIE BRUTALNIE ZGINĄĆ! ZABIJĘ CIĘ! ZABIJĘ CIĘ, JEŚLI TYLKO JĄ TKNĄŁEŚ! NIE MAŁO CI OFIAR?! NIE MAŁO?! NIE WYSTARCZYŁA CI ELLA?! NIE WYSTARCZYŁA CI?! A CAMILA?! ZAPOMNIAŁEŚ O NIEJ?! POTRZEBUJESZ WIĘCEJ OFIAR?! PERRIE TEŻ MUSIAŁEŚ ZABIJAĆ?! JEŚLI JEJ SIĘ COŚ STAŁO, POŻAŁUJESZ! POPAMIĘTASZ MNIE DO KOŃCA SWOJEGO ŻYCIA, KTÓRE, JAK CIĘ DOPADNĘ, STANIE SIĘ BARDZO KRÓTKIE, ALE TEŻ BARDZO BOLESNE! ZABIJĘ CIĘ! ZABIJĘ!- Nie mogła się opanować. *Dryń*- CO ZNOWU?!
"Po co te nerwy? Co, nie potrafisz się opanować? Może potrzebny Ci lekarz? Ja już go załatwię... I Ciebie razem z nim...
~XYZ."
- Victoria...?- Danielle podeszła kilka kroków do swojej przyjaciółki. Ona przedtem była najspokojniejsza ze wszystkich, łącznie z Niallem Może najspokojniejsza to nie jest najlepsze jej określene... W każdym razie była odważna i opanowana. Nie wybuchała tak, jak teraz. Nigdy.
- Czego?!- Nadal była wściekła. Próbowała wyrównać oddech, ale jej to nie wychodziło.
- Już dobrze, już dobrze...- Dan starała się ją uspokoić.
- Ja już nie wyrabiam. Czego on od nas chce?!
- Nowa wiadomość. Nowa wiadomość.- Rozbrzmiał głos z telefonu Vici.
- Znowu?- Jęknęła.- To już chyba piąta!
"Chcę zemsty. Zemsty na was. I ona się dokona. Każdy, kto zawinił musi być ukarany.
~XYZ."
- To za co zabiłeś Camilę?! Wiem, była wredna, ale nie miała ze śmiercią Amber nic wspólnego!
"...KAŻDY kto choćby o tym wie...
~XYZ."
- Przestań, on jedynie próbuje Cię zdenerwować i
- To już koniec... Nie wygramy...- Tori siadła sobie w rogu pomieszczenia i zaczęła płakać. Kolejny raz spojrzała na wyświetlacz. Nowy sms.
"W rzeczy samej, nie wygracie już... To już koniec. Lepiej od razu się poddać, niż cały czas uciekać, nawet przed swoim cieniem. Dobrze mówię, Dan? Ty chyba coś o tym wiesz...
~XYZ."
- Dan? Wiesz o czym on mówi...?- Uniosła wzrok znad telefonu, skupiając go na dziewczynie.
- No, w zasadzie...
~*~
Siedemnaście za nami. Podoba się? Od razu mówię, że akcja rozgrywa się dzień po porwaniu dziewczyn. XYZ czycha...
A teraz krótkie polecenie blogów na waszą prośbę :D
1. http://for-allthepain.blogspot.com - pain,moaning,suffering,love
Siedziałyśmy właśnie w poczekalni,wyczekując swojej kolejki .Tak,siedziałyśmy na przesłuchaniu do serialu.Tak bardzo chciałyśmy w czymś zagrać . Pomimo , iż to piąty raz w tygodniu nie jesteśmy zawiedzione .Wręcz przeciwnie,jesteśmy zdeterminowane jak nigdy .Wierzymy w siebie , a to przecież jest najważniejsze.
Po dwóch godzinach wyczekiwania przyszła kolej na nas . Musiałyśmy dać z siebie wszystko , aby każda z nas mogła przejść .W przeciwnym razem żadna z nas nie przyjmie roli . Nie chcę , aby Alice i Amy były na mnie złe jeśli mi się uda .
Godzina , dwie , trzy ...Te czekanie nas dobijało . Chciałyśmy wiedzieć czy nam się udało...
2. http://love-1d-story.blogspot.com - 30 seconds to fall in love.
*Oczami Zayn'a*.
Stałem za kulisami i wsłuchiwałem się w swoje imię wywoływane przez tłumy fanów, ale zależało mi na tej jednej. Na mojej Sandrze. Chciałem się uśmiechną no ale BA! Wychodziłem na nią z zamkniętymi oczami, dopiero tam je otworzyłem. Ciągle miałem ją przed oczami. Ten uśmiech, to jak się porusza, i to, to jak oddycha. Kiedy śpiewałem moją solówkę w ' They Don't Know About Us ' musiałem na nią spojrzeć. Uśmiechnęła się. To było takie podniecające. Słyszałem w tym momencie bicie jej serca. Była ze mnie dumna, czułem to. Przygryzłem dolną wargę. Sandra ponownie się uśmiechnęła.
- A teraz coś żeby można było wszystko powtórzyć. - powiedział Harry puszczając oczko do swojej dziewczyny Monci. Monica i Sandra były kuzynkami. Były współlokatorkami od dwóch lat, potem przeprowadziły się do nas. Chcecie się dowiedzieć jak to się zaczęło ?
Stałem za kulisami i wsłuchiwałem się w swoje imię wywoływane przez tłumy fanów, ale zależało mi na tej jednej. Na mojej Sandrze. Chciałem się uśmiechną no ale BA! Wychodziłem na nią z zamkniętymi oczami, dopiero tam je otworzyłem. Ciągle miałem ją przed oczami. Ten uśmiech, to jak się porusza, i to, to jak oddycha. Kiedy śpiewałem moją solówkę w ' They Don't Know About Us ' musiałem na nią spojrzeć. Uśmiechnęła się. To było takie podniecające. Słyszałem w tym momencie bicie jej serca. Była ze mnie dumna, czułem to. Przygryzłem dolną wargę. Sandra ponownie się uśmiechnęła.
- A teraz coś żeby można było wszystko powtórzyć. - powiedział Harry puszczając oczko do swojej dziewczyny Monci. Monica i Sandra były kuzynkami. Były współlokatorkami od dwóch lat, potem przeprowadziły się do nas. Chcecie się dowiedzieć jak to się zaczęło ?
3. http://sky-and-lou-story.blogspot.com - Szęście jest tak bardzo blisko ♥
Skylar Collins, córka znanego producenta muzycznego, musi być w
udawanym związku z Louisem Tomlinsonem, jednym z 5 członków sławnego
zespołu One Direction. Na początku nie jest tym pomysłem zachwycona, ale
z czasem to się zmienia. Jak dalej potoczą się jej losy ? Jesteście
tego ciekawi ? Czytajcie dalej, a na pewno się dowiecie!
4. http://little-things-about-love.blogspot.com - Jedno życie, wiele miłości...
Codziennie słyszę od kogoś, że jestem brzydka, głupia... i gruba.
Codziennie. Płakałam każdej nocy. Przez nie. Przez jakieś lafiryndy. Ale
mam chłopaka, który pomaga mi. Nie wiem czemu on jest właśnie ze mną.
Przecież jestem brzydka... I nikt mnie nie lubi... A on, chłopak z
marzeń każdej dziewczyny, z One Direction. Zakochałam się w nim od,
od... zawsze, bo chodzimy do tej samej szkoły... I zakochał się we mnie.
On mnie jedyny broni przed innymi i nazywa się...
5. http://i-love-the-way-u-lie.blogspot.com - Super hero.
~Ciekawe opowiadanie, polecam każdemu, kto lubi czytać o One Direction. Główną bohaterką jest też Cher Lloyd.
Wybaczcie, że tak długo, ale chcę pomóc tym blogów i wspaniałym blogerką! Ogólnie ja również te blogi czytam :D Te, co są wyśrodkowane do środka notki, to są ich prologi, a ta ostatnia, to mój króciusieńki opisik ^^ Polecanie tych blogów zajęło chyba tyle, ile rozdział xD
No i co do tych obrazków po prawej stronie waszych ekranów: to są buttony zrobione przez moją koleżankę. Jak chcecie, możecie dodać je na bloga :D Ale oczywiście nie musicie.
Jesteście kochani, wczoraj dodałam rozdział, a po 11 minutach już był komentarz :D No i nadal piszcie, co sądzicie o nowym wyglądzie blogu! :D Karty dałam teraz na górę. Chyba mogą zostać co? Wydaje się to fajnie wyglądać... Ale wasz wybór, piszcie! No i przypominam o zakładkach "Uwagi i zażalenia" oraz "Wasze propozycje" no i co najważniejsze o zakładce "Spam". Proszę, nie piszcie mi pod postem "super! zapraszam do mnie..." ok? Po to jest ta zakładka. Albo też do tego jest zakładka "Wasze blogi" gdzie robię ich listę. Ja naprawdę, gdy wpiszecie do spamu swój blog, zaglądam do niego!
Jesteście kochani, wczoraj dodałam rozdział, a po 11 minutach już był komentarz :D No i nadal piszcie, co sądzicie o nowym wyglądzie blogu! :D Karty dałam teraz na górę. Chyba mogą zostać co? Wydaje się to fajnie wyglądać... Ale wasz wybór, piszcie! No i przypominam o zakładkach "Uwagi i zażalenia" oraz "Wasze propozycje" no i co najważniejsze o zakładce "Spam". Proszę, nie piszcie mi pod postem "super! zapraszam do mnie..." ok? Po to jest ta zakładka. Albo też do tego jest zakładka "Wasze blogi" gdzie robię ich listę. Ja naprawdę, gdy wpiszecie do spamu swój blog, zaglądam do niego!
Pa, xx
piątek, 1 marca 2013
Sixteen
- To już tydzień! Tydzień jej nie ma! Co ja mam zrobić?!- Płakał Harry. Tak, płakał. Victoria została porwana. Danielle również. I to tydzicHODŹ eń temu. Od tego czasu nie wiadomo, co z nimi się dzieje. Nie wiadomo, czy w ogóle żyją...
*Dryń, dryń.* Nowa wiadomość.
"Strych, lewy róg, bliżej okna, szafa.
~XYZ."
- Co to oznacza?- Zapytał Niall.
- Nie wiem...- Odpowiedziała Drea.
- Chwila... Na strychu jest stara szafa! Może to o to chodzi!- Powiedziała triumfalnie Rachel. W końcu się do czegoś przydała. Szybko pobiegli piętro wyżej, gdyż teraz znajdowali się w pokoju Liama, na drugim piętrze, obmyślając plan, jak odnaleźć dziewczyny. Jak je odzyskać... Żywe...
Zatrzymali się kilka kroków przed szafą. A jednak. Stała tam. Popatrzyli po sobie. Na ich twarzach pojawił się niepokój... Zayn wysunął się do przodu, podchodząc do mebla i uchylając jego drzwiczki. Nie spodziewali się, że to zobaczą. Zobaczyli Perrie... Ręce miała całe pocięte, nogi z resztą też, z nosa lała się krew... Nie wiedzieli, czy żyła. Stali nieruchomo, wpatrując się w nią. A raczej na to, co pozostawił na niej prześladowca...
Perrie miała całe ręce pocięte. Na wewnętrznej stronie rąk miała linie, prawdopodobnie spowodowane żyletkę, i to co 2-3 cm. Musiała naprawdę cierpieć. Jej łydki miały dziury. Tak, dziury. Prześladowca musiał wbijać jej nóż. I to w dodatku nie mały, sądzić po obrażeniach. Włosy miała przetłuszczone, rozpuszczone, ale nie zasłaniały jej twarzy. Usta były sine, przygryzione. Oczy miała przekrwione.
A jednak żyła. Oddychała. Można to było poznać po tym, że jej klatka piersiowa powoli, a nawet bardzo powoli opadała i się unosiła. Nawet nie chcecie myśleć, co Pezz przeżywała. Koszmar w realu...
- Perrie!- Krzyknął Zayn. Był rozdarty. Z jednej strony cieszył się, że ją odnaleźli, szczególnie, że jest żywa, ale z drugiej strony cierpiał, gdyż ktoś wyrządził jej wielką krzywdę. W szczególności cielesną.- Perrie!- Kucnął, delikatnie dotykając ramię Edwards.- Oj, Jezu... Co on Ci zrobił...- Wyszeptał, a w jego oczach pojawiły się łzy.- Chodź, moja kochana...- Nadal szeptał. Wsunął jedną rękę pod kolana dziewczyny, a drugą złapał za plecy. No tak, siedziała na dnie szafy. Nogi miała podkulone.
Wyciągnął ją z szafy.
- Co... Co... Co mi się stało?- Spytała Perrie, łapiąc się za głowę. W końcu się obudziła.
- Pamiętasz, co się stało, gdy zostałaś porwana?- Zapytał Liam, z przejęciem w głosie.
- Nie, nie pamiętam... Chwila... Chwila... Byłam u siebie w domu... Dopiero, co się obudziłam... Poszłam do łazienki, umyłam się, ubrałam, wyszłam z niej, poszłam do kuchni... I... I poczułam mocny ból głowy. Ktoś mnie czymś uderzył... Zemdlałam... Obudziłam się, związana na krześle, a wokół mnie krążyła jakaś postać w kapturze. Nigdy go nie ściągała, a więc nie znam jego tożsamości. Ciął mi ręce, do nóg wbijał ostre noże... Tyle pamiętam... Ale to był koszmar!- Rozpłakała się.- A gdzie ja w ogóle jestem? I kim wy jesteście?- Wskazała na dziewczyny, które ona nie zna.
- Przeprowadziliśmy się tutaj ponad tydzień temu. To jest Drea.- Eleanor wskazała na jedną dziewczynę.- To jest Abby.- Wskazała na drugą- A to jest Violanta.- Teraz pokazała palcem na Rudą.- Ją chyba znasz. To jest...
- Rachel Bilson!
- Właśnie. Mieszkamy z nimi.
- A gdzie Vici i Danielle?- Zapytała rozglądając się.- No i nie widzę Elli...
- Ughhhh...- Westchnęła Rachel.- One...
- Ella nie żyje...- Powiedział Louis.
- CO?!
- Została zamordowana. Tak samo jak Camila, dziewczyna, z którą przedtem mieszkałyśmy...
- Aż dwie ofiary?!
- Niestety tak...- Wyszeptał Niall.- I... Danielle została porwana tydzień temu. Tak samo jak...
- Jak moja dziewczyna.- Hazzie z oczu popłynęły łzy. Nie mógł ich zatrzymać. Nie chciał ich zatrzymać...- Tori też została porwana...
- Tori? Chodzisz z Victorią?
- Teraz większość nazywa ją Tori. I tak, jest dziewczyną Harry'ego.- Powiedział Payne.- Niestety...- Wyszeptał tak, że nikt go nie usłyszał...
~*~
I jak wam się podoba? I co sądzicie o nowym szablonie? Mam nadzieję, że wam się podoba ^^ Coś ostatnio mało komentarzy piszecie... No, trudno, ale mam nadzieję, że wam się podobają :D Perrie została odnaleziona, ale nadal nie wiadomo nic o nowo porwanych. I co uważacie? Chcecie, aby któraś zginęła? ;>
~Bay.
*Dryń, dryń.* Nowa wiadomość.
"Strych, lewy róg, bliżej okna, szafa.
~XYZ."
- Co to oznacza?- Zapytał Niall.
- Nie wiem...- Odpowiedziała Drea.
- Chwila... Na strychu jest stara szafa! Może to o to chodzi!- Powiedziała triumfalnie Rachel. W końcu się do czegoś przydała. Szybko pobiegli piętro wyżej, gdyż teraz znajdowali się w pokoju Liama, na drugim piętrze, obmyślając plan, jak odnaleźć dziewczyny. Jak je odzyskać... Żywe...
Zatrzymali się kilka kroków przed szafą. A jednak. Stała tam. Popatrzyli po sobie. Na ich twarzach pojawił się niepokój... Zayn wysunął się do przodu, podchodząc do mebla i uchylając jego drzwiczki. Nie spodziewali się, że to zobaczą. Zobaczyli Perrie... Ręce miała całe pocięte, nogi z resztą też, z nosa lała się krew... Nie wiedzieli, czy żyła. Stali nieruchomo, wpatrując się w nią. A raczej na to, co pozostawił na niej prześladowca...
Perrie miała całe ręce pocięte. Na wewnętrznej stronie rąk miała linie, prawdopodobnie spowodowane żyletkę, i to co 2-3 cm. Musiała naprawdę cierpieć. Jej łydki miały dziury. Tak, dziury. Prześladowca musiał wbijać jej nóż. I to w dodatku nie mały, sądzić po obrażeniach. Włosy miała przetłuszczone, rozpuszczone, ale nie zasłaniały jej twarzy. Usta były sine, przygryzione. Oczy miała przekrwione.
A jednak żyła. Oddychała. Można to było poznać po tym, że jej klatka piersiowa powoli, a nawet bardzo powoli opadała i się unosiła. Nawet nie chcecie myśleć, co Pezz przeżywała. Koszmar w realu...
- Perrie!- Krzyknął Zayn. Był rozdarty. Z jednej strony cieszył się, że ją odnaleźli, szczególnie, że jest żywa, ale z drugiej strony cierpiał, gdyż ktoś wyrządził jej wielką krzywdę. W szczególności cielesną.- Perrie!- Kucnął, delikatnie dotykając ramię Edwards.- Oj, Jezu... Co on Ci zrobił...- Wyszeptał, a w jego oczach pojawiły się łzy.- Chodź, moja kochana...- Nadal szeptał. Wsunął jedną rękę pod kolana dziewczyny, a drugą złapał za plecy. No tak, siedziała na dnie szafy. Nogi miała podkulone.
Wyciągnął ją z szafy.
- Co... Co... Co mi się stało?- Spytała Perrie, łapiąc się za głowę. W końcu się obudziła.
- Pamiętasz, co się stało, gdy zostałaś porwana?- Zapytał Liam, z przejęciem w głosie.
- Nie, nie pamiętam... Chwila... Chwila... Byłam u siebie w domu... Dopiero, co się obudziłam... Poszłam do łazienki, umyłam się, ubrałam, wyszłam z niej, poszłam do kuchni... I... I poczułam mocny ból głowy. Ktoś mnie czymś uderzył... Zemdlałam... Obudziłam się, związana na krześle, a wokół mnie krążyła jakaś postać w kapturze. Nigdy go nie ściągała, a więc nie znam jego tożsamości. Ciął mi ręce, do nóg wbijał ostre noże... Tyle pamiętam... Ale to był koszmar!- Rozpłakała się.- A gdzie ja w ogóle jestem? I kim wy jesteście?- Wskazała na dziewczyny, które ona nie zna.
- Przeprowadziliśmy się tutaj ponad tydzień temu. To jest Drea.- Eleanor wskazała na jedną dziewczynę.- To jest Abby.- Wskazała na drugą- A to jest Violanta.- Teraz pokazała palcem na Rudą.- Ją chyba znasz. To jest...
- Rachel Bilson!
- Właśnie. Mieszkamy z nimi.
- A gdzie Vici i Danielle?- Zapytała rozglądając się.- No i nie widzę Elli...
- Ughhhh...- Westchnęła Rachel.- One...
- Ella nie żyje...- Powiedział Louis.
- CO?!
- Została zamordowana. Tak samo jak Camila, dziewczyna, z którą przedtem mieszkałyśmy...
- Aż dwie ofiary?!
- Niestety tak...- Wyszeptał Niall.- I... Danielle została porwana tydzień temu. Tak samo jak...
- Jak moja dziewczyna.- Hazzie z oczu popłynęły łzy. Nie mógł ich zatrzymać. Nie chciał ich zatrzymać...- Tori też została porwana...
- Tori? Chodzisz z Victorią?
- Teraz większość nazywa ją Tori. I tak, jest dziewczyną Harry'ego.- Powiedział Payne.- Niestety...- Wyszeptał tak, że nikt go nie usłyszał...
~*~
I jak wam się podoba? I co sądzicie o nowym szablonie? Mam nadzieję, że wam się podoba ^^ Coś ostatnio mało komentarzy piszecie... No, trudno, ale mam nadzieję, że wam się podobają :D Perrie została odnaleziona, ale nadal nie wiadomo nic o nowo porwanych. I co uważacie? Chcecie, aby któraś zginęła? ;>
~Bay.
Fifteen
- Wy sobie ze mnie żartujecie, prawda?- Ruda dziewczyna gwałtownie wstała, odsuwając się kilka kroków do tyłu. Przed chwilą wspólnymi siłami została jej opowiedziana ich historia. Ale ona nie mogła w to uwierzyć.- To jest... To jest jak z horroru! Ale super!- Wszyscy wytrzeszczyli na nią swoje oczy.
- Ty się tym jeszcze cieszysz?!- Wybuchnęła Eleanor.- Wiesz, jakie my piekło przeżywamy?! A Ty mówisz jeszcze, że to jest super?! Ty sobie kpisz!- Wrzeszczała na dziewczynę.
- Mogłabym zobaczyć ciało Camili?- Zapytała nieśmiało.
- Co, może też powiesz, że ono jest super, co?- Zakpiła Danielle.
- Ej, dziewczyny, dajcie spokój. Ją po prostu kręcą straszne filmy i dla niej to jest bardzo ciekawe, co my przeżywamy.- Przerwała Victoria.
- Obrońca się znalazł! Weź idź sobie, Victorio, jeśli chcesz nam cały czas rozkazywać! Nie możemy słowa powiedzieć, bo zawsze nas krytykujesz!- Powiedziała Dan.
- Ja?! Tylko to nie ja jestem tą, która nie potrafi nic zrobić! Ja przynajmniej potrafię o siebie zadbać! A Ty...!- Przerwała, lustrując ją od stóp do góry.- Ty nawet o siebie zadbać nie umiesz.
- Ale to nie ja wszystkich po kątach rozstawiam!
- Hej!- Ryknął Harry. Dziewczyny przerwały kłótnię.
- Czego?- Rzuciła niechętnie Peazer.
- Jesteście przyjaciółkami, a one tak się nie zachowują! Co wam odbija?! W każdej chwili któraś z was może zginąć, a wy się kłócicie! To jest nie do wytrzymania!
- To ona zaczęła, co się mnie czepiasz?!
- Mogłabyś chociaż raz na nikogo winy nie zwalać, Danielle.- Powiedział Liam. Ona obrzuciła go swoim spojrzeniem, po czym szybko wyszła z pomieszczenia, udała się na górę, do swojego pokoju i mocno trzasnęła, tak, że było ją słychać dwa piętra niżej.
- No i świetnie. I ja mam się z kimś takim przyjaźnić?!- Prychnęła Tori. Hazza jedynie spojrzał na nią.- No co? Ona zaczęła!- Broniła się, jednak on nie spuszczał z niej wzroku.- No dobra, wygrałeś.- Podniosła ręce w celu pokazania poddania się.- Pójdę ją przeprosić. Ale najpierw chodź, Violanta, pokażemy Ci ciało, skoro tak to Cię kręci.- Złapała dziewczynę za rękę i pociągnęła w stronę schodów. Reszta poszła za nią. Panna Paris pierwsza wpadła do pokoju, ale nie zobaczyła tego, czego się spodziewała. Nie zobaczyła ciała...- Yyyy... Ludzie, mamy problem...- Zaczęła niepewnie. Po chwili reszta znalazła się koło niej.
- Co...- Chciał powiedzieć Niall, wchodząc do pomieszczenia, jednak nie dokończył.
- Gdzie jest ciało?!- Zapytała Drea.
- Nie wiem! Powinno tutaj być!- Zaczęła panikować Rachel. Znowu...
- Rachel! Opanuj się!- Krzyknęła Eleanor. Nowy sms. Do każdego. Z nowo poznaną rudą dziewczyną, także.
"Ja mam ciało Camili. Muszę w końcu zbierać trofea mojej wspólniczki, nieprawdaż? Ale zaczyna mnie to kręcić... Fajne jest zbieranie ciał. Może przywłaszczę sobie kolejne do kolekcji...?
~XYZ."
- Lecę szybko do Danielle, muszę ją przeprosić!- Powiedziała nerwowo Vici, już biegnąc w stronę schodów. Po paru sekundach stała już pod drzwiami pokoju Dan. Zapukała. Nic. Znowu zapukała. Znowu nic.- Danielle? Dan, to ja, Vici, otwórz! Chcę Cię przeprosić.- Jeszcze raz zapukała, a gdy nikt się nie odezwał ostrożnie nacisnęła klamkę, otworzyła szerzej drzwi i weszła. Pusto. Ani śladu Peazer. Jedynie okno było otwarte, przez co do pokoju napływało zimne powietrze.- Auuuuuuu!- Zawyła Tori, gdy dostała czymś mocno w głowę, po czym straciła przytomność. Ktoś ją wywlókł z pokoju. Nie wiedziała kto. Nie mogła...
- To już tydzień! Tydzień jej nie ma! Co ja mam zrobić?!- Płakał Harry. Tak, płakał. Victoria została porwana. Danielle również.
*Dryń, dryń.* Nowa wiadomość.
"Strych, lewy róg, bliżej okna, szafa.
~XYZ."
- Co to oznacza?- Zapytał Niall.
- Nie wiem...- Odpowiedziała Drea.
- Chwila... Na strychu jest stara szafa! Może to o to chodzi!- Powiedziała triumfalnie Rachel. W końcu się do czegoś przydała. Szybko pobiegli piętro wyżej, gdyż teraz znajdowali się w pokoju Liama, na drugim piętrze, obmyślając plan, jak odnaleźć dziewczyny. Jak je odzyskać... Żywe...
Zatrzymali się kilka kroków przed szafą. A jednak. Stała tam. Popatrzyli po sobie. Na ich twarzach pojawił się niepokój... Zayn wysunął się do przodu, podchodząc do mebla i uchylając jego drzwiczki. Nie spodziewali się, że to zobaczą. Zobaczyli Perrie... Ręce miała całe pocięte, nogi z resztą też, z nosa lała się krew... Nie wiedzieli, czy żyła. Stali nieruchomo, wpatrując się w nią. A raczej na to, co pozostawił na niej prześladowca...
~*~
Perrie znaleziona. Tajemniczo trochę... Danielle i Victoria zaginęły. Więcej o nich w następnym rozdziale. A jak wam się podoba ten? Wg mnie nawet mi wyszedł... Dodałam dla was Miśki rybki, są na samym dole. Chcecie je pokarmić? xD ^^
A tak teraz z innej półki:
Kto oglądał wczoraj skoki? Awwwwww *.* Kamil, teraz nasz bohater :D Nowy Mistrz Świata, teraz ponownie możemy być dumni <3 No i jeszcze wczorajszy mecz Wisła Kraków - Jagiellonia Białystok 2:0 Komu kibicowałyście? Ja oczywiście Wisełce mojej <33
Liczba komentarzy coraz bardziej spada. Smuci mnie to ;( No, ale trudno, mam nadzieję, że się poprawicie :D xD
Już mamy marzec... Czujecie to? :D
Pozdrowienia ode mnie ;3
- Ty się tym jeszcze cieszysz?!- Wybuchnęła Eleanor.- Wiesz, jakie my piekło przeżywamy?! A Ty mówisz jeszcze, że to jest super?! Ty sobie kpisz!- Wrzeszczała na dziewczynę.
- Mogłabym zobaczyć ciało Camili?- Zapytała nieśmiało.
- Co, może też powiesz, że ono jest super, co?- Zakpiła Danielle.
- Ej, dziewczyny, dajcie spokój. Ją po prostu kręcą straszne filmy i dla niej to jest bardzo ciekawe, co my przeżywamy.- Przerwała Victoria.
- Obrońca się znalazł! Weź idź sobie, Victorio, jeśli chcesz nam cały czas rozkazywać! Nie możemy słowa powiedzieć, bo zawsze nas krytykujesz!- Powiedziała Dan.
- Ja?! Tylko to nie ja jestem tą, która nie potrafi nic zrobić! Ja przynajmniej potrafię o siebie zadbać! A Ty...!- Przerwała, lustrując ją od stóp do góry.- Ty nawet o siebie zadbać nie umiesz.
- Ale to nie ja wszystkich po kątach rozstawiam!
- Hej!- Ryknął Harry. Dziewczyny przerwały kłótnię.
- Czego?- Rzuciła niechętnie Peazer.
- Jesteście przyjaciółkami, a one tak się nie zachowują! Co wam odbija?! W każdej chwili któraś z was może zginąć, a wy się kłócicie! To jest nie do wytrzymania!
- To ona zaczęła, co się mnie czepiasz?!
- Mogłabyś chociaż raz na nikogo winy nie zwalać, Danielle.- Powiedział Liam. Ona obrzuciła go swoim spojrzeniem, po czym szybko wyszła z pomieszczenia, udała się na górę, do swojego pokoju i mocno trzasnęła, tak, że było ją słychać dwa piętra niżej.
- No i świetnie. I ja mam się z kimś takim przyjaźnić?!- Prychnęła Tori. Hazza jedynie spojrzał na nią.- No co? Ona zaczęła!- Broniła się, jednak on nie spuszczał z niej wzroku.- No dobra, wygrałeś.- Podniosła ręce w celu pokazania poddania się.- Pójdę ją przeprosić. Ale najpierw chodź, Violanta, pokażemy Ci ciało, skoro tak to Cię kręci.- Złapała dziewczynę za rękę i pociągnęła w stronę schodów. Reszta poszła za nią. Panna Paris pierwsza wpadła do pokoju, ale nie zobaczyła tego, czego się spodziewała. Nie zobaczyła ciała...- Yyyy... Ludzie, mamy problem...- Zaczęła niepewnie. Po chwili reszta znalazła się koło niej.
- Co...- Chciał powiedzieć Niall, wchodząc do pomieszczenia, jednak nie dokończył.
- Gdzie jest ciało?!- Zapytała Drea.
- Nie wiem! Powinno tutaj być!- Zaczęła panikować Rachel. Znowu...
- Rachel! Opanuj się!- Krzyknęła Eleanor. Nowy sms. Do każdego. Z nowo poznaną rudą dziewczyną, także.
"Ja mam ciało Camili. Muszę w końcu zbierać trofea mojej wspólniczki, nieprawdaż? Ale zaczyna mnie to kręcić... Fajne jest zbieranie ciał. Może przywłaszczę sobie kolejne do kolekcji...?
~XYZ."
- Lecę szybko do Danielle, muszę ją przeprosić!- Powiedziała nerwowo Vici, już biegnąc w stronę schodów. Po paru sekundach stała już pod drzwiami pokoju Dan. Zapukała. Nic. Znowu zapukała. Znowu nic.- Danielle? Dan, to ja, Vici, otwórz! Chcę Cię przeprosić.- Jeszcze raz zapukała, a gdy nikt się nie odezwał ostrożnie nacisnęła klamkę, otworzyła szerzej drzwi i weszła. Pusto. Ani śladu Peazer. Jedynie okno było otwarte, przez co do pokoju napływało zimne powietrze.- Auuuuuuu!- Zawyła Tori, gdy dostała czymś mocno w głowę, po czym straciła przytomność. Ktoś ją wywlókł z pokoju. Nie wiedziała kto. Nie mogła...
- To już tydzień! Tydzień jej nie ma! Co ja mam zrobić?!- Płakał Harry. Tak, płakał. Victoria została porwana. Danielle również.
*Dryń, dryń.* Nowa wiadomość.
"Strych, lewy róg, bliżej okna, szafa.
~XYZ."
- Co to oznacza?- Zapytał Niall.
- Nie wiem...- Odpowiedziała Drea.
- Chwila... Na strychu jest stara szafa! Może to o to chodzi!- Powiedziała triumfalnie Rachel. W końcu się do czegoś przydała. Szybko pobiegli piętro wyżej, gdyż teraz znajdowali się w pokoju Liama, na drugim piętrze, obmyślając plan, jak odnaleźć dziewczyny. Jak je odzyskać... Żywe...
Zatrzymali się kilka kroków przed szafą. A jednak. Stała tam. Popatrzyli po sobie. Na ich twarzach pojawił się niepokój... Zayn wysunął się do przodu, podchodząc do mebla i uchylając jego drzwiczki. Nie spodziewali się, że to zobaczą. Zobaczyli Perrie... Ręce miała całe pocięte, nogi z resztą też, z nosa lała się krew... Nie wiedzieli, czy żyła. Stali nieruchomo, wpatrując się w nią. A raczej na to, co pozostawił na niej prześladowca...
~*~
Perrie znaleziona. Tajemniczo trochę... Danielle i Victoria zaginęły. Więcej o nich w następnym rozdziale. A jak wam się podoba ten? Wg mnie nawet mi wyszedł... Dodałam dla was Miśki rybki, są na samym dole. Chcecie je pokarmić? xD ^^
A tak teraz z innej półki:
Kto oglądał wczoraj skoki? Awwwwww *.* Kamil, teraz nasz bohater :D Nowy Mistrz Świata, teraz ponownie możemy być dumni <3 No i jeszcze wczorajszy mecz Wisła Kraków - Jagiellonia Białystok 2:0 Komu kibicowałyście? Ja oczywiście Wisełce mojej <33
Liczba komentarzy coraz bardziej spada. Smuci mnie to ;( No, ale trudno, mam nadzieję, że się poprawicie :D xD
Już mamy marzec... Czujecie to? :D
Pozdrowienia ode mnie ;3
czwartek, 28 lutego 2013
Fourteen
- Co si...?- Zayn też nie dokończył swojego zdania. Co ujrzeli? To proste. Ujrzeli Camilę.
Ale co ich zdziwiło, a jeszcze bardziej przeraziło w niej? To, że był martwa. Jej martwe ciało zwisało powieszone na haku, który przecinał jej szyję. Była obdarta ze skóry, krew rozlewała się wszędzie. Jednak jej głowa była uniesiona do góry. Patrzyła się na nich tymi swoimi przerażającymi zielonymi oczami. Jeszcze wczoraj żyła, a teraz... Teraz jest martwa. Tak samo jak Ella. No i nadal nie mają Perrie, a Malik powoli traci nadzieję.
Jej ciało było blade, wręcz białe, odziane było w białą, prostą sukienkę, teraz czerwoną, bo przesiąkniętą krwią, włosy, które opadają na jej ramiona miała przefarbowane na czarno, choć do wczoraj była blondynką, a za jej plecami, na białej ścianie był napis. Napisany krwią. Jej krwią.
"Strzeżcie się. Możecie być następni.
Amber."
I to ich zdziwiło. To nie było XYZ tylko Amber. Ta Amber, którą zabili i cały czas sobie o tym przypominają... Ta Amber, która teraz zabiła ich koleżankę... Ta Amber, która może teraz czychać na życie każdego z nich...
Na ich telefony przyszła wiadomość:
"Spokojnie, nie zapomniałem o was, a więc strzeżcie się, bo ja też czycham. Jakieś pomysły, kim jestem?
~Wyczuwam śmierć... Waszą śmierć... XYZ."
- O nie...- Wyjąkał Louis. Z resztą zawsze, gdy coś jest nie tak, on to mówi.
- Nie, możemy z nimi zostać! Nie możemy! A co jeśli nas też zabiją, a ja jestem jeszcze za młoda, żeby umierać!- Panikowała Rachel. Tori odwróciła głowę w jej stronę.
- Ogarnij się kobieto!- Krzyknęła Victoria.- Masz 32 lata, a więc powinnaś nas uspokajać i mówić, że wszystko będzie dobrze, a nie my Ciebie!
- Masz rację...- Zrobiła krok do tyłu. Uderzyła o coś. Odwróciła się.- Aaaaaaaa!- Zaczęła krzyczeć. O co uderzyła? Nie, tym razem to nie była kolejna ofiara. Uderzyła o ścianę. Co jest nie tak w ścianie, że zaczęła krzyczeć? Napis. Kolejny napis, którego jeszcze przed chwilą nie było...
"Mam dosyć Ciebie i Twoich wrzasków, Rachel. Niby taka odważna gwiazdka, a już dzieci są od Ciebie normalniejsze. Powtarzam, mam dość. I żeby nie ryzykować, sama Cię uciszę. Już niedługo... Strzeż się, czycham.
~Kto to? Wasz największy koszmar: Amber i XYZ."
Vici podeszła bliżej, stanęła obok aktorki i uścisnęła ją mocno.
- Wszystko będzie dobrze. Spokojnie, nie masz się czym martwić, jesteśmy z Tobą. Nic Ci się z nami nie stanie...- Próbowała ją uspokoić, jednak na marne. Bilson cała się trzęsła. Nie mogła się opanować. Z resztą, kto by się jej dziwił? Właśnie przeczytała to, co przeczytała.
- Wy również się strzeżcie. Wasz koniec jest blisko...- Rozległ się czyiś głos po całym domu. Wszystko niosło się echem. Ponownie się zaniepokoili. To nie były ich głosy. To nie oni to powiedzieli. To nie byli oni...
Na ich telefony przyszła wiadomość Znowu.
"Tak, to ja. Obserwuję was, a więc się strzeżcie. Skoro Perrie już nie mam potrzebuję nowej ofiary. A może nią być każdy z was. Ale spokojnie, nie macie się o co martwić, nie ma się co łudzić. Będziecie umierać długo i w męczarniach. To macie zapewnione.
~Nudzi mnie już ta cała 'zabawa' w kotka i myszkę. Czas, abym ponownie zapolował, YXZ."
- Musimy coś zrobić!- Powiedziała Victoria. Bo ona myśli, że to wszystko takie łatwe jest.
- Ale co?!- Rachel nadal nie mogła się uspokoić. Ręce jej całe drżały, chodziła nerwowo po pokoju, miała mętlik w głowie.- Co mamy począć?!
- Nie wiem... Ale coś wymyślimy...- Rozległ się dzwonek do drzwi. Nagle wszyscy ucichli, Bilson przystanęła. Nie spodziewali się gości. Niepewnie Harry zszedł na dół, a za nim jego dziewczyna - panna Paris. Otworzył drzwi, a przed nimi stała Ruda dziewczyna w okularach na nosie.
- Przepraszam, ale ja tutaj miałam wynajmować ten dom.- Zaczęła niepewnie, na co odezwała się Vici.
- Nie, to niemożliwe, ponieważ to my to wynajmujemy jeszcze z dzies... To znaczy z dziewięcioma osobami, a więc to jest niemożliwe. Kim pani w ogóle jest?
- Nazywam się Violanta Blue, rok temu ukończyłam szkołę, mam 19 lat. No i chce ten dom wynająć!- Dodała, akcentując ostatnie słowo.- Mam nawet ogłoszenie o tym!- Broniła się, otworzyła swoją torebkę i wyciągnęła z niej kolorową ulotkę. Miała rację.
- Niestety to już nieaktualne.- Wtrącił Hazza.
- Tylko ja zapłaciłam za to i się tutaj wprowadzę!- Rudowłosa stawiała na swoim. W tym samym momencie na telefon Victorii przyszła wiadomość.
"Przyjmijcie ją. Może wam się przydać. Wie więcej niż wam się zdaje. Pomoże wam, jeśli będzie chciała.
~Urozmajcenie zabawy zawsze jest ciekawsze, XYZ."
- Hazz, wpuść nową lokatorkę tego domu.- Powiedziała.
- CO?!- Styles nie mógł uwierzyć własnym uszom.- Bo?!
- Masz, przeczytaj.- Pokazała mu komórkę. Odczytał wiadomość, po czym odsunął się od drzwi.- Zapraszamy. Ale zanim się zdecydujesz, musisz o czymś wiedzieć...
~*~
Wiem, wiem, kolejny nowy bohater, ofiary nowej nie ma, ale ta Violanta (nie wiem czy takie imię istnieje, ale ok ;D) będzie mi do czegoś, a raczej moim bohaterom potrzebna. No, w każdym razie jeszcze zobaczycie. Rozdział krótki, jak zwykle. To, co na początku piszę pochyłą czcionką, to to, co było w poprzednim rozdziale. Jeśli nie chcecie, to nie musicie tego drugi raz czytać. I dzięki za trzcią nominację ;33 No i w kolejnym rozdziale dowiecie się, co się dzieje z Perrie. Nie możecie się doczekać? <3 Dodałam też "Obserujących", są pod "Archiwum bloga"
XOXO
Ale co ich zdziwiło, a jeszcze bardziej przeraziło w niej? To, że był martwa. Jej martwe ciało zwisało powieszone na haku, który przecinał jej szyję. Była obdarta ze skóry, krew rozlewała się wszędzie. Jednak jej głowa była uniesiona do góry. Patrzyła się na nich tymi swoimi przerażającymi zielonymi oczami. Jeszcze wczoraj żyła, a teraz... Teraz jest martwa. Tak samo jak Ella. No i nadal nie mają Perrie, a Malik powoli traci nadzieję.
Jej ciało było blade, wręcz białe, odziane było w białą, prostą sukienkę, teraz czerwoną, bo przesiąkniętą krwią, włosy, które opadają na jej ramiona miała przefarbowane na czarno, choć do wczoraj była blondynką, a za jej plecami, na białej ścianie był napis. Napisany krwią. Jej krwią.
"Strzeżcie się. Możecie być następni.
Amber."
I to ich zdziwiło. To nie było XYZ tylko Amber. Ta Amber, którą zabili i cały czas sobie o tym przypominają... Ta Amber, która teraz zabiła ich koleżankę... Ta Amber, która może teraz czychać na życie każdego z nich...
Na ich telefony przyszła wiadomość:
"Spokojnie, nie zapomniałem o was, a więc strzeżcie się, bo ja też czycham. Jakieś pomysły, kim jestem?
~Wyczuwam śmierć... Waszą śmierć... XYZ."
- O nie...- Wyjąkał Louis. Z resztą zawsze, gdy coś jest nie tak, on to mówi.
- Nie, możemy z nimi zostać! Nie możemy! A co jeśli nas też zabiją, a ja jestem jeszcze za młoda, żeby umierać!- Panikowała Rachel. Tori odwróciła głowę w jej stronę.
- Ogarnij się kobieto!- Krzyknęła Victoria.- Masz 32 lata, a więc powinnaś nas uspokajać i mówić, że wszystko będzie dobrze, a nie my Ciebie!
- Masz rację...- Zrobiła krok do tyłu. Uderzyła o coś. Odwróciła się.- Aaaaaaaa!- Zaczęła krzyczeć. O co uderzyła? Nie, tym razem to nie była kolejna ofiara. Uderzyła o ścianę. Co jest nie tak w ścianie, że zaczęła krzyczeć? Napis. Kolejny napis, którego jeszcze przed chwilą nie było...
"Mam dosyć Ciebie i Twoich wrzasków, Rachel. Niby taka odważna gwiazdka, a już dzieci są od Ciebie normalniejsze. Powtarzam, mam dość. I żeby nie ryzykować, sama Cię uciszę. Już niedługo... Strzeż się, czycham.
~Kto to? Wasz największy koszmar: Amber i XYZ."
Vici podeszła bliżej, stanęła obok aktorki i uścisnęła ją mocno.
- Wszystko będzie dobrze. Spokojnie, nie masz się czym martwić, jesteśmy z Tobą. Nic Ci się z nami nie stanie...- Próbowała ją uspokoić, jednak na marne. Bilson cała się trzęsła. Nie mogła się opanować. Z resztą, kto by się jej dziwił? Właśnie przeczytała to, co przeczytała.
- Wy również się strzeżcie. Wasz koniec jest blisko...- Rozległ się czyiś głos po całym domu. Wszystko niosło się echem. Ponownie się zaniepokoili. To nie były ich głosy. To nie oni to powiedzieli. To nie byli oni...
Na ich telefony przyszła wiadomość Znowu.
"Tak, to ja. Obserwuję was, a więc się strzeżcie. Skoro Perrie już nie mam potrzebuję nowej ofiary. A może nią być każdy z was. Ale spokojnie, nie macie się o co martwić, nie ma się co łudzić. Będziecie umierać długo i w męczarniach. To macie zapewnione.
~Nudzi mnie już ta cała 'zabawa' w kotka i myszkę. Czas, abym ponownie zapolował, YXZ."
- Musimy coś zrobić!- Powiedziała Victoria. Bo ona myśli, że to wszystko takie łatwe jest.
- Ale co?!- Rachel nadal nie mogła się uspokoić. Ręce jej całe drżały, chodziła nerwowo po pokoju, miała mętlik w głowie.- Co mamy począć?!
- Nie wiem... Ale coś wymyślimy...- Rozległ się dzwonek do drzwi. Nagle wszyscy ucichli, Bilson przystanęła. Nie spodziewali się gości. Niepewnie Harry zszedł na dół, a za nim jego dziewczyna - panna Paris. Otworzył drzwi, a przed nimi stała Ruda dziewczyna w okularach na nosie.
- Przepraszam, ale ja tutaj miałam wynajmować ten dom.- Zaczęła niepewnie, na co odezwała się Vici.
- Nie, to niemożliwe, ponieważ to my to wynajmujemy jeszcze z dzies... To znaczy z dziewięcioma osobami, a więc to jest niemożliwe. Kim pani w ogóle jest?
- Nazywam się Violanta Blue, rok temu ukończyłam szkołę, mam 19 lat. No i chce ten dom wynająć!- Dodała, akcentując ostatnie słowo.- Mam nawet ogłoszenie o tym!- Broniła się, otworzyła swoją torebkę i wyciągnęła z niej kolorową ulotkę. Miała rację.
- Niestety to już nieaktualne.- Wtrącił Hazza.
- Tylko ja zapłaciłam za to i się tutaj wprowadzę!- Rudowłosa stawiała na swoim. W tym samym momencie na telefon Victorii przyszła wiadomość.
"Przyjmijcie ją. Może wam się przydać. Wie więcej niż wam się zdaje. Pomoże wam, jeśli będzie chciała.
~Urozmajcenie zabawy zawsze jest ciekawsze, XYZ."
- Hazz, wpuść nową lokatorkę tego domu.- Powiedziała.
- CO?!- Styles nie mógł uwierzyć własnym uszom.- Bo?!
- Masz, przeczytaj.- Pokazała mu komórkę. Odczytał wiadomość, po czym odsunął się od drzwi.- Zapraszamy. Ale zanim się zdecydujesz, musisz o czymś wiedzieć...
~*~
Wiem, wiem, kolejny nowy bohater, ofiary nowej nie ma, ale ta Violanta (nie wiem czy takie imię istnieje, ale ok ;D) będzie mi do czegoś, a raczej moim bohaterom potrzebna. No, w każdym razie jeszcze zobaczycie. Rozdział krótki, jak zwykle. To, co na początku piszę pochyłą czcionką, to to, co było w poprzednim rozdziale. Jeśli nie chcecie, to nie musicie tego drugi raz czytać. I dzięki za trzcią nominację ;33 No i w kolejnym rozdziale dowiecie się, co się dzieje z Perrie. Nie możecie się doczekać? <3 Dodałam też "Obserujących", są pod "Archiwum bloga"
XOXO
środa, 27 lutego 2013
Thirteen
- Chcesz kawę?- Zapytała Victoria wchodzącą do kuchni, Abby. Wczoraj, po wieczornym smsie wszyscy poszli spać, ale nikomu nie udało się zasnąć szybko. No, prawie wszyscy, bo oczywiście Camila udała się do pokoju Stylesa. Było od początku wiadomo, że jej się podoba, nawet przez sam sposób, jak na niego patrzyła. Ale gdy zastała go w pokoju z Victorią, całujących się, wybiegła z łzami w oczach. To było dziwne, ale nie przejęli się tym. Później Tori poszła do siebie. Na dodatek na strychu przez całą noc się coś tłukło! A wiatru nie było.
- No, jasne. Możesz zrobić.- Odpowiedziała Abbs.
- Czarna? Biała?
- Biała.
- Z cukrem?
- Dwie łyżeczki poproszę.
- Zawsze jesteś taka kulturalna czy nie chcesz na do siebie zniechęcić?- Zapytała z uśmiechem Tori.
- Szczerze? Raczej to drugie.- Odwzajemniła uśmiech czerwonowłosa.
- Jaki przedtem miałaś kolor włosów?
- Czarne. Były ładne, ale czerwony mnie bardziej kręci.
- Fajnie w nich wyglądasz, dobrze sobie kolor dobrałaś.
- Ach, dziękuję. No wiesz, ma się ten talent.- Włożyła rękę pod włosy, koło karku, podrzuciła je i się zaśmiała, co oczywiście Vici odwzajemniła.- Ale nie komplementuj mnie tak, bo aż się zarumienię!- Zachichotała.
- Twoje policzka będą takie jak Twoje włosy? Muszę Cię więcej komplementować.- Uśmiechnęła się promiennie.
- Zawsze jesteś taka wesoła?- Zapytała, w jej głosie było słychać niedowierzanie.
- "Prawdziwym talentem jest znaleźć powód do uśmiechu nawet, gdy wszystko się wali." Postępuję według tej reguły, bo zawsze chociaż jest źle, w końcu będzie lepiej. Najpierw trzeba upaść, aby później wstać i iść dalej.- Powiedziała.- Zawsze jest powód do uśmiechu. Niestety często ukryty w naszym wnętrzu i nie wszyscy go znajdują...
- Piękne słowa... Nie myślałaś, aby zostać pisarką?
- Szczerze? Tak, ale to odpada, bo nie jestem pewna, czy zaakceptowaliby to, co bym napisała...- Victoria ukazała szereg swoich pięknych, białych ząbków.- No, ale bez skojarzeń. Po prostu lubię stawiać rzeczy w prawdziwym świetle, mówić prawdę. I taką też książkę bym napisała, ale właśnie to mogłoby być takie odrzucające.
- Ja chętnie bym coś takiego przeczytała.- Zapewniła Moore.
- Halo, halo. Pogawędki? Beze mnie? Jak śmiecie! Bo się obrażę!- Zaśmiała się Drea. Radosne są te istoty z tego domu.
- Oj, przepraszamy, następnym razem się opamiętamy.- Abbs podeszła do niej, przytuliła ją i pociągnęła za rękę w stronę lodówki.- Chodź, zrobimy śniadanie.
- Tylko co...?- Zastanawiała się głośno Hamilton.
- Może kanapki?- Wtrąciła Danielle, która właśnie wkroczyła do kuchni.
- Hej.
- No siemka. Co tam porabiacie?
- Przyrządzamy coś dla was do jedzenia.- Powiedziała panna D.
- Dobra, Vici chodź, idziemy chłopaków obudzić.
- Z chęcią!- Krzyknęła, wstała i popędziła w kierunku schodów prowadzących na górę. Oczywiście pierwszą jej ofiarą padł Harry.
Podeszła bliżej do łóżka, położyła się na nim i zaczęła mruczeć Hazzie do ucha. On tylko co chwilę machał ręką, jakby chciał odgonić muchę.
- Mraaaaaaaaaaaaaał, kocie, czas wstawać.- Po chwili wyszeptała. Nagle coś piętro niżej mocno uderzyło o ziemię. Sądząc po odgłosie, to jakiś garnek albo patelnia, ale raczej to drugie.- No, Hazziątko, wstajemy... Nowy dzień już jest... Słonko wyszło...- To stawało się już trochę nudne. W końcu zaczęła go budzić na wszelakie sposoby-słodko szeptała, mówiła, krzyczała, szarpała, skakała po nim, nawet zrzuciła go z łóżka, a on nadal nic. Jedynie słodko sobie pochrapywał. W końcu obeszła łóżko dookoła, przez co znalazła się przy nim, położyła się obok niego i zaczęło go leciutko całować. W zasadzie lekko muskała swoimi ustami jego czoło, potem nosem i usta. "Nareszcie!" Pomyślała, gdy w końcu otworzył swoje duże, kocie, zielone oczy i uśmiechając się na jej widok, ukazał swoje słodkie dołeczki.- Długo trzeba Cię budzić.
- Trzeba było zacząć od tego.- Teraz to on pocałował Victorię.
- Bardzo dobre śniadanie, naprawdę.- Powiedział Niall, biorąc dokładkę.
- Ej, ludzie, gdzie jest Camila?- Zapytała Rachel.
- Nie wiem, pójdę po nią.- Zaproponowała Vici, wstała i poszła, a Styles udał się za nią.
- Puk, puk.- Rozległo się pukanie Tori o drzwi pokoju Blondynki.
- Halo? Camila? Jesteś tam? Zejdziesz na śniadanie?- Nie przestawała pukać.
- Wchodzę.- Powiedziała po kilku minutach prób.- Cam...?- Nie dokończyła. Przeraziła się. Zaczęła krzyczeć. Po chwili przybiegła reszta.
- Co si...?- Zayn też nie dokończył swojego zdania. Co ujrzeli? To proste. Ujrzeli Camilę.
Ale co ich zdziwiło, a jeszcze bardziej przeraziło w niej? To, że był martwa. Jej martwe ciało zwisało powieszone na haku, który przecinał jej szyję. Była obdarta ze skóry. Pozostała ona jedynie na kawałku ramion, palcach u rąk oraz stopach. Krew rozlewała się wszędzie. Jednak jej głowa była uniesiona do góry. Patrzyła się na nich tymi swoimi przerażającymi zielonymi oczami. Jeszcze wczoraj żyła, a teraz... Teraz jest martwa. Tak samo jak Ella. No i nadal nie mają Perrie, a Malik powoli traci nadzieję.
Jej ciało, przynajmniej to, które pozostało, było blade, wręcz białe, odziane było w białą, prostą sukienkę, teraz czerwoną, bo przesiąkniętą krwią, włosy, które opadają na jej ramiona miała przefarbowane na czarno, choć do wczoraj była blondynką, a za jej plecami, na białej ścianie był napis. Napisany krwią. Jej krwią.
"Strzeżcie się. Możecie być następni.
Amber."
I to ich zdziwiło. To nie było XYZ tylko Amber. Ta Amber, którą zabili i cały czas sobie o tym przypominają... Ta Amber, która teraz zabiła ich koleżankę... Ta Amber, która może teraz czychać na życie każdego z nich...
Na ich telefony przyszła wiadomość:
"Spokojnie, nie zapomniałem o was, a więc strzeżcie się, bo ja też czycham. Jakieś pomysły, kim jestem?
~Wyczuwam śmierć... Waszą śmierć... XYZ."
~*~
Trzynasty rozdział. 13 - pechowa liczba, wierzycie w to? Ja nie, dla mnie jest szczęśliwa :D Prosiliście o morderstwo, no i jest :D Camila nie żyje, a Abmer wkracza do akcji, jednak XYZ nie zamierza ustępować. Wcześniej nikogo nie zabijałam, bo teraz tak trochę trudno mi się z moimi bohaterami rozstawać, przyzwyczaiłam się do nich. Będzie mi ich brakowało. Jak widzę z ankiety wolicie, aby Pezz przeżyła. Szkoda... Nie, że jej nie lubię czy coś, ale miałam kilka fajnych pomysłów, jak ją zabić. Wiem, brutalna jestem, za dużo seriali kryminalnych i horrorów xD Chcecie zobaczyć, jak wyglądają nowi bohaterzy? Wszystko w zakładce "Bohaterzy". Są już dodani <333
Pytaliście się mnie, ile przewiduje rozdziałów. Nie wiem, szczerze mówiąc, ale chciałabym ich jak najwięcej <33 Wiecie, że już 15 osób chce być informowanym o nowych rozdziałach?! Kocham was, moje miśki kochane ;33
Pa, Wika ;33
- No, jasne. Możesz zrobić.- Odpowiedziała Abbs.
- Czarna? Biała?
- Biała.
- Z cukrem?
- Dwie łyżeczki poproszę.
- Zawsze jesteś taka kulturalna czy nie chcesz na do siebie zniechęcić?- Zapytała z uśmiechem Tori.
- Szczerze? Raczej to drugie.- Odwzajemniła uśmiech czerwonowłosa.
- Jaki przedtem miałaś kolor włosów?
- Czarne. Były ładne, ale czerwony mnie bardziej kręci.
- Fajnie w nich wyglądasz, dobrze sobie kolor dobrałaś.
- Ach, dziękuję. No wiesz, ma się ten talent.- Włożyła rękę pod włosy, koło karku, podrzuciła je i się zaśmiała, co oczywiście Vici odwzajemniła.- Ale nie komplementuj mnie tak, bo aż się zarumienię!- Zachichotała.
- Twoje policzka będą takie jak Twoje włosy? Muszę Cię więcej komplementować.- Uśmiechnęła się promiennie.
- Zawsze jesteś taka wesoła?- Zapytała, w jej głosie było słychać niedowierzanie.
- "Prawdziwym talentem jest znaleźć powód do uśmiechu nawet, gdy wszystko się wali." Postępuję według tej reguły, bo zawsze chociaż jest źle, w końcu będzie lepiej. Najpierw trzeba upaść, aby później wstać i iść dalej.- Powiedziała.- Zawsze jest powód do uśmiechu. Niestety często ukryty w naszym wnętrzu i nie wszyscy go znajdują...
- Piękne słowa... Nie myślałaś, aby zostać pisarką?
- Szczerze? Tak, ale to odpada, bo nie jestem pewna, czy zaakceptowaliby to, co bym napisała...- Victoria ukazała szereg swoich pięknych, białych ząbków.- No, ale bez skojarzeń. Po prostu lubię stawiać rzeczy w prawdziwym świetle, mówić prawdę. I taką też książkę bym napisała, ale właśnie to mogłoby być takie odrzucające.
- Ja chętnie bym coś takiego przeczytała.- Zapewniła Moore.
- Halo, halo. Pogawędki? Beze mnie? Jak śmiecie! Bo się obrażę!- Zaśmiała się Drea. Radosne są te istoty z tego domu.
- Oj, przepraszamy, następnym razem się opamiętamy.- Abbs podeszła do niej, przytuliła ją i pociągnęła za rękę w stronę lodówki.- Chodź, zrobimy śniadanie.
- Tylko co...?- Zastanawiała się głośno Hamilton.
- Może kanapki?- Wtrąciła Danielle, która właśnie wkroczyła do kuchni.
- Hej.
- No siemka. Co tam porabiacie?
- Przyrządzamy coś dla was do jedzenia.- Powiedziała panna D.
- Dobra, Vici chodź, idziemy chłopaków obudzić.
- Z chęcią!- Krzyknęła, wstała i popędziła w kierunku schodów prowadzących na górę. Oczywiście pierwszą jej ofiarą padł Harry.
Podeszła bliżej do łóżka, położyła się na nim i zaczęła mruczeć Hazzie do ucha. On tylko co chwilę machał ręką, jakby chciał odgonić muchę.
- Mraaaaaaaaaaaaaał, kocie, czas wstawać.- Po chwili wyszeptała. Nagle coś piętro niżej mocno uderzyło o ziemię. Sądząc po odgłosie, to jakiś garnek albo patelnia, ale raczej to drugie.- No, Hazziątko, wstajemy... Nowy dzień już jest... Słonko wyszło...- To stawało się już trochę nudne. W końcu zaczęła go budzić na wszelakie sposoby-słodko szeptała, mówiła, krzyczała, szarpała, skakała po nim, nawet zrzuciła go z łóżka, a on nadal nic. Jedynie słodko sobie pochrapywał. W końcu obeszła łóżko dookoła, przez co znalazła się przy nim, położyła się obok niego i zaczęło go leciutko całować. W zasadzie lekko muskała swoimi ustami jego czoło, potem nosem i usta. "Nareszcie!" Pomyślała, gdy w końcu otworzył swoje duże, kocie, zielone oczy i uśmiechając się na jej widok, ukazał swoje słodkie dołeczki.- Długo trzeba Cię budzić.
- Trzeba było zacząć od tego.- Teraz to on pocałował Victorię.
- Bardzo dobre śniadanie, naprawdę.- Powiedział Niall, biorąc dokładkę.
- Ej, ludzie, gdzie jest Camila?- Zapytała Rachel.
- Nie wiem, pójdę po nią.- Zaproponowała Vici, wstała i poszła, a Styles udał się za nią.
- Puk, puk.- Rozległo się pukanie Tori o drzwi pokoju Blondynki.
- Halo? Camila? Jesteś tam? Zejdziesz na śniadanie?- Nie przestawała pukać.
- Wchodzę.- Powiedziała po kilku minutach prób.- Cam...?- Nie dokończyła. Przeraziła się. Zaczęła krzyczeć. Po chwili przybiegła reszta.
- Co si...?- Zayn też nie dokończył swojego zdania. Co ujrzeli? To proste. Ujrzeli Camilę.
Ale co ich zdziwiło, a jeszcze bardziej przeraziło w niej? To, że był martwa. Jej martwe ciało zwisało powieszone na haku, który przecinał jej szyję. Była obdarta ze skóry. Pozostała ona jedynie na kawałku ramion, palcach u rąk oraz stopach. Krew rozlewała się wszędzie. Jednak jej głowa była uniesiona do góry. Patrzyła się na nich tymi swoimi przerażającymi zielonymi oczami. Jeszcze wczoraj żyła, a teraz... Teraz jest martwa. Tak samo jak Ella. No i nadal nie mają Perrie, a Malik powoli traci nadzieję.
Jej ciało, przynajmniej to, które pozostało, było blade, wręcz białe, odziane było w białą, prostą sukienkę, teraz czerwoną, bo przesiąkniętą krwią, włosy, które opadają na jej ramiona miała przefarbowane na czarno, choć do wczoraj była blondynką, a za jej plecami, na białej ścianie był napis. Napisany krwią. Jej krwią.
"Strzeżcie się. Możecie być następni.
Amber."
I to ich zdziwiło. To nie było XYZ tylko Amber. Ta Amber, którą zabili i cały czas sobie o tym przypominają... Ta Amber, która teraz zabiła ich koleżankę... Ta Amber, która może teraz czychać na życie każdego z nich...
Na ich telefony przyszła wiadomość:
"Spokojnie, nie zapomniałem o was, a więc strzeżcie się, bo ja też czycham. Jakieś pomysły, kim jestem?
~Wyczuwam śmierć... Waszą śmierć... XYZ."
~*~
Trzynasty rozdział. 13 - pechowa liczba, wierzycie w to? Ja nie, dla mnie jest szczęśliwa :D Prosiliście o morderstwo, no i jest :D Camila nie żyje, a Abmer wkracza do akcji, jednak XYZ nie zamierza ustępować. Wcześniej nikogo nie zabijałam, bo teraz tak trochę trudno mi się z moimi bohaterami rozstawać, przyzwyczaiłam się do nich. Będzie mi ich brakowało. Jak widzę z ankiety wolicie, aby Pezz przeżyła. Szkoda... Nie, że jej nie lubię czy coś, ale miałam kilka fajnych pomysłów, jak ją zabić. Wiem, brutalna jestem, za dużo seriali kryminalnych i horrorów xD Chcecie zobaczyć, jak wyglądają nowi bohaterzy? Wszystko w zakładce "Bohaterzy". Są już dodani <333
Pytaliście się mnie, ile przewiduje rozdziałów. Nie wiem, szczerze mówiąc, ale chciałabym ich jak najwięcej <33 Wiecie, że już 15 osób chce być informowanym o nowych rozdziałach?! Kocham was, moje miśki kochane ;33
Pa, Wika ;33
wtorek, 26 lutego 2013
Twelve
- Halo?! Jest to ktoś?!- Krzyknął Niall.
- Tak, to nawet zmarłego obudzisz.- Oburzył się Malik.
- Cicho.- Uciszył go. Mulat jedynie spiorunował go wzrokiem, po czym go spuścił.
- Halo?- Zapytał kto nieśmiało.
- Jest tutaj ktoś?- Dodała druga osoba. Wszyscy się zaniepokoili. To nie były ich głosy. Ktoś był w tym domu... Schody zaskrzypiały. Jakaś osoba po nich schodziła. O ile to w ogóle była jakakolwiek osoba...
- Halo? Kto tu jest?- Odezwała się Victoria. Reszta jedynie stała nieruchomo, wpatrując się na schody. W bezruchu. Bez słowa. Schody tylko skrzypiały, co wzbudzało dreszcze na ciele Danielle.
"Tylko bądź silna. Tylko bądź silna. Pamiętaj czego Cię uczyli. Pamiętaj, czego Cię uczyli. No, dawaj, Victorio, rusz się." Powtarzała sobie w myślach. Głęboko westchnęła. Nadal ktoś schodził do nich. Na dół. Vici wzięła jeszcze jeden mocny oddech, po czym wyszła na spotkanie temu, czego ona i jej towarzysze się bali.- Kim jeste...?- Uniosła wzrok i urwała.- Ty... Ty... Ty... To znaczy wy jesteście ludźmi!- Dwie dziewczyny popatrzyły po sobie, uznając już na samym początku Vici za wariatkę.
- No co Ty nie powiesz.- Blondyna spiorunowała ją wzrokiem.
- Hej, jestem Abby. Abby Moore.- Dziewczyna w czerwonych włosach zeszła i podała dziewczynie, która się przed chwilą wygłupiła, rękę. Ona zaś ją uścisnęła.
- A ja Victoria Paris.- Dodała.
- Tori... Fajnie.- Uśmiechnęła się Abby.
- W zasadzie nikt jeszcze tak do mnie nie mówił...
- W końcu zawsze musi być ten pierwszy raz!- Na pierwszy rzut oka dziewczyna ubrana na czarno z krwisto-czerwonymi włosami wydawała mało sympatyczna, ale okazało się inaczej.
- No w zasadzie... Czemu nie!
- No, a więc od dzisiaj jesteś Tori. A wracając, to może przedstawię Ci ją.- Pokazała głową na swoją towarzyszkę.- To...
- Sama mogę się przedstawić.- Rzuciła cierpko.- Jestem Camila Raid.- Dziewczyna uśmiechnęła się.
- Oglądałam kiedyś taki serial, w którym występowało to nazwisko i teraz trochę śmiesznie mi się ono kojarzy...- Zachichotała, ale po chwili przestała, bo dziewczyna spiorunowała ją wzrokiem. Ponownie.
- A mówią, że to ja jestem nienormalny.- Wyszeptał Lou, tak cicho, że nikt go nie usłyszał.
- Dobra, nieważne.- Machnęła ręką.- No, moje imię już znasz. A ja przedstawię ich.- Teraz to Vici wskazała na swoich towarzyszy.- Albo nie.- Odwróciła się do nich.- Sami się przedstawią.- Rzuciła.- No, już, już, do mnie.- Wszyscy zrobili nierówno krok do przodu, nieśmiało, potem drugi i trzeci, po którym byli już przy nowo poznanych dziewczynach.
- Niall.- Blondynek wysunął rękę.- Do usług.- Skłonił się, przy okazji zamaszyście ruszając ręką.
- Harry.- Rzekł krótko Loczek.- Siema.- Uśmiechnął się, a na jego policzkach ukazały się słodkie dołeczki. Blondynka o imieniu Camila cały czas patrzyła się an niego, aż można rzec 'pożerała' go wzrokiem.
- A ja jestem Louis. Ale dla was Lou. Albo nie, lepiej Misiek! Ale jeszcze lepiej byłoby, gdybyście mnie nazywa...
- Louis!- Wrzasnęła El.- Jestem Eleanor. Wybaczcie mu, on tak zawsze.- Próbowała go wytłumaczyć Brunetka. I tak każdy po kolei się przedstawiał.
- No to co was do nas sprowadza?- Abbs potarła swoje dłonie, jedna o drugą.
- Nas? Przecież my to teraz wynajmujemy...- Zaczął niepewnie Liam.
- Powinniśmy was się raczej zapytać, co robicie w naszym domu...- Dorzucił Zayn.
- My też tutaj mieszkamy! I to od dwóch miesięcy!
- No to coś jest nie tak...- Rzekł Payne.
- No co Ty nie powiesz?- Obrzuciła go nieprzyjemnym spojrzeniem.
- Camila! Mogłabyś być milsza dla naszych gości!- Krzyknęła na nią Czerwonowłosa.
- Ale jak oni są tacy, jacy są, no to jak mogę się opanować?!
- Uspokój się już. Już dobrze...- Sympatyczniejsza położyła ręce na ramionach swojej koleżanki.- A teraz przeproś.
- Muszę...?- Popatrzyła na nią błagalnym wzrokiem, ale tamta została nieugięta.- Dobrze.- Powiedziała. Odwróciła się w stronę nowo poznanych znajomych.- Sorry. Zacznę być dla was milsza.- Rzuciła z niechęcią.- Wystarczy?- Zapytała się panny Moore.
- No niech będzie. Możemy zamieszkać razem jeśli chcecie. Tylko z nami mieszkają jeszcze dwie dziewczyny...- Zaczęła.
- To żaden problem!- Od razu powiedziała Dan.- Prawda chłopcy...?- Spojrzała na nich podejrzliwie, mierząc ich dokładnie wzrokiem.
- Ajasponotonemysąwiś.- Wszyscy powiedzieli naraz to, co chcieli i wyszedł jedynie z tego taki połamaniec językowy. Peazer westchnęła, po czym przewróciła teatralnie oczami.
- Ale najpierw musimy wam coś o sobie powiedzieć.- Louis spojrzał pytająco na swoich przyjaciół.
- Tak, musimy.- Tori pokiwała głową. Nawet zaczął jej się podobać ten skrót. "Tori"... Tak fajnie i prosto to brzmi... No, nieważne.- Tylko się proszę, nie przeraźcie...
- Chwila!- Przerwała Cam.- Ja pójdę po dziewczyny, ok?
- W sumie racja.- Dodał Niall.- Tak, jak najszybciej.- Po chwili się jawiła w towarzystwie dwóch dziewczyn.- To jest Drea.- Podniosła rękę jednej.- Drea Hamilton. Przywitaj się.- Uśmiechnęły się obydwie promiennie.- A to jest...
- Wiem, kto to jest! To Rachel Bilson! Gwiazda z wielu seriali m.in. Życie na fali czy Hart of Dixie!- Wykrzyczała podekscytowana Eleanor.
- Dobra, to ja.- Podniosła ręce w geście poddania się.- Ale traktujcie mnie jak zwykłego człowieka. W końcu nim jestem...
- Co Ty tutaj robisz?- Zapytała ciekawa Elka.
- Skończyłam z karierą. Teraz mieszkam tutaj z moją kuzynką.- Wskazała na Blondynkę, którą była oczywiście Cam.
- Dlaczego skończyłaś karierę?
- Miałam już tego wszystkiego dosyć. Cały czas tylko paparazzi, którzy nie opuszczają Cię na krok, nie masz życia prywatnego, a poza ty...
- Yghm.- Odchrząknęła Victoria.- Już? To ważne.
- A więc mów.
- Więc zaczęło to się rok temu...- I zaczęła opowiadać, nowi znajomi jedynie się na nią patrzyli. Nie wierzyli własnym uszom.- A więc teraz przeprowadzamy się tutaj, z nadzieją, że tutaj ukryjemy się przed problemami.
- Oczywiście, że możecie zostać z nami!- Powiedziała szybko Drea. "Cóż za mało spotykane imię". Pomyślał Malik.
- Dziękujemy wam. I to z całego serca!- Vici była ucieszona.
- BUM! BUM!- Było słychać coś na górze.
- Słyszeliście to?- Zapytała zaniepokojona Tori.
- To pewnie tylko wiatr. Słyszymy to od wczoraj. Byłam tam, ale nagle wszystko ucichło. Słychać to tylko w dzień. Nie przejmujcie się tym, w końcu się przyzwyczaicie.- Zapewniła 32-latka. Trochę stara, jak uważała Danielle.
- BUM! BUM!- Znowu rozległ się głośny dźwięk.
- Skoro tak mówisz...- Telefony wszystkich nagle zawibrowały lub zadzwoniły. Nawet Drei, Camilii, Rachel czy Abby. Z zaniepokojeniem wszyscy spojrzeli na wyświetlacze. Zastrzeżony.
"No, nowe osoby się dowiedziały o mnie, a więc mam więcej ofiar. Dzięki Ci, Victorio!
~Strzeżcie się, wy również, drogie Abby, Camillo, Dreo i Rachel. Wy również... XYZ."
- Mamy problem...- Louis jako jedyne coś z siebie wydusił. To były jedyne słowa...
~*~
No, dwunastka za nami :D I co sądzicie? Liczę na szczere komentarze ;> Ale chyba nie tego się spodziewaliście, nie? ^^
Wika
- Tak, to nawet zmarłego obudzisz.- Oburzył się Malik.
- Cicho.- Uciszył go. Mulat jedynie spiorunował go wzrokiem, po czym go spuścił.
- Halo?- Zapytał kto nieśmiało.
- Jest tutaj ktoś?- Dodała druga osoba. Wszyscy się zaniepokoili. To nie były ich głosy. Ktoś był w tym domu... Schody zaskrzypiały. Jakaś osoba po nich schodziła. O ile to w ogóle była jakakolwiek osoba...
- Halo? Kto tu jest?- Odezwała się Victoria. Reszta jedynie stała nieruchomo, wpatrując się na schody. W bezruchu. Bez słowa. Schody tylko skrzypiały, co wzbudzało dreszcze na ciele Danielle.
"Tylko bądź silna. Tylko bądź silna. Pamiętaj czego Cię uczyli. Pamiętaj, czego Cię uczyli. No, dawaj, Victorio, rusz się." Powtarzała sobie w myślach. Głęboko westchnęła. Nadal ktoś schodził do nich. Na dół. Vici wzięła jeszcze jeden mocny oddech, po czym wyszła na spotkanie temu, czego ona i jej towarzysze się bali.- Kim jeste...?- Uniosła wzrok i urwała.- Ty... Ty... Ty... To znaczy wy jesteście ludźmi!- Dwie dziewczyny popatrzyły po sobie, uznając już na samym początku Vici za wariatkę.
- No co Ty nie powiesz.- Blondyna spiorunowała ją wzrokiem.
- Hej, jestem Abby. Abby Moore.- Dziewczyna w czerwonych włosach zeszła i podała dziewczynie, która się przed chwilą wygłupiła, rękę. Ona zaś ją uścisnęła.
- A ja Victoria Paris.- Dodała.
- Tori... Fajnie.- Uśmiechnęła się Abby.
- W zasadzie nikt jeszcze tak do mnie nie mówił...
- W końcu zawsze musi być ten pierwszy raz!- Na pierwszy rzut oka dziewczyna ubrana na czarno z krwisto-czerwonymi włosami wydawała mało sympatyczna, ale okazało się inaczej.
- No w zasadzie... Czemu nie!
- No, a więc od dzisiaj jesteś Tori. A wracając, to może przedstawię Ci ją.- Pokazała głową na swoją towarzyszkę.- To...
- Sama mogę się przedstawić.- Rzuciła cierpko.- Jestem Camila Raid.- Dziewczyna uśmiechnęła się.
- Oglądałam kiedyś taki serial, w którym występowało to nazwisko i teraz trochę śmiesznie mi się ono kojarzy...- Zachichotała, ale po chwili przestała, bo dziewczyna spiorunowała ją wzrokiem. Ponownie.
- A mówią, że to ja jestem nienormalny.- Wyszeptał Lou, tak cicho, że nikt go nie usłyszał.
- Dobra, nieważne.- Machnęła ręką.- No, moje imię już znasz. A ja przedstawię ich.- Teraz to Vici wskazała na swoich towarzyszy.- Albo nie.- Odwróciła się do nich.- Sami się przedstawią.- Rzuciła.- No, już, już, do mnie.- Wszyscy zrobili nierówno krok do przodu, nieśmiało, potem drugi i trzeci, po którym byli już przy nowo poznanych dziewczynach.
- Niall.- Blondynek wysunął rękę.- Do usług.- Skłonił się, przy okazji zamaszyście ruszając ręką.
- Harry.- Rzekł krótko Loczek.- Siema.- Uśmiechnął się, a na jego policzkach ukazały się słodkie dołeczki. Blondynka o imieniu Camila cały czas patrzyła się an niego, aż można rzec 'pożerała' go wzrokiem.
- A ja jestem Louis. Ale dla was Lou. Albo nie, lepiej Misiek! Ale jeszcze lepiej byłoby, gdybyście mnie nazywa...
- Louis!- Wrzasnęła El.- Jestem Eleanor. Wybaczcie mu, on tak zawsze.- Próbowała go wytłumaczyć Brunetka. I tak każdy po kolei się przedstawiał.
- No to co was do nas sprowadza?- Abbs potarła swoje dłonie, jedna o drugą.
- Nas? Przecież my to teraz wynajmujemy...- Zaczął niepewnie Liam.
- Powinniśmy was się raczej zapytać, co robicie w naszym domu...- Dorzucił Zayn.
- My też tutaj mieszkamy! I to od dwóch miesięcy!
- No to coś jest nie tak...- Rzekł Payne.
- No co Ty nie powiesz?- Obrzuciła go nieprzyjemnym spojrzeniem.
- Camila! Mogłabyś być milsza dla naszych gości!- Krzyknęła na nią Czerwonowłosa.
- Ale jak oni są tacy, jacy są, no to jak mogę się opanować?!
- Uspokój się już. Już dobrze...- Sympatyczniejsza położyła ręce na ramionach swojej koleżanki.- A teraz przeproś.
- Muszę...?- Popatrzyła na nią błagalnym wzrokiem, ale tamta została nieugięta.- Dobrze.- Powiedziała. Odwróciła się w stronę nowo poznanych znajomych.- Sorry. Zacznę być dla was milsza.- Rzuciła z niechęcią.- Wystarczy?- Zapytała się panny Moore.
- No niech będzie. Możemy zamieszkać razem jeśli chcecie. Tylko z nami mieszkają jeszcze dwie dziewczyny...- Zaczęła.
- To żaden problem!- Od razu powiedziała Dan.- Prawda chłopcy...?- Spojrzała na nich podejrzliwie, mierząc ich dokładnie wzrokiem.
- Ajasponotonemysąwiś.- Wszyscy powiedzieli naraz to, co chcieli i wyszedł jedynie z tego taki połamaniec językowy. Peazer westchnęła, po czym przewróciła teatralnie oczami.
- Ale najpierw musimy wam coś o sobie powiedzieć.- Louis spojrzał pytająco na swoich przyjaciół.
- Tak, musimy.- Tori pokiwała głową. Nawet zaczął jej się podobać ten skrót. "Tori"... Tak fajnie i prosto to brzmi... No, nieważne.- Tylko się proszę, nie przeraźcie...
- Chwila!- Przerwała Cam.- Ja pójdę po dziewczyny, ok?
- W sumie racja.- Dodał Niall.- Tak, jak najszybciej.- Po chwili się jawiła w towarzystwie dwóch dziewczyn.- To jest Drea.- Podniosła rękę jednej.- Drea Hamilton. Przywitaj się.- Uśmiechnęły się obydwie promiennie.- A to jest...
- Wiem, kto to jest! To Rachel Bilson! Gwiazda z wielu seriali m.in. Życie na fali czy Hart of Dixie!- Wykrzyczała podekscytowana Eleanor.
- Dobra, to ja.- Podniosła ręce w geście poddania się.- Ale traktujcie mnie jak zwykłego człowieka. W końcu nim jestem...
- Co Ty tutaj robisz?- Zapytała ciekawa Elka.
- Skończyłam z karierą. Teraz mieszkam tutaj z moją kuzynką.- Wskazała na Blondynkę, którą była oczywiście Cam.
- Dlaczego skończyłaś karierę?
- Miałam już tego wszystkiego dosyć. Cały czas tylko paparazzi, którzy nie opuszczają Cię na krok, nie masz życia prywatnego, a poza ty...
- Yghm.- Odchrząknęła Victoria.- Już? To ważne.
- A więc mów.
- Więc zaczęło to się rok temu...- I zaczęła opowiadać, nowi znajomi jedynie się na nią patrzyli. Nie wierzyli własnym uszom.- A więc teraz przeprowadzamy się tutaj, z nadzieją, że tutaj ukryjemy się przed problemami.
- Oczywiście, że możecie zostać z nami!- Powiedziała szybko Drea. "Cóż za mało spotykane imię". Pomyślał Malik.
- Dziękujemy wam. I to z całego serca!- Vici była ucieszona.
- BUM! BUM!- Było słychać coś na górze.
- Słyszeliście to?- Zapytała zaniepokojona Tori.
- To pewnie tylko wiatr. Słyszymy to od wczoraj. Byłam tam, ale nagle wszystko ucichło. Słychać to tylko w dzień. Nie przejmujcie się tym, w końcu się przyzwyczaicie.- Zapewniła 32-latka. Trochę stara, jak uważała Danielle.
- BUM! BUM!- Znowu rozległ się głośny dźwięk.
- Skoro tak mówisz...- Telefony wszystkich nagle zawibrowały lub zadzwoniły. Nawet Drei, Camilii, Rachel czy Abby. Z zaniepokojeniem wszyscy spojrzeli na wyświetlacze. Zastrzeżony.
"No, nowe osoby się dowiedziały o mnie, a więc mam więcej ofiar. Dzięki Ci, Victorio!
~Strzeżcie się, wy również, drogie Abby, Camillo, Dreo i Rachel. Wy również... XYZ."
- Mamy problem...- Louis jako jedyne coś z siebie wydusił. To były jedyne słowa...
~*~
No, dwunastka za nami :D I co sądzicie? Liczę na szczere komentarze ;> Ale chyba nie tego się spodziewaliście, nie? ^^
Wika
poniedziałek, 25 lutego 2013
Eleven
- Stary, wszytko dobrze?- Sydney podał swojemu gościowi czarną kawę.
- Tak, chyba tak...- Odpiął guziki swojej koszuli, oczywiście zielono-niebieskiej w kratę, po czym przejechał palcami po zaszytym miejscu.
- Boli Cię?- Zapytał z troską w głosie.
- Tak, ale tylko trochę, to chyba normalne. Mógłbyś mi podać godzinę?
- Jasne, jest...- Sydney spojrzał na zegarek.- 9:15.
- O matko! Dobra, ja się już muszę zbierać, bo się spóźnię! Wielkie dzięki, Syd, że mi pomogłeś. Kiedyś Ci się odwdzięczę!
- Jesteśmy kwita!- Krzyknął gospodarz domu za wybiegającym już Louisem. Chłopak pędził szybko przed siebie. Dobiegł do auta i gorączkowo zaczął szukać kluczyków. Znalazł je, otworzył pojazd, wsiadł i odjechał. Gdy dojechał na miejsce, szybko wpadł do domu, wziął walizkę i spakował ją. Następnie z piskiem opon pojechał po swoich przyjaciół. No, aż tak szybko nie jechał, bo to Londyn, a więc korki też są. Ale nie miał daleko do znajomych, a więc nie zajęło mu to tak dużo czasu
- Louis, zatrzymaj się tutaj!- Powiedział Niall, patrząc na mapę. Lou był zajęty zastanawianiem się, o co chodziło z jego snem. A może był to proroczy sen? I może wszystko się wydarzy...
- Nie, chyba sobie żartujecie. Powiedźcie, że to nie tutaj będziemy mieszkać...- Victoria nie wierzyła własnym oczom.
- ...- Nikt inny się nie odezwał. Nie na to liczyli.
- Lou, jesteś pewien, że nie pomyliłeś adresu?- Eleanor wzdrygnęła się. Po jej plecach przebiegł niemiły. Wszyscy wysiedli.
- Chwila, chwila... To to! O nie... Nie możemy tam wchodzić!- Dokładnie. To samo. A jednak... Sen Tomlinsona się sprawdził. Stoją znowu kilka metrów przed tym domem, a rozmowa przebiega tak samo.
- CO?! O co Ci chodzi Louis?!- Krzyknęła Danielle.- Wiem, przyzwyczailiśmy się do Twoich dziwactw, ale dlaczego nie możemy tam wchodzić? Wiem, wygląda to paskudnie, ale w końcu to wynajęliśmy! I będziemy tutaj mieszkać, jak na razie, choćby nie wiem co!
- Bo...- Telefon Tommo zadzwonił.- Chwileczkę...- Powiedział i odszedł na kawałek.
- Nie zakłócaj przebiegu zdarzeń, Louisie. Nic nie mów, bo przerwiesz krąg, a to będzie miało tragiczne skutki, a więc nie radzę. Strzeż się. Masz nie mówić im o swoim śnie... Jeśli tam nie wejdą, Ty ucierpisz. Pamiętaj. Pozdrawiam, Twoja śmierć.- I się rozłączył.
- Ch...- Nie zdążył nic powiedzieć, bo w słuchawce było słychać już jedynie pikanie, oznajmiające, iż ten KTOŚ zakończył połączenie.- A niech to!
- No...- Danielle wydawała się zniecierpliwiona.- Kto do Ciebie dzwonił? Jakoś za dużo nie powiedziałeś. I dlaczego nie możemy tutaj zamieszkać?- Dan lekko tupała nogą o ziemię, jedynie unosząc połowę stopy. Telefon na zadźwięczał. Nowa wiadomość. Zastrzeżony.
"Pamiętaj. Nie przerywaj kręgu. Obserwuję Cię.
~XYZ."
- Yyyy...
- Yyyy...? Y co?!- Tak, 100 %-owo była zniecierpliwiona i rozdrażniona. Tomlinson wstrzymał oddech, rozejrzał się gorączkowo.
- A nic. Po prostu mi się tutaj nie podoba, ale masz rację. Zostaniemy tutaj.
- Kto do Ciebie dzwonił?
- Yyyy... Kolega... Tak, kolega!
- Louis, dobrze się czujesz?- Panna Peazer spojrzała na niego, dokładnie lustrując od stóp do głów.
- Yyyy... Tak! To znaczy nie! Coś głowa mnie boli...- Złapał się za głowę, chcąc, aby to wyglądał jak najbardziej realistycznie, a towarzysze niczego się nie domyślili.
- No... Powiedzmy, że Ci wierzę. A teraz chodźcie. Weźcie swoje bagaże i idziemy powitać nasz nowy dom.- Wskazała głową na brzydki, obskurny budynek. I udali się w jego kierunku.
- Ej, wy też widzicie to auto? Czy ja mam jakieś przewidzenia?- Zapytał Harry.
- To Ford Maveric. Ładne auto, nie należy do najtańszych, zapewne sprowadzane Szkocji, rok produkcji... Około 2007-2008 roku.- Powiedziała Vici.
- Skąd...?- Harry już chciał zadać jej pytanie, ale ona uprzedziła go z odpowiedzią.
- Skąd wiem? To proste. Ostatnio zaglądałam na ogłoszenia aut, bo mój ojciec chce sobie terenówkę kupić, i widziałam zdjęcie tego dokładnie na tle tego domu.
- No kto by pomyślał...- Na twarzy Zayna pojawił się cień grymasu.
- Pewnie samochód właściciela.- Dodał Lou.
- Nieważne, no wchodźcie.- Liam otworzył wielkie, drewniane drzwi, które zaskrzypiały.
- Halo?! Jest to ktoś?!- Krzyknął Niall.
- Tak, to nawet zmarłego obudzisz.- Oburzył się Malik.
- Cicho.- Uciszył go. Mulat jedynie spiorunował go wzrokiem, po czym go spuścił.
- Halo?- Zapytał ktoś nieśmiało.
- Jest tutaj ktoś?- Dodała druga osoba. Wszyscy się zaniepokoili. To nie były ich głosy. Ktoś był w tym domu... Schody zaskrzypiały. Jakaś osoba po nich schodziła. O ile to w ogóle była jakakolwiek osoba...
~*~
Jedenasty rozdział gotowy. Dodałam dla was ankietę trwa jeszcze 2 dni, bo chcę wiedzieć, czy Perrie ma przeżyć, czy jednak nie. Jak na razie strony są usadowione poziomo, na górze. I co sądzicie? Jest lepiej? Są dwie nowe karty: 'Uwagi i zażalenia', jeśli macie jakieś "ale" do opowiadania, to piszcie, a ja się nie obrażę. Po prostu chcę wiedzieć co o tym sądzicie. I druga to 'Wasze propozycje'. Jeśli macie jakieś fajne pomysły związane z opowiadaniem, blogiem, to napiszcie. W końcu to ja pisze bloga, ale to wy go czytacie, a więc chcę, abyśmy go razem tworzyli. Jestem ciekawa, co wymyślicie :D I jeszcze raz zapytam: Wolicie, gdy karty są na górze, czy na boku?
Pozdrawiam, Wika ;**
- Tak, chyba tak...- Odpiął guziki swojej koszuli, oczywiście zielono-niebieskiej w kratę, po czym przejechał palcami po zaszytym miejscu.
- Boli Cię?- Zapytał z troską w głosie.
- Tak, ale tylko trochę, to chyba normalne. Mógłbyś mi podać godzinę?
- Jasne, jest...- Sydney spojrzał na zegarek.- 9:15.
- O matko! Dobra, ja się już muszę zbierać, bo się spóźnię! Wielkie dzięki, Syd, że mi pomogłeś. Kiedyś Ci się odwdzięczę!
- Jesteśmy kwita!- Krzyknął gospodarz domu za wybiegającym już Louisem. Chłopak pędził szybko przed siebie. Dobiegł do auta i gorączkowo zaczął szukać kluczyków. Znalazł je, otworzył pojazd, wsiadł i odjechał. Gdy dojechał na miejsce, szybko wpadł do domu, wziął walizkę i spakował ją. Następnie z piskiem opon pojechał po swoich przyjaciół. No, aż tak szybko nie jechał, bo to Londyn, a więc korki też są. Ale nie miał daleko do znajomych, a więc nie zajęło mu to tak dużo czasu
- Louis, zatrzymaj się tutaj!- Powiedział Niall, patrząc na mapę. Lou był zajęty zastanawianiem się, o co chodziło z jego snem. A może był to proroczy sen? I może wszystko się wydarzy...
- Nie, chyba sobie żartujecie. Powiedźcie, że to nie tutaj będziemy mieszkać...- Victoria nie wierzyła własnym oczom.
- ...- Nikt inny się nie odezwał. Nie na to liczyli.
- Lou, jesteś pewien, że nie pomyliłeś adresu?- Eleanor wzdrygnęła się. Po jej plecach przebiegł niemiły. Wszyscy wysiedli.
- Chwila, chwila... To to! O nie... Nie możemy tam wchodzić!- Dokładnie. To samo. A jednak... Sen Tomlinsona się sprawdził. Stoją znowu kilka metrów przed tym domem, a rozmowa przebiega tak samo.
- CO?! O co Ci chodzi Louis?!- Krzyknęła Danielle.- Wiem, przyzwyczailiśmy się do Twoich dziwactw, ale dlaczego nie możemy tam wchodzić? Wiem, wygląda to paskudnie, ale w końcu to wynajęliśmy! I będziemy tutaj mieszkać, jak na razie, choćby nie wiem co!
- Bo...- Telefon Tommo zadzwonił.- Chwileczkę...- Powiedział i odszedł na kawałek.
- Nie zakłócaj przebiegu zdarzeń, Louisie. Nic nie mów, bo przerwiesz krąg, a to będzie miało tragiczne skutki, a więc nie radzę. Strzeż się. Masz nie mówić im o swoim śnie... Jeśli tam nie wejdą, Ty ucierpisz. Pamiętaj. Pozdrawiam, Twoja śmierć.- I się rozłączył.
- Ch...- Nie zdążył nic powiedzieć, bo w słuchawce było słychać już jedynie pikanie, oznajmiające, iż ten KTOŚ zakończył połączenie.- A niech to!
- No...- Danielle wydawała się zniecierpliwiona.- Kto do Ciebie dzwonił? Jakoś za dużo nie powiedziałeś. I dlaczego nie możemy tutaj zamieszkać?- Dan lekko tupała nogą o ziemię, jedynie unosząc połowę stopy. Telefon na zadźwięczał. Nowa wiadomość. Zastrzeżony.
"Pamiętaj. Nie przerywaj kręgu. Obserwuję Cię.
~XYZ."
- Yyyy...
- Yyyy...? Y co?!- Tak, 100 %-owo była zniecierpliwiona i rozdrażniona. Tomlinson wstrzymał oddech, rozejrzał się gorączkowo.
- A nic. Po prostu mi się tutaj nie podoba, ale masz rację. Zostaniemy tutaj.
- Kto do Ciebie dzwonił?
- Yyyy... Kolega... Tak, kolega!
- Louis, dobrze się czujesz?- Panna Peazer spojrzała na niego, dokładnie lustrując od stóp do głów.
- Yyyy... Tak! To znaczy nie! Coś głowa mnie boli...- Złapał się za głowę, chcąc, aby to wyglądał jak najbardziej realistycznie, a towarzysze niczego się nie domyślili.
- No... Powiedzmy, że Ci wierzę. A teraz chodźcie. Weźcie swoje bagaże i idziemy powitać nasz nowy dom.- Wskazała głową na brzydki, obskurny budynek. I udali się w jego kierunku.
- Ej, wy też widzicie to auto? Czy ja mam jakieś przewidzenia?- Zapytał Harry.
- To Ford Maveric. Ładne auto, nie należy do najtańszych, zapewne sprowadzane Szkocji, rok produkcji... Około 2007-2008 roku.- Powiedziała Vici.
- Skąd...?- Harry już chciał zadać jej pytanie, ale ona uprzedziła go z odpowiedzią.
- Skąd wiem? To proste. Ostatnio zaglądałam na ogłoszenia aut, bo mój ojciec chce sobie terenówkę kupić, i widziałam zdjęcie tego dokładnie na tle tego domu.
- No kto by pomyślał...- Na twarzy Zayna pojawił się cień grymasu.
- Pewnie samochód właściciela.- Dodał Lou.
- Nieważne, no wchodźcie.- Liam otworzył wielkie, drewniane drzwi, które zaskrzypiały.
- Halo?! Jest to ktoś?!- Krzyknął Niall.
- Tak, to nawet zmarłego obudzisz.- Oburzył się Malik.
- Cicho.- Uciszył go. Mulat jedynie spiorunował go wzrokiem, po czym go spuścił.
- Halo?- Zapytał ktoś nieśmiało.
- Jest tutaj ktoś?- Dodała druga osoba. Wszyscy się zaniepokoili. To nie były ich głosy. Ktoś był w tym domu... Schody zaskrzypiały. Jakaś osoba po nich schodziła. O ile to w ogóle była jakakolwiek osoba...
~*~
Jedenasty rozdział gotowy. Dodałam dla was ankietę trwa jeszcze 2 dni, bo chcę wiedzieć, czy Perrie ma przeżyć, czy jednak nie. Jak na razie strony są usadowione poziomo, na górze. I co sądzicie? Jest lepiej? Są dwie nowe karty: 'Uwagi i zażalenia', jeśli macie jakieś "ale" do opowiadania, to piszcie, a ja się nie obrażę. Po prostu chcę wiedzieć co o tym sądzicie. I druga to 'Wasze propozycje'. Jeśli macie jakieś fajne pomysły związane z opowiadaniem, blogiem, to napiszcie. W końcu to ja pisze bloga, ale to wy go czytacie, a więc chcę, abyśmy go razem tworzyli. Jestem ciekawa, co wymyślicie :D I jeszcze raz zapytam: Wolicie, gdy karty są na górze, czy na boku?
Pozdrawiam, Wika ;**
niedziela, 24 lutego 2013
Ten
- AMBER!!!- Wykrzyczał, a w ich kierunku zaczęła się zbliżać Amber! Tak,
ta sama, która kilka nocy temu odwiedziła Mulata, a jej kości nie
znaleziono! Ta sama! Szła do nich, a raczej unosiła się nad ziemią z
rękami wyciągniętymi przed siebie. Ten widok był okropny. Jej
kruczoczarne włosy bezwładnie opadały na jej białe jak cała reszta
ramiona. Włosy miała przetłuszczone, na co szybko uwagę zwróciła
Danielle, gdyż najważniejszy dla niej był wygląd, posklejane, zasłaniały
twarz, a jej przekrwione oczy gapiły się na nich. Usta były blade,
ledwo dostrzegane. Była w ciuchach tych, jakich ją pogrzebano. Nikt nie
wierzył własnym oczom, ale to była ona. Ona i mamrotała pod nosem
"Zniszczę was. Zabiję was. Już po was."
- Aaaaa!- Louis obudził się z krzykiem w nocy.- A więc to był tylko sen.- Wyszeptał, dysząc ciężko. Ponownie się położył. Sięgnął ręką do tyłu, aby móc pociągnąć w swoją stronę kołdrę. Jednak trafił na coś... A raczej na KOGOŚ... Z przerażeniem na twarzy popatrzył przez ramię, co dotykał.
- Śniłeś o mnie?- Odezwała się dziewczyna. Amber... Chciał krzyknąć lecz jego usta zatkała jej ręka. Dość realistyczna, zważając na to, iż Amber od ponad roku nie żyła. Lou zszedł do pozycji siedzącej, mocno wbijając się plecami w oparcie łóżka.- Och, mój Louisku, nie bój się. Jak nie będziesz się rzucał obiecuję, że nie zrobię Ci krzywdy.- Ściągnęła swoją rękę z jego twarzy.
- Cz... Cz...- Nie mógł nic powiedzieć. Nic nie chciało mu przejść przez gardło, żadne słowo.- Czego chcesz? Co... Co ja Ci zro... Zrobiłem?- Jąkał się.
- Och, a nie pamiętasz już, jak mnie rok temu zakopaliście?- Zrobiła smutne oczka.
- ...- Tomlinson nie odezwał się. Przyciągnął nogi do brody i uszczypnął się porządnie, mając nadzieję, że za chwile się obudzi. Ale to nie zadziałało. To się działo naprawdę. I to była prawda, że teraz przed nim siedzi dziewczyna, którą zabił...
- Ależ to już nie jest sen. To jest rzeczywistość, Louisie. Rzeczywistość, na którą sami sobie zapracowaliście. Ja chce jedynie zemsty. Zemsty za moją śmierć... A mogłam jeszcze żyć... Mogłam tyle przeżyć... Miałam marzenia, ambicje, plany na przyszłość... Nawet wiedziałam, do jakiej szkoły pójdę dalej, jaki chcę mieć zawód... Wszystko miałam jak najbardziej zaplanowane... Co do sekundy... A wy mi to wszystko zabraliście... Zniszczyliście to, na co pracowałam całe swoje, chociaż krótkie, życie. Ja wam tego tam łatwo nie daruję, o nie. Wy już popamiętacie Amber Colins. Ja nie odpuszczał tak łatwo. Ja w ogóle nie odpuszczam. Nie spocznę, dopóki nie poczujecie tego, co ja czułam... A teraz...- Dotknęła swoim długim, ostrym paznokciem skórę na ręce Louisa.- Teraz, gdy moja zemsta już się zaczęła, zacznę zbierać nowe, krwawe ofiary. Razem z moim podwładnym. Znacie go, spokojnie. On też niczego się nie boi. I to on was zabija, ale ja również czerpię z tego radość. Ach, taka już jestem...- Sięgnęła do kieszeni swojej czarnej kurtki, zlewającej się z otaczającym ich mrokiem. Jej twarz znowu była bardzo blada, a więc się przez to wyróżniała. Z kieszeni coś wyciągnęła, jednak Louis nie mógł dostrzec co. Zrozumiał dopiero wtedy, gdy to coś znalazło się przy jego szyi. Nóż. Ostry nóż.- Może się trochę pobawimy, co?- Spojrzała na Lou. W jego oczach widniało przerażenie. Amber zjechała nożem na jego klatkę piersiową, po czym wbija narzędzie. Zaledwie na ok. 1-2 mm, ale to i tak bolało, a rana zaczęła krwawić. Zaczęła jechać niżej, przez co szkody, jakie powodowała, stawały się coraz większe. Dojechała do pępka. Klata Tomlinsona była połączona z przed chwilą wymienioną częścią ciała, 'kanałem', a raczej raną o głębokości kilku milimetrów, a z niej sączyła się krew. Wszędzie było jej mnóstwo. Boo Bear zawył z bólu. Jednak pannę Colins tylko to podnieciło.- Kocham, jak ktoś cierpi. Szczególnie jak cierpi ktoś, kto sam mnie zabił. Wiesz, jakie to uczucie zabić kogoś? Ja wiem, i mogę Ci powiedzieć, że bardzo miłe. Czujesz się wtedy taki wolny...- I nagle zniknęła. Tak po prostu, rozpłynęła się. Zdezorientowany Louis rozejrzał się pytająco po pokoju. Ani śladu Amber. Niestety rana pozostała, a Lou stracił już dość sporo krwi. Szybko pobiegł do kuchni, wziął pierwszą lepszą ścierkę i próbował zatamować krwawienie, ale skutki były marne. Po wielu próbach udało mu się w końcu. Dał radę. Krew mu się nie lała, ale to, co to wywołało zostało. Sięgnął po telefon i spojrzał na wyświetlacz. Była 6:30, a dzień - wtorek. A więc dopiero dzisiaj pojadą do tego domu! To był jedynie sen! Ucieszył się, a sam do siebie się uśmiechnął. Postanowił zadzwonić do swojego znajomego Sydneya. Jest on od niego starszy i ukończył uczelnię medyczną, a też mieszka w Londynie, niedaleko.
- Halo?- Tommo w słuchawce usłyszał znajomy głos. Był zachrypnięty, jak zawsze, kiedy Syd się nie wyspał.
- Hej Syd, tu Tommo. Potrzebuję Twojej pomocy. Mógłbym do Ciebie wpaść?
- Ale tak teraz?
- Tak, potrzebuję natychmiastowej pomocy. Pamiętasz, że nadal masz u mnie dług?
- Tak, tak. Pamiętam. No dobrze, skoro tak...- Ziewnął.- A mogę chociaż wiedzieć, jaka to pomoc?
- Wytłumaczę Ci później.- I się rozłączył.
Po 30 minutach Tomlinson zjawił się przed drzwiami domu Sydneya Brazille. Kulturalnie zapukał, a drzwi po chwili otworzył gospodarz.
- Mogę wejść?- Zapytał głupio.
- No jasne, wchodź.- Syd odsunął się, otwierając szerzej drzwi i zapraszając do środka rannego, chociaż jeszcze nie wiedział o tym, iż jego gość jest poszkodowany.- A teraz opowiedz, co Cię do mnie sprowadza. Dawno tu nie zawitałeś.- I nasz bohater powiedział Syndeyowi, że niby się skaleczył, gdy próbował zrobić sałatkę.
- Wiesz, że Ci nie wierzę?- Spytał.
- Domyślałem się.
- A więc co się naprawdę stało?
- Wybacz, nie mogę Ci powiedzieć. Obiecałem.
- No dobra, pomogę Ci bez tego.
Oglądnął dokładnie dziurę na przodzie swojego gościa, po czym zaprowadził go do piwnicy. Tam znajdował się stół operacyjny. Normalni ludzie nie trzymaliby czegoś takiego w domu, ale Syd był inny. Jak dobrze, że miał szkołę lekarską ukończoną dyplomem, za sobą. Już samo to, iż zadawał się z Tomlinsonem było dziwne. A poza tym był bogaty i mógł sobie pozwolić na drogie sprzęty, na które większość nie stać. Ale nie przeprowadził się, ponieważ nie chciał opuszczać przyjaciół.
Podał mu środkiem nasenny, a potem zaczął operację. Zaszył starannie szkodę wyrządzoną przez Amber.
~*~
I jak? Już 10 rozdział <33 Mam do was kilka takich ode mnie notek:
1) Chciałabym przeprosić za wszystko XXX. Nie znam jej osobiście, ale pisze fajne opowiadanie, którego jestem fanką. Ostatnio ktoś naskoczył na nią, że niby ściąga od mojego bloga. To wcale nie jest prawdą. Ja zaczęłam pisać bloga, gdy przeczytałam króciutki opis, który mi nadesłała na innego bloga, a późniejsze sprawy z horrorów czy kryminałów, które oglądałam. Jednakże moje początki są prawie identyczne co do tych jej, jednak później akcja całkiem się zmienia. Mam nadzieję, że jest na mnie zła za to wszystko, bo ja naprawdę nie chciałam sprawić nikomu przykrości.
2) Ktoś ostatnio pisał, że jestem niby jakąś dziecinką, ponieważ jakiś komentarz usunęłam. ŻADNEGO WCZEŚNIEJ KOMENTARZA NIE USUWAŁAM! Ale usunęłam ten, gdzie ktoś mnie obrażał, bo nie będę tolerowała takiego zachowania. Nie usunęłabym przynajmniej, jakby ktoś pisał np.z konta Google, a nie anonima -,- Nie jestem psem i mam swoją dumę!
Aha i ktoś pisał, że ostatnie 2 rozdziały były nudne. Wiem o tym, jak na razie chciałam trochę od te akcji trochę odejść, spowolnić tępo, ale spokojnie. Już niedługo znowu pojawi się ich prześladowca oraz nowe postacie. Zacznie się robić naprawdę ciekawie.
Zapraszam na bloga dziewczyny, która niby kopiuje ode mnie bloga. TO NIE PRAWDA! Więc prosiłabym, aby nikt jej już nie obrażał. Wejdźcie i poczytajcie, uważam, że warto :D http://londyn-i-jego-historie.blogspot.com
- Aaaaa!- Louis obudził się z krzykiem w nocy.- A więc to był tylko sen.- Wyszeptał, dysząc ciężko. Ponownie się położył. Sięgnął ręką do tyłu, aby móc pociągnąć w swoją stronę kołdrę. Jednak trafił na coś... A raczej na KOGOŚ... Z przerażeniem na twarzy popatrzył przez ramię, co dotykał.
- Śniłeś o mnie?- Odezwała się dziewczyna. Amber... Chciał krzyknąć lecz jego usta zatkała jej ręka. Dość realistyczna, zważając na to, iż Amber od ponad roku nie żyła. Lou zszedł do pozycji siedzącej, mocno wbijając się plecami w oparcie łóżka.- Och, mój Louisku, nie bój się. Jak nie będziesz się rzucał obiecuję, że nie zrobię Ci krzywdy.- Ściągnęła swoją rękę z jego twarzy.
- Cz... Cz...- Nie mógł nic powiedzieć. Nic nie chciało mu przejść przez gardło, żadne słowo.- Czego chcesz? Co... Co ja Ci zro... Zrobiłem?- Jąkał się.
- Och, a nie pamiętasz już, jak mnie rok temu zakopaliście?- Zrobiła smutne oczka.
- ...- Tomlinson nie odezwał się. Przyciągnął nogi do brody i uszczypnął się porządnie, mając nadzieję, że za chwile się obudzi. Ale to nie zadziałało. To się działo naprawdę. I to była prawda, że teraz przed nim siedzi dziewczyna, którą zabił...
- Ależ to już nie jest sen. To jest rzeczywistość, Louisie. Rzeczywistość, na którą sami sobie zapracowaliście. Ja chce jedynie zemsty. Zemsty za moją śmierć... A mogłam jeszcze żyć... Mogłam tyle przeżyć... Miałam marzenia, ambicje, plany na przyszłość... Nawet wiedziałam, do jakiej szkoły pójdę dalej, jaki chcę mieć zawód... Wszystko miałam jak najbardziej zaplanowane... Co do sekundy... A wy mi to wszystko zabraliście... Zniszczyliście to, na co pracowałam całe swoje, chociaż krótkie, życie. Ja wam tego tam łatwo nie daruję, o nie. Wy już popamiętacie Amber Colins. Ja nie odpuszczał tak łatwo. Ja w ogóle nie odpuszczam. Nie spocznę, dopóki nie poczujecie tego, co ja czułam... A teraz...- Dotknęła swoim długim, ostrym paznokciem skórę na ręce Louisa.- Teraz, gdy moja zemsta już się zaczęła, zacznę zbierać nowe, krwawe ofiary. Razem z moim podwładnym. Znacie go, spokojnie. On też niczego się nie boi. I to on was zabija, ale ja również czerpię z tego radość. Ach, taka już jestem...- Sięgnęła do kieszeni swojej czarnej kurtki, zlewającej się z otaczającym ich mrokiem. Jej twarz znowu była bardzo blada, a więc się przez to wyróżniała. Z kieszeni coś wyciągnęła, jednak Louis nie mógł dostrzec co. Zrozumiał dopiero wtedy, gdy to coś znalazło się przy jego szyi. Nóż. Ostry nóż.- Może się trochę pobawimy, co?- Spojrzała na Lou. W jego oczach widniało przerażenie. Amber zjechała nożem na jego klatkę piersiową, po czym wbija narzędzie. Zaledwie na ok. 1-2 mm, ale to i tak bolało, a rana zaczęła krwawić. Zaczęła jechać niżej, przez co szkody, jakie powodowała, stawały się coraz większe. Dojechała do pępka. Klata Tomlinsona była połączona z przed chwilą wymienioną częścią ciała, 'kanałem', a raczej raną o głębokości kilku milimetrów, a z niej sączyła się krew. Wszędzie było jej mnóstwo. Boo Bear zawył z bólu. Jednak pannę Colins tylko to podnieciło.- Kocham, jak ktoś cierpi. Szczególnie jak cierpi ktoś, kto sam mnie zabił. Wiesz, jakie to uczucie zabić kogoś? Ja wiem, i mogę Ci powiedzieć, że bardzo miłe. Czujesz się wtedy taki wolny...- I nagle zniknęła. Tak po prostu, rozpłynęła się. Zdezorientowany Louis rozejrzał się pytająco po pokoju. Ani śladu Amber. Niestety rana pozostała, a Lou stracił już dość sporo krwi. Szybko pobiegł do kuchni, wziął pierwszą lepszą ścierkę i próbował zatamować krwawienie, ale skutki były marne. Po wielu próbach udało mu się w końcu. Dał radę. Krew mu się nie lała, ale to, co to wywołało zostało. Sięgnął po telefon i spojrzał na wyświetlacz. Była 6:30, a dzień - wtorek. A więc dopiero dzisiaj pojadą do tego domu! To był jedynie sen! Ucieszył się, a sam do siebie się uśmiechnął. Postanowił zadzwonić do swojego znajomego Sydneya. Jest on od niego starszy i ukończył uczelnię medyczną, a też mieszka w Londynie, niedaleko.
- Halo?- Tommo w słuchawce usłyszał znajomy głos. Był zachrypnięty, jak zawsze, kiedy Syd się nie wyspał.
- Hej Syd, tu Tommo. Potrzebuję Twojej pomocy. Mógłbym do Ciebie wpaść?
- Ale tak teraz?
- Tak, potrzebuję natychmiastowej pomocy. Pamiętasz, że nadal masz u mnie dług?
- Tak, tak. Pamiętam. No dobrze, skoro tak...- Ziewnął.- A mogę chociaż wiedzieć, jaka to pomoc?
- Wytłumaczę Ci później.- I się rozłączył.
Po 30 minutach Tomlinson zjawił się przed drzwiami domu Sydneya Brazille. Kulturalnie zapukał, a drzwi po chwili otworzył gospodarz.
- Mogę wejść?- Zapytał głupio.
- No jasne, wchodź.- Syd odsunął się, otwierając szerzej drzwi i zapraszając do środka rannego, chociaż jeszcze nie wiedział o tym, iż jego gość jest poszkodowany.- A teraz opowiedz, co Cię do mnie sprowadza. Dawno tu nie zawitałeś.- I nasz bohater powiedział Syndeyowi, że niby się skaleczył, gdy próbował zrobić sałatkę.
- Wiesz, że Ci nie wierzę?- Spytał.
- Domyślałem się.
- A więc co się naprawdę stało?
- Wybacz, nie mogę Ci powiedzieć. Obiecałem.
- No dobra, pomogę Ci bez tego.
Oglądnął dokładnie dziurę na przodzie swojego gościa, po czym zaprowadził go do piwnicy. Tam znajdował się stół operacyjny. Normalni ludzie nie trzymaliby czegoś takiego w domu, ale Syd był inny. Jak dobrze, że miał szkołę lekarską ukończoną dyplomem, za sobą. Już samo to, iż zadawał się z Tomlinsonem było dziwne. A poza tym był bogaty i mógł sobie pozwolić na drogie sprzęty, na które większość nie stać. Ale nie przeprowadził się, ponieważ nie chciał opuszczać przyjaciół.
Podał mu środkiem nasenny, a potem zaczął operację. Zaszył starannie szkodę wyrządzoną przez Amber.
~*~
I jak? Już 10 rozdział <33 Mam do was kilka takich ode mnie notek:
1) Chciałabym przeprosić za wszystko XXX. Nie znam jej osobiście, ale pisze fajne opowiadanie, którego jestem fanką. Ostatnio ktoś naskoczył na nią, że niby ściąga od mojego bloga. To wcale nie jest prawdą. Ja zaczęłam pisać bloga, gdy przeczytałam króciutki opis, który mi nadesłała na innego bloga, a późniejsze sprawy z horrorów czy kryminałów, które oglądałam. Jednakże moje początki są prawie identyczne co do tych jej, jednak później akcja całkiem się zmienia. Mam nadzieję, że jest na mnie zła za to wszystko, bo ja naprawdę nie chciałam sprawić nikomu przykrości.
2) Ktoś ostatnio pisał, że jestem niby jakąś dziecinką, ponieważ jakiś komentarz usunęłam. ŻADNEGO WCZEŚNIEJ KOMENTARZA NIE USUWAŁAM! Ale usunęłam ten, gdzie ktoś mnie obrażał, bo nie będę tolerowała takiego zachowania. Nie usunęłabym przynajmniej, jakby ktoś pisał np.z konta Google, a nie anonima -,- Nie jestem psem i mam swoją dumę!
Aha i ktoś pisał, że ostatnie 2 rozdziały były nudne. Wiem o tym, jak na razie chciałam trochę od te akcji trochę odejść, spowolnić tępo, ale spokojnie. Już niedługo znowu pojawi się ich prześladowca oraz nowe postacie. Zacznie się robić naprawdę ciekawie.
Zapraszam na bloga dziewczyny, która niby kopiuje ode mnie bloga. TO NIE PRAWDA! Więc prosiłabym, aby nikt jej już nie obrażał. Wejdźcie i poczytajcie, uważam, że warto :D http://londyn-i-jego-historie.blogspot.com
sobota, 23 lutego 2013
Nine
- Yyyy...- W końcu wszyscy dojechali na miejsce. Jednak wszystko, co ujrzeli... No, to nie było to, na co liczyli. To nie było to, co nawet było na zdjęciu.
- Lou, jesteś pewien, że nie pomyliłeś adresu?- Eleanor wzdrygnęła się. Po jej plecach przebiegł niemiły dreszcz.
- Tak, to jest podany adres!- Louis bronił się.
- To zobacz jeszcze raz!- Harry zachęcił go, a ten wyciągnął telefon i ponownie zajrzał do internetu.
- Wszystko się zgadza. Tak, to ten dom, który wynajęliśmy.- Tomlinson sprawdził wszystko jeszcze raz, po czym zapieczętował słowami to, co przeczytał.
- Ale to nie wygląda jak ten domek...- Victoria co chwila patrzyła na zdjęcie z oferty, które wydrukowała, a dom stojący parę metrów przed nimi.- No i jeszcze tu stoi jakiś samochód...- Powiedziała, wskazując na czarne auto.- To Ford Maveric. Ładne auto, nie należy do najtańszych, zapewne sprowadzane Szkocji, rok produkcji... Około 2007-2008 roku.- Powiedziała. Wszyscy wytrzeszczyli na niego oczy.
- A Ty skąd to wiesz?- Wybełkotał Liam.
- Od samochodów specem nie jesteś...- Zaczął Zayn.
- Bo zaglądałam na ogłoszenia aut, bo mój ojciec chce sobie terenówkę kupić, właśnie Forda, i widziałam zdjęcie tego dokładnie na tle tego domu.
- Hahaha! No kto by pomyślał!- Danielle zatarła ręce.- A wracając do domu...
- Spójrzcie.- Przerwała jej Vici.- Zobaczcie na zdjęcie.- Pokazała im kartkę z widniejącym obrazkiem domu <klik>.- A teraz to coś.- Zabrała im z oczu kartkę, a im ukazał się brzydki, stary, obskurny dom <klik>.
- Trudno, ten dom jak na razie należy do nas, a więc zamieszkamy w nim.- Powiedział ostro Niall. Znowu ton, przy którym było od razu wiadomo, że sprzeciw się nie opłaca.
Wypakowali walizki z auta i udali się w kierunku domu.
- Chwila, chwila, chwila. Słyszeliście to?- Malik zatrzymał się przed wejściem. Z domu dobiegały dziwne odgłosy. Jakby dziewczyny... I to nie jednej...
- Tak jakby zwykła rozmowa, słyszycie?
- Tak, macie rację...
- Ooo-oooo...
- To co robimy?
- Wchodzimy!- Niall nie zatrzymywał się, pchnął nogą drzwi, które powinny się otworzyć, tak jak to się dzieje w filmach.
- Za dużo telewizji Niall, za dużo!- Harry pokręcił głową i nacisnął na klamkę.
- Tssaaa... A Ty myślisz, że drzwi będą otwarte...
- No bo są.- Uśmiechnął się triumfalnie. Wysokie mahoniowe wrota otworzyły się, skrzypiąc przy tym bardzo głośno. Po raz kolejny dzisiaj Eleanor poczuła ciary, bo nie można tego nazwać ciarkami, na swoich plecach, a niechęć do mieszkania tutaj stał się jeszcze większy.
- NIE MA MOWY, ABYM TUTAJ MIESZKAŁA!- Krzyknęła Candler.
- Uspokój się, Elka! Zapłaciliśmy za to i tutaj spędzimy najbliższy miesiąc!- Harry stanął po stronie Nialla. Vici spiorunowała go morderczym wzrokiem.
- AŻ MIESIĄC?!- Nie mogła wierzyć własnym uszom.
- Tak, no bo...- Boo Bear urwał. Jedynie patrzył się do przodu w bezruchu. W jego oczach zaczęło się malować przerażenie.
- NO BO...?! NO BO CO?!- Eleanor nie dawała za wygraną.
- A... A... A...- Nie mógł wydusić z siebie ani słowa.
- A to nie jest wymówka! No, proszę, powiedz, dlaczego spędzimy tutaj co najmniej miesiąc!
- A... A...- Nie mogło to mu przejść przez gardło.
- Wysłów się wreszcie!- Wszyscy patrzyli, jak El wydziera się na biednego Tomlinsona. A on jedynie patrzył przed siebie i coś bełkotał, jakieś "A". Ale cóż, już wszyscy przyzwyczaili się, że Niall to żarłok, ostatnio bardzo odważny, a Lou... Hmmm... Lou to Lou, zawsze dziecinny, inny niż wszyscy. Ale za to był cudownym przyjacielem.
- AMBER!!!- Wykrzyczał, a w ich kierunku zaczęła się zbliżać Amber! Tak, ta sama, która kilka nocy temu odwiedziła Mulata, a jej kości nie znaleziono! Ta sama! Szła do nich, a raczej unosiła się nad ziemią z rękami wyciągniętymi przed siebie. Ten widok był okropny. Jej kruczoczarne włosy bezwładnie opadały na jej białe jak cała reszta ramiona. Włosy miała przetłuszczone, na co szybko uwagę zwróciła Danielle, gdyż najważniejszy dla niej był wygląd, posklejane, zasłaniały twarz, a jej przekrwione oczy gapiły się na nich. Usta były blade, ledwo dostrzegane. Była w ciuchach tych, jakich ją pogrzebano. Nikt nie wierzył własnym oczom, ale to była ona. Ona i mamrotała pod nosem "Zniszczę was. Zabiję was. Już po was."
~*~
I co, dreszczyk przeszedł? :D
Chciałabym wam podziękować za aż dwie nominacje! Jesteście kochane <333
- Lou, jesteś pewien, że nie pomyliłeś adresu?- Eleanor wzdrygnęła się. Po jej plecach przebiegł niemiły dreszcz.
- Tak, to jest podany adres!- Louis bronił się.
- To zobacz jeszcze raz!- Harry zachęcił go, a ten wyciągnął telefon i ponownie zajrzał do internetu.
- Wszystko się zgadza. Tak, to ten dom, który wynajęliśmy.- Tomlinson sprawdził wszystko jeszcze raz, po czym zapieczętował słowami to, co przeczytał.
- Ale to nie wygląda jak ten domek...- Victoria co chwila patrzyła na zdjęcie z oferty, które wydrukowała, a dom stojący parę metrów przed nimi.- No i jeszcze tu stoi jakiś samochód...- Powiedziała, wskazując na czarne auto.- To Ford Maveric. Ładne auto, nie należy do najtańszych, zapewne sprowadzane Szkocji, rok produkcji... Około 2007-2008 roku.- Powiedziała. Wszyscy wytrzeszczyli na niego oczy.
- A Ty skąd to wiesz?- Wybełkotał Liam.
- Od samochodów specem nie jesteś...- Zaczął Zayn.
- Bo zaglądałam na ogłoszenia aut, bo mój ojciec chce sobie terenówkę kupić, właśnie Forda, i widziałam zdjęcie tego dokładnie na tle tego domu.
- Hahaha! No kto by pomyślał!- Danielle zatarła ręce.- A wracając do domu...
- Spójrzcie.- Przerwała jej Vici.- Zobaczcie na zdjęcie.- Pokazała im kartkę z widniejącym obrazkiem domu <klik>.- A teraz to coś.- Zabrała im z oczu kartkę, a im ukazał się brzydki, stary, obskurny dom <klik>.
- Trudno, ten dom jak na razie należy do nas, a więc zamieszkamy w nim.- Powiedział ostro Niall. Znowu ton, przy którym było od razu wiadomo, że sprzeciw się nie opłaca.
Wypakowali walizki z auta i udali się w kierunku domu.
- Chwila, chwila, chwila. Słyszeliście to?- Malik zatrzymał się przed wejściem. Z domu dobiegały dziwne odgłosy. Jakby dziewczyny... I to nie jednej...
- Tak jakby zwykła rozmowa, słyszycie?
- Tak, macie rację...
- Ooo-oooo...
- To co robimy?
- Wchodzimy!- Niall nie zatrzymywał się, pchnął nogą drzwi, które powinny się otworzyć, tak jak to się dzieje w filmach.
- Za dużo telewizji Niall, za dużo!- Harry pokręcił głową i nacisnął na klamkę.
- Tssaaa... A Ty myślisz, że drzwi będą otwarte...
- No bo są.- Uśmiechnął się triumfalnie. Wysokie mahoniowe wrota otworzyły się, skrzypiąc przy tym bardzo głośno. Po raz kolejny dzisiaj Eleanor poczuła ciary, bo nie można tego nazwać ciarkami, na swoich plecach, a niechęć do mieszkania tutaj stał się jeszcze większy.
- NIE MA MOWY, ABYM TUTAJ MIESZKAŁA!- Krzyknęła Candler.
- Uspokój się, Elka! Zapłaciliśmy za to i tutaj spędzimy najbliższy miesiąc!- Harry stanął po stronie Nialla. Vici spiorunowała go morderczym wzrokiem.
- AŻ MIESIĄC?!- Nie mogła wierzyć własnym uszom.
- Tak, no bo...- Boo Bear urwał. Jedynie patrzył się do przodu w bezruchu. W jego oczach zaczęło się malować przerażenie.
- NO BO...?! NO BO CO?!- Eleanor nie dawała za wygraną.
- A... A... A...- Nie mógł wydusić z siebie ani słowa.
- A to nie jest wymówka! No, proszę, powiedz, dlaczego spędzimy tutaj co najmniej miesiąc!
- A... A...- Nie mogło to mu przejść przez gardło.
- Wysłów się wreszcie!- Wszyscy patrzyli, jak El wydziera się na biednego Tomlinsona. A on jedynie patrzył przed siebie i coś bełkotał, jakieś "A". Ale cóż, już wszyscy przyzwyczaili się, że Niall to żarłok, ostatnio bardzo odważny, a Lou... Hmmm... Lou to Lou, zawsze dziecinny, inny niż wszyscy. Ale za to był cudownym przyjacielem.
- AMBER!!!- Wykrzyczał, a w ich kierunku zaczęła się zbliżać Amber! Tak, ta sama, która kilka nocy temu odwiedziła Mulata, a jej kości nie znaleziono! Ta sama! Szła do nich, a raczej unosiła się nad ziemią z rękami wyciągniętymi przed siebie. Ten widok był okropny. Jej kruczoczarne włosy bezwładnie opadały na jej białe jak cała reszta ramiona. Włosy miała przetłuszczone, na co szybko uwagę zwróciła Danielle, gdyż najważniejszy dla niej był wygląd, posklejane, zasłaniały twarz, a jej przekrwione oczy gapiły się na nich. Usta były blade, ledwo dostrzegane. Była w ciuchach tych, jakich ją pogrzebano. Nikt nie wierzył własnym oczom, ale to była ona. Ona i mamrotała pod nosem "Zniszczę was. Zabiję was. Już po was."
~*~
I co, dreszczyk przeszedł? :D
Chciałabym wam podziękować za aż dwie nominacje! Jesteście kochane <333
czwartek, 21 lutego 2013
Eight
- Dobra, to zaczynamy.- Powiedział entuzjastycznie Malik, pocierając ręce.
- Co zaczynamy?
- O Matko, jaka Ty nie ogarnięta Eleanor jesteś. Szukamy domku na wynajem dla nas.
- A może tej dwójce damy łączny pokój?- El wskazała na Victorię i Harry'ego. Od tygodnia nic się nie stało. Nie było żadnego smsa, maila, nic. Tajemniczy prześladowca nie dał oznaki życia. A może poddał się? No i nadal nie wiadomo, co się dzieje z Perrie. Ello ciała też nie ma.
- Co ja?- Vici podniosła się. Jeszcze przed chwilą leżała z głową na kolanach Hazzy, wpatrując się w jego zielone tęczówki, a on w jej błękitne, duże oczy, bawiąc się przy okazji jej kasztanowymi włosami. Słodko razem wyglądali i potrafili cieszyć się nie z chwili, ale z chwilą.
- A nic, nic...- Reszta wybuchnęła śmiechem, jedynie para 18-latków nie wiedziała, o co im chodzi.
- Ale ja nadal nie mogę zrozumieć, Dan, jak chciałaś powiesić Ellę, i upozorować samobójstwo, skoro była postrzelona i policjanci na pewno znaleźli by kulę.- Zaczął Lokowaty.
- Ja też nie.- Uśmiechnęła się promiennie. Mimo, iż wspomnienia jeszcze nie tak dawne z Ellą są bolesne, oni wszyscy nie chcą tego okazywać. Wiedzą, że muszą byś silni. Nie mogą też zapomnieć o czuwaniu, ponieważ w każdej chwili ten KTOŚ znowu może się pojawić, co się równa z ponownym prześladowaniem i kolejnymi ofiarami...
- Dobra, ale nie wracajmy już do tego, jasne?- Liam przerwał.
- No, spoko.- Ktoś się odezwał.
- Jasne.- Tym razem powiedział to Lou.- O patrzcie, mam ciekawe ogłoszenie.- Pokazał na ekran swojego laptopa.- I to nawet nie jest tak daleko. I w przystępnej cenie. Co wy na to?
- Pokaż zdjęcia.- Eleanor wyrwała myszkę z palców Tomlinsona i skierowała kursor w stronę zdjęć domka.- Hmmm.... Nawet ładny...
- W jakiej cenie?- Spytał Styles, podnosząc się z podłogi, a w tym czasie Loui podał mu cenę.- To nawet nie tak drogo...
- Też tak uważam. To co, dzwonimy?
- Czekajcie, na pewno nie będziemy pierwszymi, co ten dom będą wynajmować, a więc może będzie jakaś recenzja z tego, jaki on jest.- Powiedziała Vici.
- No, dobra myśl. Sprawdzajmy.- Louis zjechał myszką trochę niżej i zaczął czytać, z resztą jak każdy.
- Piszą, że super się w nim mieszkało. Wierzymy im?- Zapytał Niall kiwając brwiami.
- Nie, ale i tak będziemy się tak pchać.- Powiedziała sarkastycznie Danielle.
- Jak dla mnie bomba.
- Nieważne, to co, dzwonimy tak?
- Ja zadzwonię.- Powiedział Zayn, złapał za komórkę i wykręcił numer, który podał mu Harry. Jeden sygnał, drugi sygnał, trzeci sygnał... W końcu ktoś odebrał.
- Halo? Z tej strony Zayn Malik, ja dzwonię w sprawie ogłoszenia o wynajmie domku... Yhym... Tak, tak... Też właśnie o tym myśleliśmy... A proszę mi powiedzieć, jaką on ma powierzchnię?... Tak, dobrze... Czyli nie ma problemu?... Aha, to dobrze, dziękuję, do widzenia.
- I co?- Dopytywał się zniecierpliwiony Loczek.
- Jest do wynajęcia i powiedział, że go nam wynajmie.
- No to super!- Cieszyła się Vici.
- A kiedy?- Spytał Liam.
- Nawet jutro. A więc pakujcie się, jutro się na jakiś czas przeprowadzamy!
- Jest.- Niall wstał i zaczął tańczyć jakiś dziwny taniec...- Aha, wiedziałam, aha, wiedziałem, wiedziałem, wiedziałem...- I tak w kółko. To było dziwne... Dobrze, że nikt Go nie widział.
- Trzeba to uczcić!- Zaproponował Harry.
- Czym?- Spytała Danielle.
- Idziemy do McDonalda!- Krzyknął wesoły Horan.
- Panie i panowie.- Victoria przybrała śmieszny ton głosu.- Proszę się przyzwyczaić.- Ciągnęła.- Iż jedyna i prawdziwa miłość Nialla Jamesa Horana, to jedzenie w McDonaldzie oraz Nandos.- Wszyscy zaczęli się śmiać.- A więc jest postanowione, że będziemy czcić naszą tymczasową przeprowadzkę, zajadając się tłustym jedzeniem, głównie hamburgerami, a to będziemy popijać pół litrową Colą.- Nikt nie mógł opanować śmiechu. Przypomniał im się moment parę lat temu, gdy jako 11-14-latkowie wybrali się właśnie do McDonalda i 11-letni wtedy Horan miał mały 'wypadek'. Mimo lat, które minęły, to wspomnienie nadal nawracało i za każdym razem śmiali się z tego. Po pewnym czasie nawet farbowany Blondyn nauczył się śmiać z samego siebie.
- Dobra, sorki, ale ja spadam, muszę się spakować.- Zaczęła Victoria.
- To ja Ci pomogę.- W mgnieniu oka pojawił się przy niej Styles.
- Ja też już się będę zbierać.- Powiedział niebieskooki przystojniak, którego imię zaczyna się na literę "N". I tak wszyscy poszli do swoich domów. Hazza był u Vici, swojej dziewczyny, pomagał jej się spakować, co chwila obdarzając ją pocałunkami. Lou przeglądał jeszcze raz ogłoszenie. Reszta pakowała się. A więc naprawdę mieli zamiar pojechać. Ale niestety nie wiedzą, jaki to przyniesie skutek... Na pewno odwrotny, niżby chcieli...
~*~
No i co tam? Nowy rozdział dodany. Chciałabym was przeprosić, że czasami zamiast imienia Amber daję imię Amanda, ale przedtem pisałam opowiadanie z właśnie tym imieniem i tak jakoś teraz, gdy piszę imię na literę "A", automatycznie wpisuję Amanda. Obiecuję, że się poprawię :D I jeszcze jedno - wiele osób pytało się mnie, czy ta dziewczyna z nagłówka coś znaczy. Przedtem mówiłam nie, ale teraz mówię tak, a więc się przygotujcie, że za niedługo się pojawi :D
Dobrych snów, Wika ;**
- Co zaczynamy?
- O Matko, jaka Ty nie ogarnięta Eleanor jesteś. Szukamy domku na wynajem dla nas.
- A może tej dwójce damy łączny pokój?- El wskazała na Victorię i Harry'ego. Od tygodnia nic się nie stało. Nie było żadnego smsa, maila, nic. Tajemniczy prześladowca nie dał oznaki życia. A może poddał się? No i nadal nie wiadomo, co się dzieje z Perrie. Ello ciała też nie ma.
- Co ja?- Vici podniosła się. Jeszcze przed chwilą leżała z głową na kolanach Hazzy, wpatrując się w jego zielone tęczówki, a on w jej błękitne, duże oczy, bawiąc się przy okazji jej kasztanowymi włosami. Słodko razem wyglądali i potrafili cieszyć się nie z chwili, ale z chwilą.
- A nic, nic...- Reszta wybuchnęła śmiechem, jedynie para 18-latków nie wiedziała, o co im chodzi.
- Ale ja nadal nie mogę zrozumieć, Dan, jak chciałaś powiesić Ellę, i upozorować samobójstwo, skoro była postrzelona i policjanci na pewno znaleźli by kulę.- Zaczął Lokowaty.
- Ja też nie.- Uśmiechnęła się promiennie. Mimo, iż wspomnienia jeszcze nie tak dawne z Ellą są bolesne, oni wszyscy nie chcą tego okazywać. Wiedzą, że muszą byś silni. Nie mogą też zapomnieć o czuwaniu, ponieważ w każdej chwili ten KTOŚ znowu może się pojawić, co się równa z ponownym prześladowaniem i kolejnymi ofiarami...
- Dobra, ale nie wracajmy już do tego, jasne?- Liam przerwał.
- No, spoko.- Ktoś się odezwał.
- Jasne.- Tym razem powiedział to Lou.- O patrzcie, mam ciekawe ogłoszenie.- Pokazał na ekran swojego laptopa.- I to nawet nie jest tak daleko. I w przystępnej cenie. Co wy na to?
- Pokaż zdjęcia.- Eleanor wyrwała myszkę z palców Tomlinsona i skierowała kursor w stronę zdjęć domka.- Hmmm.... Nawet ładny...
- W jakiej cenie?- Spytał Styles, podnosząc się z podłogi, a w tym czasie Loui podał mu cenę.- To nawet nie tak drogo...
- Też tak uważam. To co, dzwonimy?
- Czekajcie, na pewno nie będziemy pierwszymi, co ten dom będą wynajmować, a więc może będzie jakaś recenzja z tego, jaki on jest.- Powiedziała Vici.
- No, dobra myśl. Sprawdzajmy.- Louis zjechał myszką trochę niżej i zaczął czytać, z resztą jak każdy.
- Piszą, że super się w nim mieszkało. Wierzymy im?- Zapytał Niall kiwając brwiami.
- Nie, ale i tak będziemy się tak pchać.- Powiedziała sarkastycznie Danielle.
- Jak dla mnie bomba.
- Nieważne, to co, dzwonimy tak?
- Ja zadzwonię.- Powiedział Zayn, złapał za komórkę i wykręcił numer, który podał mu Harry. Jeden sygnał, drugi sygnał, trzeci sygnał... W końcu ktoś odebrał.
- Halo? Z tej strony Zayn Malik, ja dzwonię w sprawie ogłoszenia o wynajmie domku... Yhym... Tak, tak... Też właśnie o tym myśleliśmy... A proszę mi powiedzieć, jaką on ma powierzchnię?... Tak, dobrze... Czyli nie ma problemu?... Aha, to dobrze, dziękuję, do widzenia.
- I co?- Dopytywał się zniecierpliwiony Loczek.
- Jest do wynajęcia i powiedział, że go nam wynajmie.
- No to super!- Cieszyła się Vici.
- A kiedy?- Spytał Liam.
- Nawet jutro. A więc pakujcie się, jutro się na jakiś czas przeprowadzamy!
- Jest.- Niall wstał i zaczął tańczyć jakiś dziwny taniec...- Aha, wiedziałam, aha, wiedziałem, wiedziałem, wiedziałem...- I tak w kółko. To było dziwne... Dobrze, że nikt Go nie widział.
- Trzeba to uczcić!- Zaproponował Harry.
- Czym?- Spytała Danielle.
- Idziemy do McDonalda!- Krzyknął wesoły Horan.
- Panie i panowie.- Victoria przybrała śmieszny ton głosu.- Proszę się przyzwyczaić.- Ciągnęła.- Iż jedyna i prawdziwa miłość Nialla Jamesa Horana, to jedzenie w McDonaldzie oraz Nandos.- Wszyscy zaczęli się śmiać.- A więc jest postanowione, że będziemy czcić naszą tymczasową przeprowadzkę, zajadając się tłustym jedzeniem, głównie hamburgerami, a to będziemy popijać pół litrową Colą.- Nikt nie mógł opanować śmiechu. Przypomniał im się moment parę lat temu, gdy jako 11-14-latkowie wybrali się właśnie do McDonalda i 11-letni wtedy Horan miał mały 'wypadek'. Mimo lat, które minęły, to wspomnienie nadal nawracało i za każdym razem śmiali się z tego. Po pewnym czasie nawet farbowany Blondyn nauczył się śmiać z samego siebie.
- Dobra, sorki, ale ja spadam, muszę się spakować.- Zaczęła Victoria.
- To ja Ci pomogę.- W mgnieniu oka pojawił się przy niej Styles.
- Ja też już się będę zbierać.- Powiedział niebieskooki przystojniak, którego imię zaczyna się na literę "N". I tak wszyscy poszli do swoich domów. Hazza był u Vici, swojej dziewczyny, pomagał jej się spakować, co chwila obdarzając ją pocałunkami. Lou przeglądał jeszcze raz ogłoszenie. Reszta pakowała się. A więc naprawdę mieli zamiar pojechać. Ale niestety nie wiedzą, jaki to przyniesie skutek... Na pewno odwrotny, niżby chcieli...
~*~
No i co tam? Nowy rozdział dodany. Chciałabym was przeprosić, że czasami zamiast imienia Amber daję imię Amanda, ale przedtem pisałam opowiadanie z właśnie tym imieniem i tak jakoś teraz, gdy piszę imię na literę "A", automatycznie wpisuję Amanda. Obiecuję, że się poprawię :D I jeszcze jedno - wiele osób pytało się mnie, czy ta dziewczyna z nagłówka coś znaczy. Przedtem mówiłam nie, ale teraz mówię tak, a więc się przygotujcie, że za niedługo się pojawi :D
Dobrych snów, Wika ;**
środa, 20 lutego 2013
Seven
"No cóż, nie macie swojej dziewczynki. Oj, już wiem dlaczego! No tak,
przecież ja ją mam! Głuptasek ze mnie, że zapominam ciągle wszystkiego.
Tak to już niestety jest. No, Perrie mi się już znudziła. Za niedługo ją
dostaniecie. Aha, i podobał mi się wasz pomysł z upozorowaniem śmierci
przez powieszenie. Może to wykorzystam? Zobaczycie w swoim czasie.
~Śmierć jest blisko, czeka na was.., XYZ"
- O nie...- Wszyscy byli wpatrzeni w ekrany swoich telefonów.
- Ale przynajmniej dobrze, że Perrie do nas wróci...- Victoria próbowała znaleźć nawet w takiej sytuacji jakąkolwiek krztę pozytywów.
- Musimy coś zrobić.- Co powiedział szybko Styles.
- Ale co?
- W końcu zobaczyć się z Pezz, odnaleźć kości Amber i znaleźć zwłoki Elli. W dodatku trzeba przy tym zostać żywym, co nie będzie proste, bo teraz nas psychopata poluje na nowe ofiary.- Telefon zielonookiego wydał dźwięk, oznajmiając tym samym, iż jest nowa wiadomość. Harry przełknął ślinę. Spojrzał na ekran. Zastrzeżony...
"O nie, mój drogi Haroldzie, nie jestem psychopatą. Ja po prostu chcę zemsty. Ale to, co powiedziałeś, uraziło mnie. Bardzo. A więc się szykuj. Możesz być następny.
~Miej oczy i uszy szeroko otwarte. Czuwam... XYZ."
- On... On...- Brytyjczyk nie mógł z siebie wydusić słowa. Te słowa w smsie go... Zszokowały? Nie, to nie jest właściwe słowo... Hmmm... Zaskoczyły? Też nie... Był na nie przygotowany... Jak? Wiedział, że wcześniej, czy później je dostanie... Ale żeby tak wcześnie?
- Spokojnie, Harry, nie pozwolimy mu mu Cię skrzywdzić.- Vici położyła dłoń na jego ramieniu. W jego zielonych pojawiły się łzy.- Nikt Cię nie skrzywdzi. Nikt. Harry, rozumiesz? Nikt, masz przyjaciół, którzy są gotowi oddać za Ciebie życie. Nie masz się o co martwić.- Mówiła do niego matczynym tonem, jakby on był małym dzieckiem i zgubił swoją zabawkę, a ona, jako jego mama, pocieszała go.
- Rozumiem...- Wyszeptał Lokowaty.- Ale... Ale on zna każdy nasz ruch. Wie o nas wszystko, ciągle nas obserwuje. Wie, co mówimy, jak się poruszamy, potrafi przewidzieć nasz ruch, a my jego nie. Obserwuje nas, a my nie wiemy wciąż, gdzie jest. Skąd on niby wie, że nazwałem go psychopatą?! SKĄD?! VICI, PYTAM SIĘ SKĄD?!- Zamilkł.
- Nie wiem... Ale w końcu się dowiemy. Obiecuję wam to. Obiecuję to Tobie. Dowiemy się, kim jest i jak to wszystko robi. Ale nie teraz. Teraz musimy ochronić Ciebie i Lou, bo jak widać na niego też ma 'chrapkę'.
- A może jak na razie zamieszkamy razem?- Zaproponował Liam. Wszyscy się na niego popatrzyli.- No wiecie, dopóki to się nie skończy.
- Skąd weźmiemy kasę?
- Moja babcia założyła mi konto w banku po sprzedaży starego domu. Mam tam kilka tysięcy. Mogę zapłacić.- Powiedział Liam.
- Ja też mogę się dorzucić.- Wtrącił Harry. Potem każdy dodał coś od siebie.
- Ej, wiecie, że to nawet nie taki zły pomysł?- Powiedziała Eleanor. Teraz siedem pary oczu skierowały się na nią.- No bo patrzcie, będziemy mieć siebie na oku, nic nam się razem nie powinno stać. Będzie dużo bezpieczniej. Co wy na to?
- Ja w to wchodzę.- Danielle była zachwycona tym pomysłem.
- No, ja też.- Niall dołączył do dziewczyn.
- No to skoro wy, to i ja.- Vici podniosła ręce w geście poddania się. Po niej do planu podeszła cała reszta w postaci Lou, Hazzy oraz Zayna.
- No to mamy komplet.- Powiedział Malik.
- Ej, wy też uważacie, że stanowczo za dużo używamy słowa 'no'?- Zapytał Lou.
- Nooooooooooo... Ale to już taka nasza tradycja.- Na te słowa wszyscy wybuchnęli śmiechem. Co prawda nikt inny by się nie śmiał, ale oni to oni. Ich nikt nie zrozumie. I choć wiedzą, że powinni być smutni, bo ich przyjaciółka została postrzelona, próbują się tym nie przejmować. Dlaczego? Bo ten horror może się skończyć dla któregoś z nich w każdej chwili, a więc chcą wszystkie chwile zapamiętać jako wesołe, radosne... Pełne przyjaciół...
"Chwila, chwila, chwila! Dopiero, co zginęła nasza przyjaciółka, a my się śmiejemy. Coś jest nie tak..."- Victoria nadal kłóciła się sama ze sobą.
- To są tylko i jedynie drobnostki, co się czepiasz Boo Bear?
- Yeaaaaaaaaah! Znowu jestem wasz Misiek!- Tomlinson skakał radośnie. Dawno nie cieszyli się tak. Dawno w ogóle się nie cieszyli. Śmiech jest dla nich jak narkotyk, uzależnia, przez co później trudno bez niego żyć. Ale ich sytuacja była trudna, choć nadal jest. Nie ma panny Edwards, Ella została postrzelona, a Amber nawiedza ich w nocy. Choć na razie nawiedziła jedynie Mulata, ale to tylko na razie. Później znajdzie sobie inny cel, ale to później. Jak na razie wszyscy powinni się cieszyć chwilą, że maja siebie, i nie zapominać o tym. Tak dobrze im razem...
~*~
No cóż, moje rozdziały nie są najdłuższe, ale wydaje mi się, że to nawet lepiej :D Nie wiem, jak wy, ale ja nie przepadam czytać takich opowiadać, których rozdziały rozciągają się, i rozciągają, i jeszcze się dalej ciągną, i dalej, i dalej, i dalej... Dokładnie, jak ja w tej chwili :D No to co, rozdział dodany, misja skończona :D I musicie się przyzwyczaić, jak na razie nie mam w planach zmieniania godzin, w których opowiadania dodaję. Są to późne godziny nocne, około 23:00-1:00. No cóż, zawsze piszę to w nocy, lepiej wczuć się w klimat :D Dzięki, że tak żwawo komentujecie, pod ostatnim, szóstym rozdziałem było 20 komentarzy, choć miał najmniej ze wszystkich wyświetleń. Tylko tak dalej :D I mam do was prośbę, mogłybyście mi jednak jakoś pomóc 'rozsławić' ten blog? Byłabym wdzięczna ;**
Dobra, kończę, bo za chwilę to, co piszę pod zapisem rozdziału będzie od samego rozdziału dwa razy dłuższe! xD
Pa, całuski dla was. Wika ;**
~Śmierć jest blisko, czeka na was.., XYZ"
- O nie...- Wszyscy byli wpatrzeni w ekrany swoich telefonów.
- Ale przynajmniej dobrze, że Perrie do nas wróci...- Victoria próbowała znaleźć nawet w takiej sytuacji jakąkolwiek krztę pozytywów.
- Musimy coś zrobić.- Co powiedział szybko Styles.
- Ale co?
- W końcu zobaczyć się z Pezz, odnaleźć kości Amber i znaleźć zwłoki Elli. W dodatku trzeba przy tym zostać żywym, co nie będzie proste, bo teraz nas psychopata poluje na nowe ofiary.- Telefon zielonookiego wydał dźwięk, oznajmiając tym samym, iż jest nowa wiadomość. Harry przełknął ślinę. Spojrzał na ekran. Zastrzeżony...
"O nie, mój drogi Haroldzie, nie jestem psychopatą. Ja po prostu chcę zemsty. Ale to, co powiedziałeś, uraziło mnie. Bardzo. A więc się szykuj. Możesz być następny.
~Miej oczy i uszy szeroko otwarte. Czuwam... XYZ."
- On... On...- Brytyjczyk nie mógł z siebie wydusić słowa. Te słowa w smsie go... Zszokowały? Nie, to nie jest właściwe słowo... Hmmm... Zaskoczyły? Też nie... Był na nie przygotowany... Jak? Wiedział, że wcześniej, czy później je dostanie... Ale żeby tak wcześnie?
- Spokojnie, Harry, nie pozwolimy mu mu Cię skrzywdzić.- Vici położyła dłoń na jego ramieniu. W jego zielonych pojawiły się łzy.- Nikt Cię nie skrzywdzi. Nikt. Harry, rozumiesz? Nikt, masz przyjaciół, którzy są gotowi oddać za Ciebie życie. Nie masz się o co martwić.- Mówiła do niego matczynym tonem, jakby on był małym dzieckiem i zgubił swoją zabawkę, a ona, jako jego mama, pocieszała go.
- Rozumiem...- Wyszeptał Lokowaty.- Ale... Ale on zna każdy nasz ruch. Wie o nas wszystko, ciągle nas obserwuje. Wie, co mówimy, jak się poruszamy, potrafi przewidzieć nasz ruch, a my jego nie. Obserwuje nas, a my nie wiemy wciąż, gdzie jest. Skąd on niby wie, że nazwałem go psychopatą?! SKĄD?! VICI, PYTAM SIĘ SKĄD?!- Zamilkł.
- Nie wiem... Ale w końcu się dowiemy. Obiecuję wam to. Obiecuję to Tobie. Dowiemy się, kim jest i jak to wszystko robi. Ale nie teraz. Teraz musimy ochronić Ciebie i Lou, bo jak widać na niego też ma 'chrapkę'.
- A może jak na razie zamieszkamy razem?- Zaproponował Liam. Wszyscy się na niego popatrzyli.- No wiecie, dopóki to się nie skończy.
- Skąd weźmiemy kasę?
- Moja babcia założyła mi konto w banku po sprzedaży starego domu. Mam tam kilka tysięcy. Mogę zapłacić.- Powiedział Liam.
- Ja też mogę się dorzucić.- Wtrącił Harry. Potem każdy dodał coś od siebie.
- Ej, wiecie, że to nawet nie taki zły pomysł?- Powiedziała Eleanor. Teraz siedem pary oczu skierowały się na nią.- No bo patrzcie, będziemy mieć siebie na oku, nic nam się razem nie powinno stać. Będzie dużo bezpieczniej. Co wy na to?
- Ja w to wchodzę.- Danielle była zachwycona tym pomysłem.
- No, ja też.- Niall dołączył do dziewczyn.
- No to skoro wy, to i ja.- Vici podniosła ręce w geście poddania się. Po niej do planu podeszła cała reszta w postaci Lou, Hazzy oraz Zayna.
- No to mamy komplet.- Powiedział Malik.
- Ej, wy też uważacie, że stanowczo za dużo używamy słowa 'no'?- Zapytał Lou.
- Nooooooooooo... Ale to już taka nasza tradycja.- Na te słowa wszyscy wybuchnęli śmiechem. Co prawda nikt inny by się nie śmiał, ale oni to oni. Ich nikt nie zrozumie. I choć wiedzą, że powinni być smutni, bo ich przyjaciółka została postrzelona, próbują się tym nie przejmować. Dlaczego? Bo ten horror może się skończyć dla któregoś z nich w każdej chwili, a więc chcą wszystkie chwile zapamiętać jako wesołe, radosne... Pełne przyjaciół...
"Chwila, chwila, chwila! Dopiero, co zginęła nasza przyjaciółka, a my się śmiejemy. Coś jest nie tak..."- Victoria nadal kłóciła się sama ze sobą.
- To są tylko i jedynie drobnostki, co się czepiasz Boo Bear?
- Yeaaaaaaaaah! Znowu jestem wasz Misiek!- Tomlinson skakał radośnie. Dawno nie cieszyli się tak. Dawno w ogóle się nie cieszyli. Śmiech jest dla nich jak narkotyk, uzależnia, przez co później trudno bez niego żyć. Ale ich sytuacja była trudna, choć nadal jest. Nie ma panny Edwards, Ella została postrzelona, a Amber nawiedza ich w nocy. Choć na razie nawiedziła jedynie Mulata, ale to tylko na razie. Później znajdzie sobie inny cel, ale to później. Jak na razie wszyscy powinni się cieszyć chwilą, że maja siebie, i nie zapominać o tym. Tak dobrze im razem...
~*~
No cóż, moje rozdziały nie są najdłuższe, ale wydaje mi się, że to nawet lepiej :D Nie wiem, jak wy, ale ja nie przepadam czytać takich opowiadać, których rozdziały rozciągają się, i rozciągają, i jeszcze się dalej ciągną, i dalej, i dalej, i dalej... Dokładnie, jak ja w tej chwili :D No to co, rozdział dodany, misja skończona :D I musicie się przyzwyczaić, jak na razie nie mam w planach zmieniania godzin, w których opowiadania dodaję. Są to późne godziny nocne, około 23:00-1:00. No cóż, zawsze piszę to w nocy, lepiej wczuć się w klimat :D Dzięki, że tak żwawo komentujecie, pod ostatnim, szóstym rozdziałem było 20 komentarzy, choć miał najmniej ze wszystkich wyświetleń. Tylko tak dalej :D I mam do was prośbę, mogłybyście mi jednak jakoś pomóc 'rozsławić' ten blog? Byłabym wdzięczna ;**
Dobra, kończę, bo za chwilę to, co piszę pod zapisem rozdziału będzie od samego rozdziału dwa razy dłuższe! xD
Pa, całuski dla was. Wika ;**
Subskrybuj:
Posty (Atom)